Wojna!

– Leeeeeooooon! Leeeoon! Pakuj się!

– Hę? Co się dzieje?!

– Nie słyszysz?? Szczelajo! Wojna! Do piwnicy musimy zejść! Tak żem czytał!

– …a gdzie ty masz tu piwnicę…? Zresztą nieważne! Czy ty wpadłeś na ścianę, czy jak? Ze schodów spadłeś? Głowa Cię nie boli??

– Słyszysz?? O! Znów HUK! Nadlatuje nieprzyjaciel! Polecę psiumpli wypuszczać, Ty się sierściuchami zajmij! WSZYSCY ZGINIEMY!!

– Aron!! SIADAJ NA ZAD!! To żadna wojna! To Sylwester!

– …kto…? Jakiegoś nowego psa przyjęli? Co oni mu do jedzenia dali, że tak…

 – O Matko Suczko! Wcale nie o to chodzi! Sylwester to taki dzień, co jest ostatnim w roku! I po nim przychodzi rok nowy i ta noc jest jakaś dziwnie ważna dla dwunożnych. Ci muszę tłumaczyć jak szczenięciu, a chodzisz po świecie tyle już…

 – Dobrze wiesz, żem mieszkał w komórce! Kto mi miał wyjaśnić, że jak co roku się usiłowałem przykleić ze strachu do betonu, to wcale nie była wojna?! Że jak się miotałem na tym kawalątku łańcucha, a moja psiumpelka wydrapywała pazury, byle się zakopać w twardą podłogę, to było jakieś ŚWIĘTO!?

…większej durnoty nie słyszałem….

I myślicie, że tylko ja tak? A skąd! Foxer też trzęsie portkami…

Zresztą znaleźli go jedni dwunożni podczas burzy. Znaczy on ich znalazł i nie chciał się odczepić, bo jednak z kimś to raźniej niż samemu. I skoro trzaski piorunów były straszne, to wiecie, co on czuje, jak nad głową tak całą noc piorunuje kilka razy głośniej?! Toż to dramat jest! Buda wydrapana, serce roztelepiałe całe, uszy to już tak przyklapłe, że powoli zaczęły wrastać w sierść….

Ale Wy macie ŚWIĘTO.

Sierściuchy inaczej? A co, one mają inną pompkę? Głuche są? Bynajmniej!

Filetka demonstruje, jak wygląda sierściuch podczas petardofajerowania. Mało jej paczałki nie wypadną, mało uszy nie odfruną do tyłu całkiem… W domu to mają jak się schować za kanapę, w najdalszy kąt szafy, w ręczniki jakieś czy coś, a u nas? Posłanko, kuwetka, miseczka, trzy ściany i kraty. Koniec. Cały świat. W co ma się wcisnąć? Jak przeżyć ten koniec świata?

…ale ŚWIĘTO, nie…?

…i trzeba już od tygodnia świętować, prawda…?

…ja wiem, że ważne jest, że coś się kończy, coś zaczyna i każdy myśli, że lepsze. Znaczy Wy tak myślicie. My jakby mniej. Dla nas tej nocy kończy się świat i wcale nie jesteśmy pewni, że zacznie się jakiś nowy o poranku….

Ja wiem, że mnie to pewnie czytają same zwierzoluby, bo kto by tam inny wlazł. I pewnie Wy nie szczelacie. Ale może jednak Wam też w głowie zaświtała myśl, że może tak jedną petardkę, jeden maciupeńki fajerweruś.

Podpowiem – NIE.

Wydaj monetki na dwunóżniątka chore, na czterołapki poczebujące, sobie coś kup, jak bardzo nie chcesz pomóc! …ale nie krzywdź….

Bardzo proszę JA, w imieniu własnym i innych zwierzątek wszelakich.

Bo nam nic nie da, że wiemy już, że to jakieś ŚWIĘTO. Mi to nic nie da, że wiem, że się wszyscy cieszą. Mi do cieszenia się wcale nie jest blisko. A co, jak naprawdę niebo spadnie mi na głowę? Co będzie, jak farejwerk nie wybuchnie tylko zleci z hukiem i faktycznie się świat skończy? Co to będzie, jak jednak nie obudzimy się rano…? Głowa moja może i wie więcej, ale pompka się przekonać nie może i będzie się telepała całą noc. Poza tym JA to może wiem, a przecież tyle lat myślałem, że wojna. I prawie wszyskie zwierzątka tak myślą, bo kto ma im wyjaśnić…? Zresztą wyjaśnianie nic nie da, i tak będziemy się telepotać…

…bo ŚWIĘTO, nie…?


Chciałem jeszcze coś napisać, trochę nie na temat, a trochę jednak wojennie, bo się naszym taki bojowy nastrój włączył….

…………..

….

…a dobra, napiszę.

W skrócie tak. Każdy wie przecież, że umiem krótko.

Właśnie.

Otóż……

Pewnego dnia weszła do biura dwunożna pewna. Chciała adoptować jakiegoś mojego psiumpla, dłuuuugoooo wybierała, dumała, pytała, ale nic jakoś jej nie podpasowało. Bywa. Przyszła tydzień później trzymając pod pachą takiego plaskatopyskiego, wielkouchego, francuskiego pieska…

Pochwalić się przyszła? Że taki super i się cieszy, że go ma? …..a skąd….. Przyszła, żeeeebyyyyy… go oddać! Bo wzięła go sobie z internetu, znalazła gdzieś na jakimś oeliksie czy czymś takim i akurat jak od nas wyszła tydzień temu, to postanowiła wziąć takiego rasowca, tylko…. taka bezczelność…. bo się okazało, że francuski piesek jest prawdziwie francuski i byle czego jeść nie może, bo leeeciii z niego przy każdej okazji i ona była u psioweta (się mi wierzyć nie chce) i ten stwierdził, że to na pewno alergia i ona stwierdziła, że co to za oszukaństwo, bo przecież rasowy jest, to jak to CHORY i jakiś alergiczny, i jak to z takimi problemami z jedzeniem?! Dwunożna więc przyniosła kluska i chce oddać. Bo tak. Bo ta alergia. Bo jednak jest za mało francuski. Albo za dużo. Bo chory jakiś.

….nasi powiedzieli to, co zwykle – nie przyjmujemy psów niebezdomnych. Nie można i już. Bo my schronisko dla bezdomnych jesteśmy, a nie domnych. Możemy pomóc domu szukać, zdjęcie zrobimy, ogłosimy, takiego bulgota, w dodatku frąsuskiego, i raz-dwa ktoś weźmie! Jedno jeszcze zrobili, zanim dwunożna z uszastym sobie poszła. Wszczepili uszatemu tą maciupką fasolkę, która pozwala od razu się dowiedzieć, gdzie taki zwierz mieszka i do kogo dzwonić, jak się znajdzie, kto właścicielem jest. Dwunożna papierek wypełniła, wypisała wszystkie dane, podpisała się, zabrała francuza pod pachę i poszła…….

…….tylko daleko nie zaszła. Znaczy ona tak. Bulgot nie.

Niedługo po ich wyjściu wszedł dwunożny trzymając pod pachą….. francuskiego, plaskatopyskiego, wielkouchego psa….. Brzmi znajomo? Znajomo też wyglądał…. i miał zupełnie znajomą fasolkę w szyi…. To był ten sam francuz. Gdzie siedział? Na przystanku…….

Jestem dobrze wychowany i nie będę przytaczał słów, jakie padły…… ale bojowo się zrobiło bardzo.

I cóż…. i niespełna roczny, frąsuski bulgotek o imieniu Tedi będzie pewnego pięknego dnia szukał domu….. lepszego jednak… gdzie nikt nie będzie miał pretensji, że są jakieś rozstroje jelitkowe, gdzie będzie się kochać i zmarszczki na czole miziać co dnia….

ech….


…byle przetrwać noc….

9 komentarzy

  1. Pamiętam Malina, który zwiał z domu wystraszony wybuchem petard. Właściciel odnalazł go w schronisku po roku… akurat na święta Bożego Narodzenia. Ciekawe co teraz u chłopaka 🙂

  2. Jestem jednak za oczyszczeniem rasy ludzkiej z takich elementow. I tak mamy przeludnienie.

    • Popieram w całej rozciągłości.

    • Ja również popieram takie rozwiązanie. Niestety, dla niektórych osób jakikolwiek inny rodzaj wyciągniecia konsekwencji jest już niewystarczający i nieskuteczny. Trzymajcie się dzielnie nasze kochane czterołapy. Wszystkiego najlepszego w nowym roku!

  3. Sylwester- wiadomo nie poradzimy. Strzelać będą. oby tylko nie zaczybali prób miesiąc wcześniej. Ten jeden dzień przetrwamy. Natomiast historia buldożka- całe szczęście że nie wymyśliła innego sposobu pozbycia się psa. Pies jednak miał szczęście w nieszczęściu. Teraz już może być tylko lepiej.

  4. w takiej sytuacji właścicielka powinna zapłacić schronisku równowartość rocznego utrzymania psiaka -ja bym tam nie odpuścił,tylko że zauważyłem ze takich niespełna rozumu którym się wydaje że wszystko im wolno jest coraz więcej,a przeciez jakieś normy powinny obowiązywać

  5. Zdjęcia Takich ludzi jak TA kobieta to w Internecie i w telewizji powinno się publikować z dopiskiem „nieprzyjaciel zwierząt” oraz wydać zakaz posiadania jakich kolwiek zwierząt. Jak tak można? Co do petard to zawsze mi szkoda było zwierząt które tak panicznie się tego boją. Słyszałam że niektóre miasta zrezygnowały z petard na rzecz pokazu świateł laserowych…fajna sprawa…zawsze to trochę ciszej… Ps. Fantastyczne to 1 zdjęcie Arona…ta mina….??

  6. Trzymajcie się ciepło nasi wszyscy czworo
    nożni, wiem, że to czas dla Was okrutny i że to człowiek wam zgotował takie chwile.Przepraszam….Nowego Roku z was wszystkich i pustego schroniska !

  7. Siedzę z Todziem i staram się by nie zwariował, aż się boję myśleć co będzie o 24 tej.. Ehh…szkoda wszystkich piesełków, a tych których nie ma kto przytulić ogromnie szkoda. 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *