Kiedy furtka zamyka się za kimś ten ostatni raz, a blondynki płaczą po kątach…

„…było nas trzech, w każdym z nas inna krew…”.

Dobra. Troje.

A teraz zostałem sam. I przyznam – nie wiem, jak zacząć. Co innego wtrącać się komuś, co innego podchwycić temat i sobie napisać, a co innego być pewnym, że przecież w nocy się napisze tekst sam, a tu nie ma komu i spadło to na mnie.

I znów się policzki zmoczą, i znów będą pytania, co to teraz będzie, a cóż ja, biedny Leon, będę miał niby na to powiedzieć?

Fakt – będzie mniej wstydu, bo przecież Aron pisał tak, że słowniki przewracały się na półkach… Niby dwunożni pisali, że to takie zabawne, ale już ja wiem, to z politowaniem te uśmieszki były… Nic mu nie mówiłem, on się cieszył, to nie chciałem mu odbierać tej radości. Co innego mu pozostało?

Nie idzie mi to pisanie tak bardzo, że sobie nawet nie wyobrażacie. Zaczynam, kasuję, znów zaczynam i znów kasuję. Albo jeden wyraz, albo od razu dwa zdania, jest źle… Nie miałem się nawet jak przygotować, to było tak nagłe…

Przecież jak się wieść rozniosła, że czas się z Aronem pożegnać, to się tyle naszych zlatywało, że nie miałem nawet jak się go wypytać, co i jak teraz z blogiem! Kolejne stada dwunożnych wchodziły i wychodziły z biura, wszyscy głaskali, poklepywali, cośtam mu gadali do ucha, potem ocierali mokre poliki i szli dalej, bo przecież musieli zrobić miejsce kolejnym…

…a to wszystko przez naszego najgłówniejszego Brodziatego! Z tego lenistwa teraz ja się nie mogę tutaj odnaleźć!

…bo przyszli jedni dwunożni i powiedzieli, że oni by chcieli starszego psa adoptować… Ależ bardzo proszę! Tutaj, w biurze zamieszkuje starszy Aron, bardzo chętny i gotowy na dom!

Skoro tak… to BIORĄ!

I nie myślcie teraz, że to koniec i już. Bo kiedy Brodziaty usłyszał, że właściwie, to mają miejsce na dwa psy i może by jeszcze jakiś potrzebował domu…

…ależ bardzo proszę! Po co szukać, skoro tutaj jest Górna i już się z Aronem zna i wzajemnie, a że ona taka czasami nieufna, to lepiej, żeby miała towarzystwo, a niewielu chce dwa psy, to może jednak…

Skoro tak….

Wiecie, jak to jest patrzeć, kiedy zwierzaki przechodzą przez furtkę ten ostatni raz? To słońce nagle świeci jaśniej, wiatr wieje cieplejszy, nagle wszystkich w schronisku coś od środka łaskocze, nawet jeśli akurat tego wyjścia nie widzą… Po prostu ta najlepsza energia każdego dopada, w każdego wchodzi, każdemu coś szczególnego puka do serca.

A nie dalej, jak przedwczoraj oglądałem jeszcze stare zdjęcia i dolazłem też do tych aronowych. To on, w swojej willi.

Na tej ziemi spał, z niej jadł, do niej pewnie przymarzał zimą. Gdyby nie nasi, już by go nie było… Ale jest i teraz rozpoczęła się najlepsza część jego życia. To nic, że wiosna przyszła na jesienne jego lata. To nic. Jeszcze się zazieleni cały jego świat.

Z Górną będzie mu raźniej, Górnej będzie raźniej z Aronem.

Jakoś sobie poradzę… Przecież jakie mam wyjście?

Tylko po tym wszystkim to w biurze był taki szloch, że sobie nawet nie wyobrażacie! Ta jedna z naszych taka uczuciowa… Tylko patrzyłem, żeby się nie rozkleiła za wcześnie, ale nie – tak zaciskała te oczy, żeby ani pół kropelki nie spadło na umowę, żeby potem tak zupełnie profesjonalnie się pożegnać i zapakować wszystkich do samochodu! …za to jak się za nimi już zakurzyło, jak pojechali, to czem prędzej poleciała do pierwszego lepszego pomieszczenia i w ryk! Myślała, że jej nie słychać było, a w najdalszym kojcu sierść się psom z niepokoju zjeżyła! Szybko się jednak rozniosło, że to ta nasza biurowniczka tak zawodzi, bo tęsknić będzie jak za swoimi… Znaczy swoje dwa już ma w domu i wiedziała przecież, że nie ma nic lepszego dla Arona i Górnej, jak dom, do tego jeszcze wspólny, ale weź wytłumacz… Głowa mówi jedno, serce czuje drugie…

No dobra, napisałem, że zostałem sam. Dramatyczniej chciałem, żeby było, ale oczywiście lista psów, które tylko czekają na miejsce w biurze jest dłuuugaaa…. I oto co prawda nadal jestem jedynym kawalerem, ale już nie samotnym.

To jest Mitka, ale razem z nią przyszła Stańka, bardziej nieśmiała. Jedna bez drugiej żyć nie może! Na wiacie niewidzialne, może u nas ktoś je zauważy, może i one nabiorą odwagi. Póki co jednak nie wiem, czy mogę na nie liczyć od tej blogowej strony…

Także widzicie – narobiło się!

Uff… Tyle na dziś… Jakoś pozbieram siły na wtorkowo-środową noc, może Aron został gdzieś jakieś notatki, poszukam…

Wasz Leon.

7 komentarzy

  1. O MATKO ale się znów spłakałam!!!! Tym razem ze szczęścia??? Choć dobrze rozumiem Panią biurowniczkę….Aronku tak się cieszę, że i Tobie udało się znaleźć dom…ten cieplutki, z kochajcymi Cię Pańciami…że i przy Twoim zdjęciu będzie napis „adoptowany”?????? A Ty Leonku nie martw się…jestem pewna, że poradzisz sobie z blogiem, że będziesz godnym następcą Arona.

  2. Wszystkiego najlepszego dla Arona i Gornej

  3. Wszystkiego najlepszego dla Arona i Gornej.Wspaniale, ze Ci dwunozni zabrali je razem.Czytam juz jakis czas Waszego bloga.Pieknie pisaliscie z Aronkiem i Gorna.Ty sam Leonku na pewnodasz rade,a z czsaem mysle, ze Mitka i Stanka tez dołączą i będziecie pisać razem.A może Leonku i do Ciebie los się usmiechnie i dwonozni zabiorą Cię do domku.Tego życzę Tobie i wszystkim piesalkom.

  4. Aż się poplakalam ???ale to ze szczęścia ???Poznałam Arona jak odwiedzałam Aresa. Cieszę się bardzo.Nikt mu nie dawał szans na nowy dom, a jednak ???? Pozdrawiam nowych właścicieli Aronka A Ares pozdrawia Arona.

  5. Dwunozna Lemmiego
    Popłakałam się . Niech Wam się szczęści kochani moi. Pozdrowienia

  6. czytam trzeci raz i trzeci raz się popłakałam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *