Ech… Tak mi się wszystko daektaulizuje!

…źle napisałem tytuł? Może i źle. O, ja biedny Ares bez domu i dwunożnego, który by mnie naumiał! Bo ja mądry jestem! Tylko czasami pokazać mi trzeba.

Tak piszę dzisiaj, bo się zbierałem z napisaniem postu i zbierałem, i…. się już mogę rozebrać. Bo już nieaktualny. I to nie pierwszy raz się mi zdarza! Kilka razy musiałem już sobie pomysł z głowy wymazać…

Na przykład takie zdjęcie nasi nam zrobili:

Ja wyszedłem pięknie, jak zwykle zresztą. Dżokej wtedy musiał akurat coś dziamgolić, więc wyszedł niewyjściowo. Nie o nas to jednak będzie.

Za nami tam są nasi współpsiolokatorzy. Byli. Byli, bo się wyprowadzili… I nie myślcie, że to źle! Znaczy w większości nie…

Ta za mną to Delfina. Czarna, taka nieduża, jak ja. Znaczy wielkościowo, jak ja, bo ja nieczarny jestem aż tak. W każdym razie Delfina zamieszkała z nami, bo stawy miała takie oporne i plecy ją bolały… Miejsce się zwolniło, to przyszła. Nie na długo, boooo….. przychodziła do nas jedna dwunożna i ona opowiedziała o Delfinie w domu i jak usłyszała o niej jedna psiolaska, która z nią mieszkała, to tak długo marudziła, TAK DŁUGO, że ta dwunożna obie psiolaski zapoznała i się okazało, że jest psiekstra! Delfina zamieszkała W DOMU…

I ma taką przystojną psiumpelkę! Prawie tak przystojną, jak ja!

Delfina zaczęła też… kopytkować:

…ponoć też szczeka, ale nie mam akurat nagrane… Oby tam wszystko jej się najdłużej układało jak najzdrowiej!

Tak patrząc na tamto zdjęcie u góry, od strony Dżokeja widać jasnobrązową Merry. Merry, której guziki urosły od środka i się baliśmy, co to będzie, bo nijak ich się wyciągnąć nie da… O niej, to już wiecie, że dom znalazła u jednej z naszych…

…natomiast tam na zdjęciu w oddali jest Tygrys… Bez pasków, wcale nie kociasty i mało drapieżny. Mały, starszawy już, chorutki…

…Tygrysa nie żegnaliśmy tak, jak trzeba. Bo takie prawidłowe pożegnanie jest wtedy, kiedy do domu ktoś idzie… A on wyjeżdżał na operację… Z tym, że wiedzieliśmy, że raczej żegnamy się na zawsze, więc pożegnaliśmy się tak solidnie, chociaż na nas mruczał. On już był na takiej operacji, ale – jak to nasi stwierdzili – zatrzymał się zaraz po uśpieniu. Nie wiem, o co chodzi, bo przecież ciężko się ruszać, kiedy się śpi, więc jak się zatrzymać…? No i go wybudzili od razu. Tylko tak już ostatnio stękał i marudził, że go jednak boli (też miał guziołki….), że nasi postanowili jeszcze raz go do psiowetów zawieźć… Wyjścia i tak były tylko dwa. Albo psioweci znów próbują z ryzykiem, że się nie uda, albo… od razu się żegnamy bez prób… bo było źle… Nasi chcieli spróbować, bo przecież jak to nie!? …ale się nie udało… Nie obudził się… Tygrys już nie marudzi, nie stęka, już go nic nie boli…

…i tak pięknie uśmiecha się do Majki…

Jeszcze jedno mam zdjęcie nieaktualne… To…

Romeo pewnie gdzieś był tam obok, ale nie załapał się do zdjęcia. Butla tak właśnie prosiła ludzi o uwagę. Cicho wpatrując się w ciemność przed sobą… Już nic nie widziała… Często ją nasi miziali, mieszkała w osobnym pomieszczeniu z Romeo i wychodziła na spacery codziennie. Przez całe lato wychodziła na wybieg też i czekała na wygraną w psiolotka. Nie udało się, nikt się nie poddał jej czarom… Nie zdążył…

Tak nagle siadło jej zdrowie, że wielu z nas poczuło, jak sierść im na grzbiecie dęba staje. Każdemu tak może się zdarzyć… Psioweci badania robią, nasi na Burku zbierają na leczenie, każdy się suplementuje, Butla przecież też… Jednego dnia biegnie się na spacer, drugiego już się leży nie podnosząc głowy, bo taka ciężka… Trzeciego… 

…widziałem Majki cień…

…..

Nie będziemy jednak kończyć tak pesymistycznie, bo się niektórzy jeszcze spłaczą, czy coś, a tu trzeba siły zbierać i chęci, i wogóle, bo przecież kto z nami na spacer pójdzie?? 

Na napisanie o tej dwójce też się zbierałem ostatnio! …i wyszło, jak wyszło. Miało być o Leśnym Dziadku – Borysie:

…i mechalnonijnie nastawionym do jesieni Nuśku:

Sprawy się pokomplikowały, booo…. ciężko być leśnym dziadkiem, kiedy się w lesie nie mieszka…

…a smutna mechalnolia zmienia się w… ciepło-miętko-śpię-nie-budzić…

TAK! Chłopaki pojechali do domu!!! RAZEM!!! Ileż to razy sobie marzymy, żeby psumple i psiumpelki jeździli razem do domów, chociaż wiemy przecież, że to trudne bardzo!!! A tu włala! Udało się, spełniło się, wygrali chłopaki… Mają ogród, mają zabawki, mają DOM…

…niech się zawsze kończy tak szczęśliwie, jak u Boryska i Nuśka…

…bo tak strasznie się pisze: „nie zdążyliśmy…”...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *