Jakby nigdy nic kolejna jesień mija…

Tytuł to nie ja wymyśliłem. Znaczy JA zdecydowałem, ze tam będzie, ale słowa takie ładne ułożył taki dwunożny, co ma czterokopytne nazwisko, a mianowicie – Józef Baran.

Jesień mija, chociaż taka kalendarzynowa to minie za jakiś miesiąc niecały, tylko już taki ziomp jest rankiem i wieczorem, że nawet Aresowi niespieszno wyjść na siku! To nie tylko zwyczajna jesień mija, ale taka wiecie, przenośna. Przeniośniowa. Nie młodnieją nam te zwierzaki…  a tu taki ziomp… Niektóre w ciepłych miejscówkach mieszkają, ale nie da wszystkich tyle miejsca. muszą się trzymać, bo co innego mają zrobić. Liczą na te domy…

Ten mały psiak dom miał już dwa razy… Może trzy, ale odkąd u nas mieszka, to dwa… Ten drugi miał kilka dni temu. O Nietku mowa.

Mały (pode mną mógłby przejść i bym nie zauważył), krzywy trochę, z tylnymi girkami ma coś nie teges… Nietek wie, że nie grzeszy pięknością. Nietek nie wierzy, że może być czyimś najukochańszym psem. Nie zabiega o to nawet… Biorą na spacer, to idzie, głaszczą, to super, ale jak przestają, to trudno… W sumie to smutne jest, że nie wie, nie umie, nie chce się domagać tego, co przecież należy się każdemu psu… Lubi każdego i cierpliwości jest w nim cały ocean, ale jakoś… wszyscy koło niego przechodzą jakby był jakimś Kwazimodo… To taki dwunożny z opowieści, co to był tak brzydki, że wychodził tylko nocą. Oczytany jestem! Nietek mieszka na widoku, Nietka nie widać…

Czemu wracał? Ach… bo piszczał w jednym domu. Bo na kogoś warknął. Raz. Po co się starać, żeby Nietek uwierzył, że będzie super? Oddać łatwiej… I raptem kilka dni temu pojechał do drugiego domu. I to nie było takie na hura! Dłuuuga rozmowa była. Baaardzo dłuuuuuugaaaa. Że tabletki Nietek musi brać, że jak będzie problem, to trzeba spróbować inaczej, że można zadzwonić po pomoc…. I było tłumaczone, że Nietek musi się przyzwyczaić, że w domu mieszka, że ten jakiś czas trzeba być cierpliwym i mu wybaczać kałuże na podłogach, że częste spacery, że się nauczy…. I było mówione, że jest behapsiorysta, że w razie czego pomoże! ….no… i tyle było tego gadania, że Nietek nie zdążył nawet nauczyć się na pamięć wyrażenia „mój dom”. Został odstawiony na swój dawny balkonik, do swoich dawnych psiumpli. Bo nie chciał brać tabletek. Bo sikał….

….byłem u niego wieczorem tego dnia. Nie odzywał się nawet. Wzrok miał wbity w podłogę. Psiolaska, co z nim mieszka spojrzała się na mnie takimi oczami, że byłem pewny, że zaraz wyleje się z nich całe morze łez. Broda jej drżała, ale nie chciała, żeby Nietek widział. Musiałem ich tak zostawić, bo sam bym nie wytrzymał….

I tak Nietkowi mija kolejna jesień. Mija, to mija. Wyprowadzą na spacer, to wyprowadzą. Pogłaszczą – super. Koniec głasków – idziemy dalej. Potarza się trochę w mchu, koślawymi łapkami pomajta na boki. I potem pójdzie dalej, niczyj… Bo nikt nie chce okazać mu tej cierpliwości, której widocznie potrzebuje więcej niż inni. Bo łatwiej powiedzieć „sika i nie je tabletek” i odstawić. Jak telewizor do sklepu. A niech się potem patrzy w ścianę i utwierdza się w przekonaniu, że nikomu nie jest potrzebny…

Nax ma szczęście, że znalazło się dla niego miejsce u nas, w biurze.

Naxowi właściciel odszedł tam, skąd się nie wraca…. przykre to bardzo, psiak został sam. Nie było nikogo, kto by go zabrał, u nas znalazło się dla niego miejsce. Całe życie w domu, pańcio na własność, a tu nagle schronisko i tylko odwiedziny dwunożnych, którzy takich jak on mają jeszcze ponad dwustu. Nax jakiś czas mieszkał z Legiem, a jak się zwolniło miejsce w biurze, to nasi stwierdzili, że będzie pasować. Grzeczny, nie konfliktuje się i potrzebujący jest, bo łepek mu skręca ciągle na ukos. Taki też jest trochę austytyczny. No i jak śpi, to nasi się pochylają i sprawdzają, czy Nax zipie, bo wygląda wtedy dość niepokojąco…

   Nie.przejmuje się chłopak. Właściwie to niczym się nie przejmuje. Po głaski przyjdzie, zaraz pójdzie, podje troszkę, nos sobie utytła, potem znów przychodzi do naszych do biura, popatrzy, co robią i będzie świecił takim brudnym nochalem ulepionym z karmy. Wgapia się tymi wielkimi oczami… czy na noś czeka…? Sam nie wiem, on małomówny jest. Czasami tylko wzdechnie, że tak już chyba będzie do końca, że nie zagrzeje na dobre miejsca w czyimś sercu. Pewnie, że nasi go kochają. Nasi kochają wszystkich! Ale wiecie, o co chodzi. W biurze ciągle coś się dzieje, chwili spokoju nie ma, chyba że jak już jest ciemno i nasi do domów pójdą. Wtedy zwykle telefony się nie odzywają i można pospać. Chociaż Nax się mało przejmuje, chrapie nawet jak tłumy chodzą!

Dobrze by było, jakby się spokojne miejsce na ziemi dla niego… może by się otworzył, może by się okazało, że to radośniejszy pies niż my wszyscy razem wzięci! …może ktoś da mu szansę i nie odda, bo nie reaguje na wołanie albo wogóle nie jest kontaktowy. Może on się musi przekonać i zrozumieć, że to naprawdę jego wołają i naprawdę może być dla kogoś najukochańszym psem na świecie z tą całą sierotkowatością…?

Wszystkim nam mija kolejna jesień jakby nigdy nic. Niektórzy dorośleją, dla niektórych to pierwsza jesień, dla niektórych kolejna, a dla niektórych… jakby nigdy nic życie ucieka… Jeszcze nie jest za późno, jeszcze się wiele może zmienić, jeszcze możesz kogoś przekonać, że jego życie ma sens. Jeszcze nie jest dla nich za późno na wypełnienie psich serc tym jedynym człowiekiem. Nawet, jeśli pokochają Cię na swój oryginalny sposób, to będzie najwyjątkowsza psia miłość….

Przekonaj siebie, potem przekonaj ich. Tylko najpierw znajdź w sobie tę cierpliwość, bo kolejnego pożegnania nie zniosą…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *