Bursztynek, bursztyyynek, znalazłam go… w schronisku…?

Nasi co prawda śpiewali inaczej, jak te sierściuchy zobaczyli, ale nawet nie wiecie, jakie to wygodne używać czyichś słów i ciutkę przerobić! Nie wiem, czy to ma jakąś nazwę, z pewnością ja to wymyśliłam i nikt o tym nigdy nie słyszał, HA! W każdym razie jak zobaczyłam te mruczki, jak one ślipia otworzyły, to takie pomarańczowe! Jak kamyki dwa, co to podobno nad morzem można znaleźć. W życiu nie byłam i pewnie już nie będę, ale jak się spojrzałam głupawo po tych piosenkach o bursztynach, to mi nasi wyjaśnili, o co chodzi.

O jakie sierściuchy chodzi? O nich za chwilę, bo gdzieś słyszałam, że fajniej budować nakolani… ee…. napięcie.

Najpierw napiszę o Bajonie.

Bajona mieszka u nas kilka dni i całe szczęście, że do nas trafiła, bo się okazało, że w jej uszach żyje sobie taki żyjątek, co strasznie swędzi i jak się go nie wypędza, to się sam nie wynosi, a tylko coraz bardziej dokucza. Nie z naszą kociowetką takie numery! Na szczęście Bajona jest całkiem grzeczna, a do dwunożnych łasi się bezwstydnie od pierwszego poznania. Zwykle takie sierściuchy jak ona, mają zielone ślipia, a tej się trafiły takie pomarańczki dwie, także wiecie, jedyna okazja, żeby takiego wyjątkowszego mruczka mieć w domu! W dodatku miziastego do granic.

Sołkowi też się trafiło, bo inne sierściuchy podobne to mają albo zielone albo żółte pod powiekami.

I niech nikt nie mówi, że w takim razie Bajona nie jest wyjątkowsza, skoro Sołk też ma takie ślipia, booo ona jest dużoburo-biała, a on małoczarno-biały! To zupełnie inne coś! Ten młodziak nie ma jeszcze roku, do głowy mu głupoty przychodzą, szaleje na kociarni, ale dwunożnych to za często tam nie ma, żeby mu pomóc się wybawić po wszystkie czasy na godzinę… Trafił do nas już kilka miesięcy temu, wciąż się nikt nie zainteresował, a ja niby rozumiem, bo to sierściuch, ale i nie rozumiem, bo przecież są sierściucholuby, więc tak jakby jeśli ktoś szuka akurat młodszego kociamberka, który zawsze znajdzie siłę do zabaw i który też równie chętniej na kolanach się położy do odpoczynku, to ten będzie idealny…

Aaa teeeraz dwa sierściuchy, przez które jest post!

Oto Simba:

I Pumba:

One to mają ślipia już chyba całkiem pasujące do futerek! Jeszcze niedawno był u nas taki podobny sierściuch i też miał takie dwa bursztynki w głowie osadzone. Wstyd mi, ale niech będzie, przyznam się – zachwycają mnie też… Simba i Pumba to bracia i mieli oni siostrę czy tam jeszcze jednego brata, ale im się już udało wykopytkować do domów, a ta dwójka została. I Wam napiszę, że oni niby tacy podobni, ale tylko od wierzchu! W środku to różni są jednak, bo ten pierwszy z rudą plamką obok nosa, to taki szalony zawadiaka, pierwszy do zabaw i zaczepiania, a drugi to z kolei, ten z podbitym okiem, jest grzeczny i spokojny, ale zawsze się da zaczepić i pogonić trochę. Przywiązany jest do Simby i jak mu źle, to się do niego przytula, więc jakby chłopaki znaleźli jeden dom, to by było tak super w deche…. Jak się nie uda, to trudno, ale wiecie… zamiast dwóch bursztynków, mielibyście cztery, nie martwilibyście się, że będzie jednemu smutno, bo się nie będzie miał z kim bawić, jak będziecie w pracy, albo że drugi nie będzie się miał do kogo przytulić…

Widzicie, nie musicie jechać nad morze, żeby znaleźć te szczególne, słoneczne kamyczki, znajdziecie je całkiem blisko, świecące każdego dnia, tutaj, u nas… Przyjdź, pozwól im się w Ciebie wpatrzeć, pozwól się zamruczeć, poddaj się… Zabierz sierściuszka do domu…

…albo dwa…

2 komentarze

  1. Jestem typowa psiara ale Simba i Pumba spojrzenie maja obledne. Przepiekny kolor teczowki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *