Wam napiszę, że dawno nikt mnie tak nie wyróżnił! Jak przeczytałem nad ranem wiadomość do mnie (prawdziwie DO MNIE!), to mało z krzesła nie spadłem i jeszcze musiałem wołać Arona, żeby potwierdził, że widzi to, co ja… Widział. Całe szczęście!
Otóż, napisali do mnie (specjalnie do mnie!) z zapytaniem, czy bym nie chciał zrecenzować takiej książki pewnej. JA! ZRECENZOWAĆ!!!! Jestem psem przecież, w dodatku ze schroniska, i mieszkam w takim mieście, co to może i małe nie jest, ale też do wielkich nie należy, i mnie zapytali! Aż odpisałem, czy aby na pewno JA, bo przecież… no psem jestem… i się tak zachlipałem ze wzruszenia przez to, że ktoś mnie zauważył i tak poważnie się spytał o tak poważną rzecz, że mnie musieli od klawiatury odpędzać, bo bym ją zepsuł tą ulewą łez, a siorbanie by nocnego stróża przywołało…… Jak rano wstałem, to pomyślałem, że mi się śniło, ale jak wlazłem na pocztę jeszcze raz, tak dla pewności tylko, to znalazłem takiego samego majla (wiadomość znaczy elektroniczną taką) i tak samo było tam napisane, że jeśli zechcę, to przyślą mi książkę…
Chciałem! Bo książka o psach, się nawet Psie Sprawki nazywa, w dodatku schroniskowych w dużej mierze, to tak jakby przecież do eksperta by miała przyjść. Znaczy do mnie. Bo ja też pies jestem i też w dodatku schronisko znam na wylot! I uznałem, że kto jak kto, ale MNIE nie wypada odmawiać, a i chęć mnie naszła, żeby zobaczyć, co tam każdy będzie mógł przeczytać o już-nie-bezdomniakach i czego się dowiedzieć, bo tam jeszcze poradnik miał być (i był!).
Jak tylko napisałem, że to zaszczyt taki i że naturalnie bardzo chętnie przeczytam i się wypowiem (znaczy wyszczekam), to zaraz na drugi dzień miałem paczkę w swoich łapkach. Trochę trwało zapoznanie się, bo wiecie, jak mi taki post zajmuje całą noc, to co dopiero przeczytanie książki!
Zacząłem czytanie od okładki. Dwunożni mówią, że nie można oceniać książki po okładce, ale jak zobaczyłem, co było napisane u góry, to wybaczcie, ale już oceniłem i się nie wstydzę. Otóż, na samej górze jest napisane:
Autorka cały zysk z tej książki przekazuje wybranym schroniskom
Nooooo, to jak tu nie oceniać!? Co prawda książki nie oceniłem, ale autorkę pokochałem już sercem mym pojemnym i wiernym! …chociaż nie wiedziałem, kim jest, bo co ja o świecie mam wiedzieć mieszkając za kratami? Nocami to ja odsypiam, a jak siadam do komputera, to nie po to, żeby fruwać w internetach… W każdym razie tym razem poszukałem! Autorką książki jest taka dwunożna laska, która się nazywa Joanna Krupa. I wiecie co, jak wyszukałem w necie, to aż zgłupiałem. Bo mi wyskoczyły same zdjęcia takie super ekstra z taką laską, że hoho (znaczy ja psem jestem, to się na urodzie dwunożnej nie znam, ale zdaje się, że ładna!). I w strojach różnych takich, i ta sierść na głowie tak różnie zaczesana, raz w górę, na bok, raz fale, raz bez… I tak stwierdziłem, że to pewnie nie ta, bo przecież gdzieżby tam, żeby taka ważna dwunożna zajmowała się bezdomniakami, jeszcze pisała o nich… Ale tak siedliśmy z Aronem, porównaliśmy zdjęcia z książki… i potem jak poczytałem wstęp… NO ONA! Najprawdziwsza WAŻNA dwunożna pisze o nas! O bezdomniakach! I jesteśmy dla niej ważni, i ona nas rozumie, i wybacza różne tam takie psie rzeczy przypadkowe, i się okazało, że ona od dawna pomaga domów szukać, i sama ma psów sześć… I się wzruszyłem znowu, bo nie dość, że ma możliwości, to z nich korzysta! Nie tak, jak wielu, którzy mają jak i mają za co, ale nie robią nic. A ona robi, ta Joanna… Wie, że może zmienić wielu ludzi, może zmienić świat wielu psów i próbuje, działa, walczy, krzyczy w naszych sprawach i sama też działa całą sobą… Jest taka NASZA….
Co do książki, bo się rozwlekłem… Otóż, najpierw przeczytałem kilka historii o podejmowaniu decyzji, wybaczaniu, walce z przeciwnościami i z samymi sobą, zdobywaniu zaufania, rozczarowaniach, ale i o nie poddawaniu się, szczęśliwych zakończeniach, zdobytym spokoju, cieple i miłości.
Opowieści, po których mi się nie raz historie moich psiumpli przypominały, po których musiałem biegać po szmatkę, bo nie wypada moczyć książki tak ładnie wydanej, a mi nie raz coś z oka kapło… Nie to, że się zryczałem, przecież ja nie płaczę, jestem psem poważnym! Ale wiecie, jak się czyta takie mądre rzeczy:
Możesz sobie siedzieć w żałobie trzy lata, ale od tego żaden pies nie będzie miał lepiej
Albo takie smutne:
Trzeba ją [Melanię] wynosić na rękach [z kojca]. Ale nawet postawiona na trawie natychmiast się na niej kładła. Kupka nieszczęścia. Obsiusiana, brudna. Była jak skazaniec czekający na wyrok. (…) Po którejś z wizyt mąż powiedział: „Może jednak weźmiemy innego?” „Nie mogę – odpowiedziałam – już jej obiecałam, że ją stąd zabierzemy.”
…to się siorbie potem ze wzruszenia… A jak się czyta takie:
Starszemu psu zmienimy smak karmy i potrafi mieć problemy z żołądkiem. Lara zje paczkę świeczek i nic jej nie jest.
To można się wzruszyć z radości!
Tych cytatów, to ja bym tutaj mógł wrzucać do jutra, bo jest pełno takich mądrych zdanek i do siorbania, i do szczerzenia się też. Problemy, przeciwności, trudne decyzje… pojawiają się częściej niż się wydaje, ale warto walczyć, bo przecież często jeśli nie Wy, to kto… to może nikt…
Po tych historiach jest poradniko-przewodnik dla wszystkich, którzy chcą adoptować albo adoptowali właśnie jakiegoś swojego nowego psiumpla albo psiumpelkę. Muszę przyznać – czytałem krytycznie. Bardzo! Niektóre rzeczy nawet kilka razy, żeby wiecie, było profesnojalnie w pełni. I z łapą na klacie przyznaję – sam bym lepiej nie napisał. Tutaj nie słodzę, nikt mnie kulkami nie przekupił – naprawdę jest dobrze. Poza dwiema czy trzema rzeczami może, ale to takie wiecie, moje czepianie się i tak już mam, że cośtam zawsze muszę zauważyć. Można w drugim wydaniu uwzględnić czy coś. Nawet nie trzeba będzie mnie wymieniać z tyłu jako wrrredaktora, nie ma sprawy… (Zainteresowanym podam majla!)
W tym przewodniku jest opisane, jak z grubsza działa schronisko, procedury i takie tam. Muszę przyznać, że u nas jest bardzo podobnie! Znaczy i porządny przewodnik i porządni my!
I jest tam pełno bardzo ważnych rzeczy, które trzeba wiedzieć przed adopcją, które pomogą podjąć decyzję, które zwrócą uwagę na wiele spraw, o których czasami się nie pomyśli, bo nie zawsze się wpadnie na to. Sam tak mam, to wiem. Na przykład jak pochopnie zdecydowałem się wyżreć coś z kosza, to się potem okazało, że mnie brzuch bolał… A jakbym przeczytał, że „uważaj, bo jak zjesz, to rozboli”, to bym się przynajmniej zastanowił, czy warto… I tu nie chodzi o zniechęcanie do czegokolwiek, ale o takie dobre i odpowiedzialne podejście do tej jakże istotnej sprawy! Potem poczytacie o początku przygody, szukaniu dla siebie przyjaciela, a po szczęśliwym wyborze będziecie mogli się zapoznać z tym, co dalej robić i jak. Nawet o kilku problemach jest i o jedzeniu, i o szczepieniach, a co mi się podoba – wszędzie jest podkreślane, że należy działać spokojnie i pozytywnie, bo karami i strachem niczego się nie zdobędzie. To takie ważne i też o tym zawsze trąbimy! Ja bym to nazwał „Co każdy dwunożny i jego psiumpel wiedzieć powinien”.
Dodałbym kilka rzeczy, ale to takie wiecie – drobiazgi i w sumie nie wiem, czy je tutaj pisać, bo musielibyście najpierw przeczytać książkę… Tylko tak bym się od tej mojej schroniskowo-doświadczonej strony doczepił letko, ale nie bardzo jakoś specjalnie.
(Wiem, że wyglądam smutno, ale nie poradzę, mam taki twarzopysk. Rzadko się uśmiecham… Tak mi melachnolijnie.)
Znów się rozwlekłem z tekstem, ale wiecie, nigdy nie pisałem o czyimś pisaniu! Nie wiem, czy mi wyszło, ale się starałem. Zawsze się staram. Nie wiem, czy ta dwunożna Joanna mnie nawet przeczyta, marzyć nie śmiem, bo co tam ja, taki pies piszący po nocach bloga w porównaniu do kogoś z takimi możliwościami, że jeszcze się wydaje książkę i każdy może kupić, a na dodatek wszystkie te monetki pójdą do bezdomniaków… Jakby mnie wydali to też by poszły! A co!
Muszę jednak napisać, że bardzo dobrze, że jest taka książka. Dotrze do wielu, którzy się wahają, którzy nie wiedzą, jak zacząć całą przygodę, którzy może gdyby nie te opowieści, to by stwierdzili, że przygarnięcie psiumpla to nie dla nich, a przeczytają, że jednak inni mieli podobne rozterki i dzięki temu może rozwieją te własne. I ci, którzy są pewni, że chcą mieć psa, ale akurat nie mieli wcześniej, albo nigdy ze schroniska, też się przygotują bardziej i nie będą musieli szukać nigdzie, tylko tutaj już większość informacji znajdą. I w ogóle wszyscy, którzy chcą się jeszcze bardziej utwierdzić w oczywistym przekonaniu, czy warto pomagać, też niech przeczytają… I w ogóle wszyscy…
…a najlepsze jest to, że jak już ktoś przeczyta i pomyśli „pojadę chociaż zobaczyć, jak schronisko wygląda od środka, wcale nie adoptuję nikogo, bo to jeszcze nie czas, tylko zobaczę…”, to z tyłu jest całkiem obszerny spis schronisk…
…i już nie będzie mógł powiedzieć „nie wiem, gdzie tu w okolicy jakieś jest…”. Już będzie wiedział.
…już się rozmerdają ogonki, już nosy będą wyłapywać ten jedyny zapach, który któryś ze szczęśliwców będzie czuć obok do końca życia…