Czyżby zaginione bliżniaki? Niezła zagwozdka!

Bywa czasami zabawnie! Stoją wolontariusze na placu, odpoczywają między spacerami, między nimi psy przechodzą i słychać…
– Ten Herbi to sympatyczny, nie?
– Co ty gadasz, to Paryż jest! Widzisz, że nie ma Miłej, znaczy Paryż! A tam leci Orkan z dwunożnymi!
– Nieee, pomerdało ci się, to Kirbi, jest o pół tonu ciemniejsza! A tam? To Roxia czy Briko??
– Yyy… czekaj, stanie bokiem, to zobaczymy…

Dobrze, że JA jestem taki niepowtarzalny, mnie nikt z żadnym innym psem nie pomyli. Ale czasem jest wesoło i dla niektórych to może być niezła zagwozdka!

Na przykład to jest Herbi:

Dołączę jeszcze to zdjęcie, lepiej widać…

 Aaa teeerazz, proszę bardzo:

I co, i co?? Herbi, prawda? Aa guzik! Bo na trzecim zdjęciu jest Paryż!

Paryż przybył do schroniska niedawno. Na początku był nieśmiały i ciutkę zamknięty w sobie, ale później, jak już zobaczył, że u nas jest właściwie całkiem fajnie, jest dużo głasków, spacerów i miłości, to zmienił się w całkiem fajnego psa! Poznali już się na nim wszyscy i często kiedy przychodzi taki dwunożny, co nie jest wolontariuszem, to też prosi o Paryża,żeby go wyspacerować!

Herbi natomiast czeka na dobry dom już dwa lata… Też jest całkiem przyjacielski i jak już wyjdzie ze schroniska do lasu i przewącha dwie pierwsze proste, to już potem robi się całkiem miziasty! Sam się dopomina o kontakt, a maślane oczy robić umie… Mieszka z Miłą i całkiem się dobrze dogadują. Z innymi psami nie jest tak różowo… No i z oczami ma Herbi problem, bardzo za szybko zaczęły mi bieleć, ale co robić… W kochaniu ludzi to jednak nie przeszkadza!

Albo tutaj patrzajcie:

…i tu:

I co, no jeden pies! Tylko o dwóch imionach. Na górze ma na imię Orkan, a na dole Kirbi. To ci heca!

Kirbi jest u nas prawie rok. Nie było z nią łatwo, zresztą dalej nie jest. Kto jej nie zna, ten widzi przestraszoną psiolaskę, która co prawda nie kłapie zębiskami, ale kulturalnie daje do zrozumienia, że nie ma ochoty na zawieranie znajomości… Trzeba ją przekonywać do siebie, ale jak już Kirbi dobrze pozna wolontariusza, to zmienia się w przekochaną kudłatą psią dziewuszkę, łagodną, oddaną i radosną! Szczeniaczkowa wersja Kirbi jest tylko dla wybranych! Ale zapewniam, że jest druga strona, nie tylko ta, którą widać na wiatach… Się sam przekonaj najlepiej!

Orkan zaś jest w schronisku kilka miesięcy. Też na początku był wycofany, ale on szybciej dał się przekonać do wyjścia ze skorupki. Teraz jak któryś z wolontariuszy do niego wejdzie, żeby zapiąć w szelki, to ten już do nóg się klei i tylko miziaj! Skubaniec wie, że jak już dwunożny do niego wszedł ze smyczą pod pachą, to murowane, że na spacer wyjdzie, więc przedłuża ten czas miziania ile tylko może! Wychodzi na spacerki nawet z nie-wolontariuszami, z całymi rodzinami, a to znaczy, że jest już uznany za całkiem fajnego psa. I już!

Tutaj pewnie będzie się trudniej nabrać, bo jedno zdjęcie mam w słońcu…

…a drugie w cieniu…

     Ale Wam mówię, że jak się zobaczy ni z tego, ni z owego w lesie, czy na placu, to jak bum-cyk-cyk to niektórzy muszą długo rozmyślać, cóż to człapie.

Tymczasem na pierwszym zdjęciu jest Birko – pies taki, co to musi mieć solidnego opiekuna. Musi być solidny pod każdym względem! Briko musi wiedzieć, kto w domu rządzi. Nawet, jak jest drugi pies, to też trzeba pilnować, żeby całkiem go nie zdominował, taki to Briko jest… Mógłby być jednak jedynym psem w domu, mógłby codziennie biegać ze swoimi dwunożnymi kilka kilometrów, mógłby potem wracać na swoje legowisko i zasypiać wzdychając z zadowoleniem… Takie to życie jego mogłoby być…

A Roxia? Roxia też idealna na dłuuuugie spacery, aż się rwie do biegania! Czasami jej się zdarzy pociągnąć na spacerze, ale nie ma się co dziwić, przecież wychodzenie do lasu raz na kilka dni nie wystarczy, żeby być tak całkiem grzecznym i chodzić na luźnej smyczy… Radości też w niej tyle, że wszystkie smutki będą zwiewać, gdzie kocimiętka rośnie, kiedy Roxia będzie w pobliżu! Kto zechce się przekonać?

Widzicie? I nic dziwnego, że odwiedzający często pytają o rasy. Jak im mówić, że to wszystko kudelki, skoro bywa, że mieszka kilka podobnych czterołapów? A jeszcze jak się okazuje, że charaktery podobne…


P.S…… Pamiętacie, że miałem operację, prawda…? Nie chcę zapeszać, ale tak po cichutku napiszę na samym końcu, malutkimi literkami, że… chyba coś zaczynam słyszeć… Ale na razie ćśśśś… bo sam nie jestem pewien, czy mi się zdaje, czy faktycznie coś czasem szczeknie, a czasami ktoś zawoła „BIDEK, zostawże ten KOSZ na ŚMIECI!”…………

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *