Ależ masz paszczę!

Jesteśmy zwierzakami, co tu kryć. Mamy łapy krótkie albo długie, ogony zakręcone albo proste, uszy sterczące albo nie. Mamy też paszcze, a w nich zębiska wielkie i dużo! Znaczy zazwyczaj, ale o tym potem. W każdym razie dzisiaj o tym, jak to groźnie wygląda, aaaa wcale nie jest! …a w każdym razie nie musi być.

Zaczęło się od tego, że jedna z naszych przy porannym obchodzie chciała zrobić zdjęcie kojca Kilego, bo zabawki jakieś leżały, czy coś… Okazało się, że Kili jednak był jeszcze nieuczesany, nieprzygotowany do tego, żeby się pokazywać, a już tym bardziej na fotencjach… Wyszło więc tak:

…jak mi ta nasza pokazała zdjęcie, to się chciałem zapytać, od kiedy mieszkają u nas tygrysy, ale nie spytałem, bo przecież i tak by szczekania nie zrozumiała…. Zobaczyła jednak moje przerażenie i powiedziała, że to Kili. Uffff…..

Kili wygląda zazwyczaj tak:

Rzadki okaz! U kogo jeszcze możecie zobaczyć czarne kropki na szarych kudełkach?! Chyba, że macie szarego psa i wchlupie się w błoto… Kili ma to fabrycznie, od urodzenia taki uroczy. Znaczy zewnętrznie… Wewnętrznie to tak jest różnie, bo nie do każdego spojrzy łaskawszym okiem. Nasi do tej pory nie wiedzą, co mu się w niektórych nie podoba, ale bywa tak czasem, no trudno. W końcu Wy też nie zawsze lubicie każdego prawda? Zwykle jednak grzecznie maszeruje do lasu. Nie jest też szczególnie wylewny, chociaż spacery lubi bardzo, najlepiej długie, i najlepiej przy boku jakichś fajnych dwunożnych i ekstra psiolaski. Kto wie, może w domu z czasem stałby się pieszczochem? A może na zawsze zostałby takim… Kilim? Mam nadzieję, że się kiedyś przekonamy i że ktoś go pokocha niezależnie od tego, czy Kili pokocha go skrycie czy całkiem jawnie i na całego.

Saba zwana też Azą lubi się bawić w Psiodzillę!

…może akurat ktoś powiedział, że powinna schudnąć, albo że na pewno daleko nie pobiegnie, czy jak? Na szczęście to bardzo kumpelska psiolaska i wcale nie ma zamiaru nikogo pożreć. Zazwyczaj wygląda tak:

I właśnie, że daleko biegać potrafi! Przebiec kilkanaście kilosów to dla niej tyle, co dla mnie dostać się do kosza na śmieci. Nic wielkiego! Nie wiem, czy dalej z niej taka maratonka, ale ze dwa lata temu to na luzie… Młodsza się niestety nie robi, lata lecą, a rodziny, która chciałaby mieć ją w swoim stadzie – nie widać… Że jedynym zwierzem musi być w domu? A cóż w tym wielkiego? Bo to mało takich psów… Saba nie miała szczęścia, prawie ją zagłodzono, nie wyprowadzano wcale, mieszkała w takim brudzie, że… FUJ… Przecież do końca życia w schroniskowym kojcu mieszkać nie może. Nie może i koniec.

Jak się Mandi dowiedział, że będę pisać o paszczach, to zaraz mnie zawołał i powiedział, że on też chce! …no to powiedziałem, żeby się pochwalił zębiskami… nooooo, pięknie mu wyszło, nie ma co…

Nie chciałem jednak, żeby było mu przykro, więc już powiedziałem, że o nim napiszę, tylko potrzebuję jeszcze jednego zdjęcia, z normalnym wyrazem pyska.

…………………….

….tego no………

Sierściuch nie umie inaczej, no trudno. Znaleźli go z połamaną szczęką, miał składaną przez kociowetów. Może jeszcze nie do końca mu się wyprostowało, może zawsze będzie tak… oryginalnie ładny. Nadrabia jednak zachowaniem, bo jest tak miziasto-przylepiasty, że ciężko go odkleić! Tupta pod kratami, jak tylko kogoś zobaczy, a jak tylko się otworzą, to ten zaraz się wyleeewaaaa z klatki, żeby tylko na ręce go wziąć, na ramionka położyć, on się wcierać będzie. Taki to sierściuch jest wylewny! Też nie miał szczęścia, jak Saba. W domu nie chcieli o niego dbać, potem wystawili go na dwór, a po tym połamaniu przez dobre kilka dni nikt nie miał zamiaru mu pomóc… Taka to historia. Należy mu się dom ciepły i dwunożni, w których będzie wcierał sierściuchową miłość!

Ostatnia w temacie – Arika, która pokazała wszystko, co ma!

  

Zdaje się, że kichała, czy jak… Może trawsko posmerało pod nosem. Przez resztę sesji była już piękna!
 Niedawno do nas przyjechała, z półtora tygodnia temu i na właściciela czeka, który się pokazać nie chce…. Nieśmiałe to psiodziewczę, ale na spacerek jest pierwsza! Pewnie chodziła sobie regularnie na przechadzki, bo jak tylko szeleczki na plecach poczuje, to już jest gotowa do wyjścia, byle dalej. Domowa może była, a u nas tak mało tego domu… Z takimi kudełkami pewnie szybko kogoś znajdzie, nawet, jak nie zgłosi się ten JEJ dwunożny. Oby! 

Ufff, widzicie, nie ma co się bać pełnych paszcz, bo mimo imponujących kłów potrafimy być całkiem uroczy.

Dziś krócej! Dumny jestem sam z siebie, że mi się zwięźlej udało, bo to ostatnie, to już przesadziłem… Jeszcze te PeeSy mi się dopisały zupełnie niespodziewanie, jakiś brak kontroli mi się wkradł, czy co. Jeszcze mnie zwolnią! Hasła zmienią! I Aron będzie pisać z tym swoim wiejskim akcentem. Jeszcze by tego brakowało…. Chociaż pewnego dnia przecież mnie też zabraknie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *