Są nakolankowe, naręczne i… hymmm….

Nie wszyscy się pchają bez pytania na ręce czy na kolana, sporo u nas jest albo wycofańców albo tych bardziej kurturalnych, którzy czekają na specjalne zaproszenie, a czasami i po zachęcie wcale się nie pchają z łapami i zadem, żeby wleźć na dwunożnego.

Dziś jednak nie o nich.

Dziś o tych, którzy się nie czają, którzy mają w nosie, co się o nich myśli, którzy stwierdzają, że może jak nie teraz, to nie wiadomo kiedy albo nigdy, więc się pchaaająąą, ile wlezie! Byle być bliżej!

Nie będzie to dziwne, jak napiszę o Manuku. Trąbię o nim i trąbię, i jakoś nic… Może tym razem…

Bo Manuk jest malutką, chodzącą, ogromną radością! Taaaak, tak jak napisałem – jest malutką radością nie mającą granic! Jak tylko dwunożnego zobaczy to przecież mało się nie zamerda do omdlenia! Mało się nie zapowietrzy! Leeeciiii, mało łapek nie pogubi, byle być szybciej, bo wtedy będzie dłużej przy kimś, a jak będzie mieć szczęście, to i na kolana wlezie i nie da się zgonić! Taki jest Manuk. Tylko nikt mi nie wierzy, czy jak…? A to takie pocieszny, siwopyskaty psiumpel dla każdego…

Specjalnie nie trzeba też zachęcać Tortilli.

Przy lesie ją znaleźli jedni dwunożni i było to o ile dziwne, że leśnego sierściucha nie przypominała wcale a wcale! Każdego traktuje jak starego znajomego, do każdego się garnie, przy każdej okazji. Na kolana wlezie, rozejrzy się, zagada i zwinie się do spania, jakby robiła to u tego dwunożnego od zawsze. To fajna odmiana przy nieśmiałych sierściuchach, które są przerażone nowym miejscem i naszymi, chowają się w kąt i prychają… Tortilla nie – ona wszędzie i u każdego się czuje jak u siebie! Już trochę u nas mieszka, pewnie właściciel już się nie zgłosi…

Od prawie-wojennej nocy mieszka u nas Fajerka.

Cudo takie kropiaste przychało do nas z jeszcze cudniejszym psieciakiem. Każdy się nim zachwyca, więc rekramować go nie będę, bo nikt by do końca nie doczytał… Psiomatka dba o niego bardzo i broni przed każdym złem, a że naszych na początku nie znała, to i naszym pokazywała, że kto jej Kleksa by chciał skrzywdzić, to z nią do czynienia mieć będzie, aaaleee… szybko wyniuchała, że nasi są dobrzy, więc nie dość, że pozwoliła Kleksowi porobić zdjęcia, to jeszcze sama zaczęła zazdraszczać i pchać się na ręce i kolana, bo przecież nie będzie od niego gorsza! Jej też się należy! …może się zgłosi właściciel jej czy coś… Przecież niemożliwe, żeby ktoś celowo ją wyrzucił z psieciuchem, prawda…?

Plaki też nakolankowy!

Ten to będzie mógł się chwalić bliznami… Jak trofeła! Sierściolaski będą się oglądać! Skąd taki frankensztajnowaty jest? Wlazł pod maskę samochodu i tak jakoś niezbyt szczęśliwie, że mu bok zdarło… I tak miał szczęście, jego brat miał zbyt bliskie z jeździdłem… Można napisać, że Plakowi się udało. Sierściuch bardzo potrzebuje ciepełka, dlatego pchaaa sięęę do dwunożnyyych! Nie schodziłby z kolan! Jak się za mało go mizia, to sam się zaczyna miziać o ręce, nie czai się, należy mu się i koniec! Oby znalazł wreszcie jakieś kolana na zawsze…

No i tego no… było o tych nakolankowo-naręcznych, a teraz będzie o… ekhem… no nie wiem, jak opisać, więc zacznę na razie z innej strony.

Przyjechała do nas taka psiolaska.

…zaapaaach…. o Matko Suczko… Niezbyt wrażliwy jestem, a musiałem wyjść, bo nie szło z nią w jednym biurze siedzieć. Kto tam wie, co tam się działo pod kudłami. Tak wyglądał tył:

Myślałem, że jakieś zwierzę się jej uczepiło, ale nasi zaraz chwycili szczyżarkę i nożyczki w ręce i się okazało, ze to znów tylko i aż sierść… Powoli wyłaniała się całkiem zgrabna psiolaska, dla której kolana są zbyt oklepane, więc postanowiła się usadzić… no tutaj:  

Rekunia, bo tak ją nasi nazwali, ambitnie pnie się w górę!

Udało się ją prawie całkiem oszczyc:

Tak całkiem to nie, bo musiała mieć namordnik, niezbyt jej się podobało… Trzeba jednak przyznać, że się nasi spisali, właściwie większość psa poszła w śmieć!

Może się ktoś zgłosi po psiolaskę (chociaż kto ją teraz pozna!), a może będzie szukać za jakiś czas nowego domu… zobaczymy, oby dla niej się wszystko dobrze skończyło!

A jak już jesteśmy przy zwierzakach nakolankowych, naręcznych i na…nadekoltowych… Jam jest pies nastertowo-nakocny!

Jam prawdziwy ksionżę na ziarku… kołderki!

Nasi coś sprzątali, czy coś i nawalili koców i kołderek do pudła. Stworzone dla mię przecież!

Miętko, ciepluchno, wyjątkowa dobra ilozacja od podłogi… Potem coś marudzili, że nie po to to wszystko, że jestem jak kot, który w każde pudło wlezie, że mam tyle posłanek, a musiałem wejść w jedyne nie dla mnie… Mało słuchałem, i tak mnie kochają! Nie mają wyjścia, przecież nikt mnie nie chce, muszę tam mieszkać…

…ale jakby ktoś szukał sierściucha, który będzie grzał nogi, psiumpla do włażenia na ręce, czy wyżej jeszcze, albo  takiego wytwornego arystokocokraty, to wiecie, gdzie nas szukać…

2 komentarze

  1. Kolejne bezcenne fotki Arona :* Powodzenia dla wszystkich nakolankowych i nieśmiałych czterołapów!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *