Wróciliśmy!

Jaaa nieee wieeem….. Nasi to są jacyś dziwni! Zamiast przecież wrócić do starych, sprawdzonych metod, to szukają, testują, a potem i tak się okazuje, że duet Mitka & Stańka plus Diego na doczepkę to najlepsze, co może im się przytrafić w biurze.

Wiecie, że był u nas ten obcy robal – włosowa główka. Czy jakoś tak. Przeprowadzili nas wtedy na wiatę, do kojca po Tajsonie, który co prawda wielkościowo to był apartamentem, ale dość przewiewnym… Tam sobie mieszkaliśmy tęsknie wyglądając biurowników i usiłując za każdym razem przez kraty się wydostać do nich. Rozumienie powagi całej sytuacji i konieczność zakratowania to jedno, ale potrzeba pogrzebania w torbach śniadaniow…..eee……. znaczy potrzeba bycia pomizianym to drugie.

Jak już się wszystko pokończyło z tymi zarazami, jak już żeśmy się wzięli i z każdej strony zakulkowali przeciwrobalowo, to można było wszystko wrócić do stanu poprzedniego i jedynego słusznego, aaleeee nasi stwierdzili, że po co! Że może jednak ktoś by inny zamieszkał w biurze! Miki akurat był potrzebujący bardziej, bo cośtam miał chyba robione, albo zaniemógł, czy coś… Tylko się szybko okazało, że jak na kontrorela jakości przynoszonych prezentów, to się średnio nadaje, bo patrzcie tylko, co robił na służbie…

Napisałabym, że wstyd i hańba, ale to i tak się każdemu nasunęło na pewno! A to akurat był taki czas, co to rzeka dobra zaczynała do nas płynąć i było tyle sprawdzania… a ten SPAŁ….

Tak a psiopos tej rzeki, to korytarze właściwie ciągle wyglądały tak:

Sami widzicie, że rozwalanie się na posłanku w szatni w takich chwilach to jakieś nieporozumienie!

Jak już Miki wrócił do siebie, to na miejscówkę próbował się załapać ten sierściuch, co to mieszka na dworze w budce i udaje, że jest dziki, ale coraz bardziej się pcha do dwunożnych, o ten:

Na jedną taką partię dobra się załapał.

Takie porozwalane trochę, bo akurat nasi to zbierali do przeniesienia do magazynu, i widzicie tam właśnie sierściucha, ale wiecie, popanoszy się to, poociera, nosa odpowiedniego nie ma, to i nie wyniucha odpowiednio, a bo to ja wiem, czy by się przyłożył do pracy, czy coś…. To bardzo odpowiedzialne jest, a nie że teraz przyjdzie, jutro może też, a zaraz się znudzi, bo wiosna nadejdzie i ptaszki trzeba obserwować!

Nasi w końcu najwidoczniej uznali, że dość tych prób i sprawdzań i tak oto, pamparampammmm, znów jesteśmy MY:

Prawda, że od razu piękniej?? W dodatku od razu się zabrałyśmy do roboty, bo przecież dobro płynie cały czas…

Oczywiście inspekcje po tak długiej nieobecności musiały się odbyć niezwykle dokładnie…

Żaden kosz śmieciowy nie może czuć się bezpiecznie. Żaden. Także widzicie, wszyscy możemy odetchnąć! Skończą się zakradania do biura, czajenie się na stróża, wdrapywanie się na okna, zeskakiwanie z dachu, czołganie pod drzwiami, byle się dostać do komputera i pisać. Mogłabym wydać książkę „101 sposobów kamuflażu i przyczajki”.

Tymczasem pójdziemy już spać, bo ostatnio dużo wrażeń, dużo sprawdzania, bo przecież zanim nie dojdziemy do bieżących spraw, to wszystkie zaległe zakamarki musimy solidnie obwąchać, czy aby na pewno okruszek się tam jakiś nie zapodział albo kulka nie poturlała… Także padła nieco już jestem…..

Zatem do przeczytania razem następnym!

Pozdrawiamy psierdecznie – M.S.D. Czyli patrząc od tej strony, co zaczynacie czytać – Mitka (JA!), Stańka i Diego.

3 komentarze

  1. Nareszcie!?? bardzo się cieszę kochane, że wróciłyście! Nikt inny, tak jak Wy nie urządzi komitetu powitalnego, oczywiście wraz z kontrolą zawartości kieszeni, każdemu wchodzącemu do biura??

  2. ___no i moj Diegucha kochany chlopak___

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *