Ja wiem, że nie raz i nie dwa pewnie zaczynałam, że tak mi jakoś…..
….ale mi tak jakoś jest dziś…..
Ja bym chciała odpamiętać, odwidzieć to, co widziałam… Ale jeszcze bardziej bym chciała, żeby to one wymazały to z głów…
Jeden dwunożny psy miał dwa, ale wyjeżdżał czasami zapominając, że trzeba znaleźć kogoś do opieki, albo sam z siebie też nie karmił, nawet, jak był w domu, przez co Dżeki i Gosia wyglądały tak:
Czasami biegały luzem i wtedy jadły wszystko, co znalazły i co pachło chociaż trochę jedzonkiem, nawet ziemię, na którą wcześniej ktoś wylał takie maziowe coś, na czym się kotletki przyrządza, żeby surowe nie były. Zapach był, a że w zębach chrzęściło? Co było robić, jak brzuszki były puste…
Nie tylko chude były te dwa nieszczęścia.
Ale też wyszło, że wątróbka niedomagała solidnie u Dżekiego, może to i od tego wpychania w siebie wszystkiego, byle bebeszki zapełnić? W każdym razie poszczęściło mu się na tyle, że znalazł się dom dla niego! Nie taki na zawsze-zawsze, ale taki na podleczenie, odgrubienie i przywrócenie merdolenia ogonem. Patrzcie, jakie tam się cuda zadziały….
Jak bum-cyk-cyk to ten sam! Wzorowy podobno i sierściuchów nie przegania, do jeździdła można zapakować, taki super-psiumpel! Domu szuka na stałe…
A Gosia? Gosia akuratnie prawie przed chwilą znalazła swoje szczęście! Niech odpamiętają smak ziemi z mazidłem po kotletkach….
Inna historyjka i bardzo bym chciała, żeby mi się przyśniła i żeby Świądkowi też, i żeby się obudził z tego przykrego snu we własnym posłanku miętkim… Oto on:
Mało widać po ślipiach i nosie. Na razie może to i dobrze… Zacznę od tego, że nasi dostali telefon, że pies taki ledwo stojący na łapach się szwęda po ulicy. Jak tylko mogli, to pojechali zobaczyć, któż taki na nich czeka iiii…. nie tylko psu się nogi uginały, im też ledwo ostały się prosto stojące… Zobaczyli tego oto kościstego jegomościa…
W te pędy pojechali do psiowetów, bo przecież Matko Suczko, jakże to tak! Skąd to takie wylazło! Co za dramatyczny dramat! Psiowet powiedział, że chociaż to cielątko waży 30 kilo, to powinno 15 więcej… że wody tak mało ma w sobie, że się ślipia już zaczęły zapadać do środka… że narośle, że osłabienie takie, że właściwie psisko zaczęło zasypiać na podłodze, aaa dooo teeego wszystkieeegooo, widzicie te otarcia, różowe i łyse placki?
Otóż to jest żyjątek taki, co swędzi, skrobie i nazywa się świerzb. Śwież… Świerzb jednak. Zarazić się tym można jak za pstryknięciem, a wyplenia się to czasami dłuuugiee tygodnie…Widzicie już, jak trzymał się Świądek po przyjeździe. Ledwo.
Teraz pora na ciekawostki. Otóż odnalazł się właściciel. Mieszkał niedaleko całkiem miejsca, w którym znaleziono psa. Powiedział on, że zwierz zgubił mu się 3 tygodnie temu……… I co prawda miesiąc temu był chudszy, ale bez przesady, wcale tak nie wyglądał…………. Czytajcie mnie teraz, bo ja nie wiem, czy ja coś źle dydekuję, dedu…du… MYŚLĘ, ale jeśli się czterołap zgubi, zwłaszcza w porze jesiennej, kiedy pada, kałuż jest dużo i w ogóle… to jednak się coś pije, prawda? Jeśli tak bardzo brakuje wody, że aż się zapadają ślipia w głowie, to tym bardziej pije się największą breję, jaką się znajdzie, byle siorbać coś. Albo ta skóra… Podsłuchałam psiowetów, że te kilka tygodni to tak dziwnie mało jak na zarażenie tym zarazem i rozprowadzenie po całym psie aż tak, żeby jeszcze wyłysieć… I kilka tam jeszcze… Tak wiecie, coś mnie tutaj podśmierduje, ale co ja tam wiem, jestem psem. Nie ja będę dochodzić, jak to było…
Świądek sobie wraca do jako takiego zdrowia, sił nabrał, humor mu dopisuje, merdoli wielkim ogonem na lewo i prawo. Tylko przytyć mu ciężko bardzo, ale już nasi wymyślili takie kulki, co to bardziej pomogą zwiększyć masę, to może mu to pomoże…. Oby!
Koniec opowieści? ….chciałabym napisać, że tak, albo że teraz będą lżejsze, ale… tak jakby… nie będą.
Oto pierwsza, jakże wytworna i niewątpliwie komfortowa miejscówka psia:
Widzicie tam takie czarne, gumowe kółko z boku? To osobisty wodopój. Że zielony? Glonoelementy, najnowszy tręd w żywieniu.
Tutaj druga miejscówka:
Te dziury były za małe do wchodzenia, więc obstawiam, że to było takie przyziemne okienko na świat.
Kto mieszkał w takich luksusach? Oto Pol:
A to jest Pola:
I ktoś może powie, że owszem, budokojce koszmarne, ale że masę takich samoróbek nienadających do niczego się widzi. Prawda, też widziałam na zdjęciach.
Ale w tym przypadku widziałam coś jeszcze. Widziałam coś, co można zobaczyć tylko raz i co by się chciało odzobaczyć natychmiast. Coś, co stawia wszystkie sierście na ciele, gdziekolwiek tylko by rosły… Widziałam i mnie paraliżowało, broda mnie latała, powieka drgała ACH-ŻEBY-CIE-TY…….TY……………….
……i to nie było wcale pierwszy raz, kiedy ten obrzydliwy twór na dwóch nogach bił raz za razem…………. i nie wcale jakoś lekko, nie przypadkiem…….. wielki rozmach i BACH spada kij na grzbiet psa….. kolejny zamach i ŁUP w plecy, w łapki, w żeberka…… kolejny raz……. kolejny……… drewno się złamało, wiecie……… zwierzak uciekł……… koniec….? ………to nie był koniec……… można znaleźć coś, co się nie złamie, można psa przytrzymać, można……… chociażbym ślipia sobie wydłubała, to i tak ten obrazek mi w głowie zostanie…….. Straszne to było, Wam oszczędzę wrażeń. I wiem, że to nie było tylko raz….
Nasi zrobią wszystko, żeby Pol i Pola odpamiętały to, co się wydarzało nie raz i nie dwa, żeby na nowo zaczęły się cieszyć życiem, żeby już nigdy nie musiały się bać i żeby ich codzienność była pełna unoszenia rąk tylko i wyłącznie do głasków i dawania smaczków…
Ostatnia historia na dziś. Ostatnia tutaj opisana, chociaż już kilka kolejnych było, nasi to dnia ani godziny nie znają, kiedy kolejny kwiatek się im trafi.
Oto Kadli:
Wieeem, niewiele widać na zdjęciu, znaczy jest futro, głowa, łapiszcza, ogon, pies sobie akurat idzie z rozmachem, łapę zadziera wesoł… WRÓĆ. Ta łapa, co to ją widzicie w górze, to tak po prostu jest. Na stałe. Ta sobie Kadli kicał na trzech, dlatego była ta cała interwencja. Plus to, że mokro, że zimno, a zwierz na dworze. Budy jakoś tak dobrej brak było. Nasi pojechali porozmawiać, czasami można pomóc, czasami się coś da wyjaśnić, wiecie, popytać, posłuchać, zobaczyć posłanko, i takie tam. Czasami. Tu nic się nie dało.
A bo psa to przygarnęli trzy lata temu, a bo nie ich, a śpi w domu, ale nie pokażą, a jednak w garażu, ale też nie pokażą, a ma jedzenie, ale nie, nie można zobaczyć, a w ogóle to nie jej pies tylko jego, a jego też nie do końca, a jest u nas długo, a łapa to tak ma, bo przejechana polnym jeździdłem, psiowet? a po co, a w ogóle to przygarnęliśmy, pomogliśmy i teraz taka wdzięczność, a nie musieliśmy, a nie jest nam potrzebny, ale nie, nie oddamy…
………czekajczekajczek… jak to „przejechany”??
…….tak to…. dwunożnemu się przejechało takim wielkim jeździdłem, co to na pola się jeździ z różnymi doczepkami z tyłu. Że specjalnie, to nikt nie mówi, pewnie i nie, ale…. przejechać i… nic…? Zanieść pod dom zwierzaka i… już…?
Nasi psa zabrali myśląc, że ta łapa taka nieciekawa, może kolano jakieś walnięte, może nastawiać trzeba, może to się coś da zrobić, ale… jak już psioweci zrobili takie zdjątka, co to widać każdą kosteczkę, to że tak napiszę… mięso tam ponoć fruwało po gabinecie przeróżnych rodzajów…
Patrzcie, to jest girka:
I teraz – blog bawi, uczy, wychowuje – podsłuchałam nieco i mogę Wam napisać, że ten odcinek, co to widać jako środkowy, powinien składać się z dwóch kosteczek prostych, jednej cienkiej i drugiej grubsiejszej. Widzicie, że tam widać… półtorej… W dodatku ta grubsza, to jakby ktoś ją chwycił, przełamał i jeszcze dodatkowo przekręcił.
Myślicie, że oto zagadka rozwiązana? …otóż ona się dopiero komplikuje, bo patrzcie:
Możecie nie wiedzieć, ale ja tak w dużym skrócie napiszę, że to, co widać, to jest cały tył psi z ogonkiem razem. I zazwyczaj to całe ułożenie kosteczek jest takie, że jedna strona zgadza się z drugą. To samo powinno tam być, tak jakby lusterko przyłożyć. U Kadliego to wygląda, jakby wziąć jedną stronę od psa, drugą od… od całkiem innego zwierzaka. Nic tu się nie zgadza…
….a wiecie, że to nie takie świeże jest… że to nie tak, że ot kilka dni.. tygodni temu ktoś przejechał psa wielkim jeździdłem..? To były lata. LATA. Co Kadli musiał czuć, kiedy był workiem luźnych kosteczek…? …kiedy przy każdym ruchu, czołgnięciu do miski czy do wysiurania, wszystko się w środku ruszało, przesuwało, tarło o siebie…. Aż mnie trzepło…..
W świetle dziennym i razem z sierścią, to Kadli wygląda tak:
Trudno mu zrobić zdjęcie, bo się rzuca z miłością do każdego i tylko siedziałby na kolanach, byle bliżej, byle się wtulić, byle czuć to ciepełko, którego mu brakowało. Widzicie, jak on siedzi? Jedna girka do tyłu. To nie jest taka poza wystawowa czy coś, Kadli po prostu inaczej nie może. Psioweci w ogóle mówią, że to cud, że chodzi…
Wszystkie te czterołapy to cudy. Pobite, prawie zagłodzone, cierpiące tak, że jakby miał tak cierpieć dwunożny, to ja nie wiem, jakie monetki by mu potem wypłacali w zamian i jakich to by książek nie napisał, że tak to cierpiał i mu się udało przeżyć.
O nas mało kto wspomni słowem, monetek ponad to, co u psioweta potrzeba, to my nie chcemy nawet. Miłości chcemy, ciepła, chcemy tego zapewnienia, że żyjemy po coś, że komuś się jeszcze przydamy do wypełnienia kawałka pustki…
Bardzo bym chciała, żeby te wszystkie historie były całkiem zmyślone. Bardzo. Niestety mam zdjęcia, niestety widziałam, co widziałam, niestety widzę Świądka i Kadliego na oczy własne (Pola, Pol i Dżeki są pod opieką tego schroniska drugiego, co to niżej na mapie). Niestety już nigdy tego nie odzobaczę, nie odsłyszę…. może odpamiętam, chociaż to jakoś tak się wciska w najgłębsze zakamarki w głowie, że zawsze w jakiś dzień dziwny przeciąg je przywieje przed ślipia, i znów nie będzie można zasnąć wciąż pytając DLACZEGO….
PeeS. Tak, nasi jeszcze będą się niepozdrawiać z tymi wszystkimi dwunożnymi, którzy zgotowali takie psie losy… Kciuki trzymajcie za sprawiedliwość.
Wzruszająca refleksja. Zapomną o tym wszystkim jak tylko znajdą swój prawdziwy dom!
To okropne, jaki los ludzie gotują dla swoich zwierząt domowych. Trochę serca!