Jesteśmy wyzwaniem, ale przecież nie specjalnie…

Za kilka dni święto bardzo ważne. Święto osób, bez których byłoby z nami kiepsko….

Biedul cierpiałby nadal niewyobrażalnie! …o ile by nie pożegnał się ze światem, bo z tego bólu by mu pękła pompka…

Wypadł mu dysk, a może nawet i dwa, pocięli mu cały słupek z kręgów, ale się udało i Biedul znów jest dawnym, w pełni sprawnym Biedulem!

Pinia może by już nie było…

Przecież jemu co rusz jakiś organek działa kiepsko! Jak nie łysolek, to ledwo chodzi, a jak nie to, to sapie dziwnie, a jak nie to, to… ech…

Ulkę już by pewnie dawno pokonała ta jakaś… niebieska pałka… czy cośtam… żyje w niej jakaś ropa pałczasta… czy jak… gdzie te tu karteluszki mam ze ściągą… pałeczka ropy błękitnej! Przecież od razu pisałam. 

A ile to było dumania, czemu Ulka ciągle wygląda jak po ostrej imprezie!

Ciach, podobnie jak Pinio, też nie raz i nie dwa już by się od ziemi oderwał, żeby wyfrunąć wysoko, wysoko…

Wciąż udaje się zostawić Ciacha bliżej nas jednak. I to dzięki nim! …nie da się tak samą siłą woli…

Nad Derlikiem też dumają często.

Może takie badanie, może inne, bo przecież ta trzęsawka się z czegoś bierze. Chociaż po nim tego nie widać, ale chory jest…

Śrucik nie miałby szans na jakiekolwiek w miarę-miarę życie!

Wiem, że wygląda nieszczególnie, ale tak łatwiej o niego zadbać. Sierściuch ma śrut w kręgosłupie, te giry z tyłu to tak bardzo nie teges są. Przecież sam by się z tego nie wylizał…. Walka trwa.

Mikiego do reszty zeżarłby świerzb…

Był cały w łuskach z odpadającej skóry i ranach. Nie widać, ja wiem. Ale wierzcie.

Ile dumania jest nad Huską!

Taki z niej frąsuski piesek i ma problemy ze skórą chyba przez to, że większości rzeczy jeść nie może. Na wszelki wypadek trzeba jej dawać specjalne kulki do jedzenia, które nie mają tylu składników, że dziwię się, że w ogóle istnieją.

U Monki mieli tylko wyciąć guzy na podwoziu, ale jak posprawdzali, jak otworzyli…

To nie dość, że wycięli wielkiego guziola razem ze śledźmionką, to jeszcze trochę innych, mniejszych w dziwnych miejscach… I nie było gadania, że to nie warto, czy coś.

Kiszkę ratowali też kilka razy.

…bo jej podogonie czasami wypada. Cośtam ponoć zaszywali, doradzali, co ma jeść i jest w miarę, ale bez nich też by nie wiadomo było, co począć.

Błeno by już dawno się nie uśmiechał…

Wcale by go nie było. Tyle mu się wody zebrało w bebeszkach, że jakby nie ich pomoc, to… strach myśleć!

I gdyby nie oni, to Paproszek nadal wyglądałby tak:

…a nie tak:

Przysięgam na wszystkie wybuchające śmietniki, że to ten sam pies!

…i nikt nie powie, że to nie warto, bo jesteśmy schroniskowce, bo nie mamy domów, bo po co, i tak może nie doczekamy adopcji… Nikt nie powie „eeee, nie chce nam się myśleć, co by tu jeszcze podać, mamy ważniejszych pacjentów, takich właścicielskich, im wolimy pomagać”. Nikt tak nie powie.

Za kilka dni ich dzień. Dzień Kociowetów i Psiowetów. Dzień wszystkich wetów, ale nie każdy jest tak fajny, jak nasi. Są tacy, którzy mówią, że bezdomniaki to nic nie warte, że jak pies podwórkowy, to innego traktowania wymaga, gorszego, bo przecież tylko psy domowe się leczy, inaczej karmi… Są tacy, którzy mówią, że przecież zimą zwierzaki mogą lód lizać, wcale im nie trzeba dolewać wody świeżej… Są tacy, ja wiem, nasi słyszeli takie rewelacje na uszy własne.

Dobrze, że to mniejszość… Dobrze, że nasi tacy nie są… Nasi się przejmują, cieszą, kiedy jest lepiej, smucą, kiedy się pogarsza, konsultują się, dzwonią, szukają innych badań, metod leczenia… A kiedy pomagają nam przejść na drugą stronę, to też nie raz i nie dwa ukradkiem poliki mokre wytrą.

…a kiedy jest całkiem źle, kiedy znają nas ledwie chwilę… Jak Burgerkę…

Nikt nie powie – eeeeee, taki dramat, ledwie znaleziona pięć minut temu, a my już skończyliśmy pracę na dziś. Nikt. Tak samo badają, tak samo się martwią, tak samo siedzą patrząc, jak oddycha… i czy oddycha… Walczyli o tę łaciatą psiolaskę jak o każdego innego zwierzaka… Nieprzypadkowo zdjęcie jest czarno-białe. To nie dlatego, że pies nie był kolorowy, że kocyk taki szary, że zdjęcie robione bardzo starym aparatem. Nie… Burgerka odeszła po kilku dniach… Może miałaby szansę, może gdyby kilka dni wcześniej… A dzwonił ktoś, że znalazł psa identycznego jak ona, dokładnie w tym samym miejscu, w którym później właśnie ona została znaleziona, ale ten ktoś nie chciał z nią poczekać… Kiedy nasi dojechali na miejsce, psa już nie było, nie wiedział, że ma siedzieć na zadzie… Dopiero kilka dni później pomogli dwunożni w ważnych, niebieskich ubrankach, ale było już za późno… A może gdyby wcześniej… Ech…

Nie byłoby wielu z nas gdyby nie lekarze od czterołapków. Niektórzy by nie chodzili, niektórzy by byli łysi, niektórym wysiadłaby pompka, innym nereczki, jeszcze innym śledzmionka byłaby strawiona do reszty przez guzy… Ilu nas, tyle przypadków i to nie takich tylko, że katar, że pazur za długi, że ucho brudne.

Dziękujemy za walkę każdego dnia, dziękujemy za to, że jesteście gotowi każdego dnia nas ratować, że nie traktujecie nas za coś gorszego… Wiemy, że może jest trudniej, że nie zawsze można odpowiedzieć na pytanie „ile raz w ciągu dnia kaszle” albo „jak często ma ataki”, bo przecież nie mamy właścicieli przy nas przez większość czasu, ale mimo to nie patrzycie na nas krzywiej, niechętniej czy coś…

Jesteście WIELCY.


Drodzy dwunożni, jak akurat będziecie się wybierać do psio-i-kociowetów teraz w tym czasie, a zwłaszcza w piątek, to podziękujcie koniecznie i pożyczcie samych trafnych decyzji i żeby nigdy nie zgasła w nich empatia. A jeśli wiecie, że akurat ci Wasi, wspierają też nas, czy jakiekolwiek inne bezdomniaki, koniecznie im podziękujcie też w naszym imieniu!


Dziękuję też wszystkim Tabletkowym naszym, bo przecież są u nas jak tacy pomocnicy świętych Mikołajów. To oni roznoszą torciki z leczącymi kulkami zgodnie z rozpiskami wetów, to oni co rano patrzą, jak się czujemy, żeby potem przekazać, czy nam lepiej, czy coś ciągle nas boli. Bez nich też byśmy marnieli w oczach! A przecież mogliby w jakiejś nowej, super lecznicy pracować, gdzie pachnąco, gdzie kilkanaście psów i sierściuchów na dzień przychodzi… Ale oni są u nas, dla nas, z nami i to my właśnie jesteśmy dla nich ważni…

DZIĘKUJEMY WAM WSZYSTKIM PSIERDECZNIE!

Stańka i Mitka w imieniu wszystkich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *