Ucięta łapa… to nie koniec świata, kiedy wygrało się w psiolotka!

Schronisko jest ogrodzone siatką. Zwykle piszemy o zwierzakach, które mieszkają po jednej jej stronie, tej zamkniętej… Czasami jednak piszemy o tej drugiej. Bo warto. Bo trzeba. Bo jak my wszyscy się uśmiechamy do monitorów, a czasem nawet oczy się spocą, to chcemy się tym podzielić. Bo warto. Bo sama w sobie historia ma morał i nie trzeba nawet go wynikać na końcu.

Kiedyś ten zwierzak też mieszkał w środku schroniskowego ogrodzenia, ale mu się poszczęściło. Orajuśku, jeszcze jak mu się poszczęściło………..

Zacznijmy od tego, że lat temu ponad dwa przywieziono do nas całkiem niemałego psa. Kremowy, kudłaty z ciemnym pyskiem, całkiem ładny! I dwie nasze poszły robić mu zdjęcia. Wyszło im dość nieszczególne, bo takie:

…ale lepsze takie niż żadne. Zwierz dostał na imię Linek. Chyba był przywiązany gdzieś linką, ale nie dam sobie głowy za to urwać…. W każdym razie pomieszkał sobie u nas kilka tygodni raptem i dał się poznać jako całkiem fajny pies.

Pewnego dnia pojechał do pewnego domu z pewnymi dwunożnymi… Wkrótce dostaliśmy wieści i wiedzieliśmy wszyscy, że to było TO.

…..tylko taka sprawa jedna wyszła…. NIE WIEM, jak ci nasi tego nie zauważyli tyle czasu, NIE WIEM, jak mogli w ogóle nie poznać z samego pyska, że Linek jest… LINKĄ! Wstyd jak stąd do końca wybiegu! Cóż, dwunożni, którzy adoptowali LinkĘ mieli dodatkową niespodziankę, ale właściwie się okazało, że nawet dla nich to lepiej.

Linka została przechszczhsz… przeszchszcz…. przechszczszczona na Raya i już było całkiem pięknie! Szybko się psiolaska wkupiła w nową rodzinę, a chwaleniu w wieściach nie było końca! Że nie brudzi, że inteligentna, że już reaguje na imię, że umie szukać zabawek i przynosić na komendę i bez, że i siada, i łapę podaje, że taka łagodna, że każdy patyk w lesie jest jej i każda pusta, plastikowa butelka w domu… Psi ideał! Znaczy psiolaskowy…

Kiedy dostaliśmy wieści kolejne, to nasi mieli ochotę wszędzie je poudostępniać i każdemu pokazywać, że DA SIĘ wakacjować z psem! Zdaje się, że nawet było zdjęcie na blogu kiedyś wrzucone… Bo tylko spójrzcie, Raya jeździła pociągiem…

…samochodem…

…a nawet takim jeździdłem bez kół, ale umiejącym po wodzie się poruszać! Magiczne takie… i Raya na tym też była!

Psiolaska światowa się zrobiła i udowadniała ze swoimi dwunożnymi, że SIĘ DA, jak się chce! Raya wygrała w psiolotka…

….aż tu nagle ostatnio się okazało… Dostaliśmy kolejne wieści… że jest źle… że do psiolaski się przyplątał ten, co do tyłu chodzi. Raczydło chole…..przebrzydłe…. Zaczęło się od utykania, leczenia stanów zapalnych, braku poprawy, badaniach i konlustacjach daleko-daleko….. I BACH, diagnoza – rak w łapie, który się jeszcze na płucka chyba rzuca…

…i ci rayowi dwunożni pisali, że decyzję muszą podjąć, czy zostawiają, jak jest, podają leki, żeby nie bolało i kiedy będzie już źle bardzo – się żegnają, żeby jak najmniej cierpieć… czy może lepiej podjąć walkę, która się wiąże z operacją i późniejszym długim leczeniem… Aż mi się oczy spociły, kiedy to przeczytałem! Jeszcze dostaliśmy z tym tyle fantastycznych zdjęć i wspomnień…

Raya pozwiedzała nie tylko okolicę, ale i kawałek świata, i nad wodą była, i w górach, tak fantastyczne życie, taka rodzina… i rak… Taka niesprawiedliwa niesprawiedliwość…

Trzymaliśmy kciuki i czekaliśmy na kolejne wieści. Pazury se obgryzłem tak, że teraz mogę się skradać po pozostawione w kuchni kanapki, bo wcale nie stukam, jak chodzę!

Aż tu nagle przyszły! Drżącą łapą otwierałem…. A tam……

 

I wiecie, że zryczałem się znowu!?

„Uznaliśmy, że psiak musi chociaż raz w życiu zobaczyć morze, więc z samego rana wsiedliśmy w samochód i obraliśmy kierunek – Międzyzdroje. Trafiliśmy świetną pogodę, a psiak wybiegał się za wszystkie czasy”

Czyli decyzja podjęta i już po operacji! Jeszcze w opatrunkach, jeszcze w fartuszku… Mogła zapomnieć o chorobie i o tym, że cokolwiek ją bolało kiedykolwiek… Z takimi dwunożnymi można iść na koniec świata… Nawet na trzech łapach.

Co będzie dalej? Jak to mawiają dwunożni – czas pokaże. Jeszcze nie wiadomo, co dokładnie w łapie psiolaski siedziało. Czy trzeba się bać, czy aż tak bardzo nie, jak będzie wyglądać dalsze leczenie… Na razie trzeba czekać. Na razie jest dobrze.

„Tak czy tak, zdajemy sobie sprawę że sunia żyje trochę na kredyt, dlatego każdą dłuższą wolną chwilę spędzamy na czymś fajnym.”

Jedno jest pewne – rodzina Rayi nie pozwoli, żeby jakiekolwiek złe chwile się przydarzały… Przede wszystkim myślą o niej, żeby jej nie bolało, żeby ona była szczęśliwa, żeby ona nie cierpiała… Wszystko robią, żeby ONA zapamiętała swoje życie jako coś najpiękniejszego, jak pełną przygód bajkę… Raya jest ich częścią i zawsze będzie, cokolwiek by się nie działo. Są jej Aniołami Stróżami, ona będzie już na zawsze ich… Co by się nie działo.

Teraz wszyscy trzymamy kciuki, żeby się działo jak najwięcej dobrego. Z tego złego snu Raya obudziła się na trzech łapach, ale wkrótce będzie przekonana, że nigdy nie miała czwartej. O ile już nie jest tego pewna…

Wszystkie zwierzaki mieszkające po tej samej stronie ogrodzenia schroniska, co ja, czekają na taką wygraną… Na takich dwunożnych, z którymi scalą się w taką właśnie rodzinę, w której KAŻDY jest ważny i o każdym myśli się tak, jak o sobie samym…

…może czekają na Ciebie…?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *