Zimno ostatnio i biało się zrobiło… Niektóre psy się cieszą! Chociaż pewnie wolałyby potem wracać jednak na miętkie posłanko we własnym domu, a nie do wysłomowanej budy, ale cóż… Wpływu na to nie mamy żadnego. Pozostaje nam się zebrać w sobie i czekać na tą wiosnę, maj, trawkę świeżą, mech napuszony, w którym będzie się można tarzać…
Czeka Kucyk, który może podziwiać naturę jedynie łapami i nosem, ewentualnie nasłuchiwać szumu drzew. Oczy postanowiły nie działać.
Nie ma co, imienia to on nie ma przypadkowo. Kucyk może nie ma wielkości prawdziwego kucyka, ale niedaleko ma…. Lubi też kopytkować po lesie, tu wąchnąć, tam coś sprawdzić, a jak się robi przerwę, to i można go nakłonić do porządnego miziania! Kucyki to lubią… Niestety zima mu nie służy, stawy mu się buntują. Chociaż w sumie nie tylko w zimie… ale stawy mają już to do siebie, że wogóle nie lubią zimna. I kucykowe stawy nie są inne. Psisko musi brać na stałe takie małe guziczki, co je Tabletkowa roznosi, i które sprawiają, że jest lepiej i raźniej się na spacery chodzi. Bez ciepłego domu to jednak się tak długo nie da…
Maja nie może się też doczekać Babel. Jak o nim pisałem ostatnio, to nie wyglądał szczególnie i jego zachowanie też pozostawiało trochę do życzenia… Trzeba mu jednak wybaczyć, Babel jest chory, ale już z coraz większą nadzieją patrzy w przyszłość.
Jeszcze mu żeberka wystają, ale nie ma co się na razie czepiać. W Babelu zamieszkało raczydło. Obrzydliwe takie… Na szczęście psioweci podjęli się leczenia i co jakiś czas wlewają w łapę Babela takie coś, co ma wykurzyć tego raka. Babel się lepiej czuje i już zrozumiał, że nasi nie są do zjedzenia! Za to nasi teraz mówią, że psiak jest do schrupania… Ja już nic nie rozumiem, najpierw on ich chciał zeżreć, teraz oni jego by chętnie… Dziwni są nasi czasami, ale co ja tam wiem, jestem psem. W każdym razie Babel się leczy i wierzy, że na wiosenną trawę wyjdzie już zdrowy! …i najlepiej z własnego domu…
Floki musiał wiele przejść…. Dobrze by było, jakby jeszcze przed wiosną odmieniło się jego życie.
Floki przypałętał się do pewnego domu w małej miejscowości pośrodku niczego kawałek od nas. Strrraszny to był dramat dla niego! Wszystko to był dramat – i schronisko, i nasi to też był dla niego dramat. Darł się przy każdym tknięciu palcem, jakby kto go prądem raził… Co mu się działo……..? Ja wolę nie myśleć…. Psia głowa jest za delikatna na to… Jego się pytać nie będę nawet, bo niech chłopak zapomni jak najszybciej o wszystkim, co było. Na spacerki wychodzi nieśmiało tak, jakby mu miało niebo na głowę spaść. Nasi nadziewają Flokim taki gustowny sweterek, co widzicie na zdjęciu, żeby mu zimno nie było i wymaszerowują do lasu, bo przecież trzeba kopytka rozprostować! Ech, oby szybko zastąpił w głowie to najgorsze – najlepszym. Nasi pomogą!
Widzicie, w śniegach i mrozach czekamy na wiosnę. Właściwie całe nasze życie schroniskowe to czekanie… Prócz tych chwil z dwunożnymi, bo wtedy nie czekamy na nic, wtedy jest „chwilo – trwaj!”. Rano czekamy na śniadanko, potem czekamy na spacery, potem czekamy na kolację, potem czekamy na kolejny dzień. I tak mało tego czasu z dwunożnymi… A tak byśmy chcieli jednak być z nimi przez większość dnia, a najlepiej przez cały, a nie tak na chwilkę, godzinka i koniec…
Ech, czekamy dalej, brrrrniemy do tej wiosny, na pewno część z nas będzie go witać w domach! Trzymajcie kciuki, żeby Kucyk, Floki i Babel też już wtedy mieszkali u siebie…
Na koniec muszę o kimś wspomnieć… Ktoś spotkał się ze swoim właścicielem, znów są razem… Zwykle tego nie czujemy w takich przypadkach, ale tym razem spłakaliśmy się z żalu po same pazury… Bo mógł jeszcze u nas posiedzieć, mógł go ten jego dwunożny tak szybko nie odbierać… Widocznie tęsknił… My też teraz tęsknimy, Nax… Chodziłeś sobie cichutko szukając rąk, w które mógłbyś włożyć swój łepek… Trafiłeś do nas, bo Twój dwunożny odszedł tam, skąd się nie wraca… Teraz Ty też już nie wrócisz, ale my któregoś dnia polecimy do Ciebie…
…do zobaczenia…