Mamy i znamy, te pisane i te nie!

Dziś ważny dzień, bo dobre kilka lat temu wydarzyło się coś dla nas – zwierzaków – niezwykle istotnego. Pewnie ktoś już o tym pisał, może ja, może rok temu, może dwa, ale takie sprawy trzeba przypominać, chociażby dla świadomości.

Dokładnie w ten sam dzień roku, tylko dawno już, tacy bardzo ważni dwunożni zdecydowali, że mamy prawa, ale co ciekawe – obowiązki wcale nie są nasze, ale dwunożnych względem nas. Taki numer!

Wiecie, jak się zaczyna ten spis najważniejszych w naszym kraju praw?

Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę.

Widzicie? Żyjemy i czujemy! Zapisane to jest!

Jak ktoś nas bije, jak złamiemy girę, jak nas ktoś ciągnie za ucho czy ogon, to boli. Tak samo Was boli (może poza ogonem), tak samo nas. Dla niektórych to taka niespodzianka…

To cudo na zdjęciu powyżej to Pol. Nasi mają film, jak dwunożny bierze drewniany kij i raz za razem okłada krzyczącą po psiemu koleżankę Pola… Kij się złamał, ale kolejny już czekał… Pola spotkało to samo? Pewnie tak, tacy, jak ten dwunożny nie wybierają.

Był tez u nas kiedyś taki niespełna roczny psiurdupelek, z którym się tak bawiono, że go wołano, ale nigdy nie wiadomo było, po co. Raz był głaskany, raz dostawał przez łeb… Przyjechał do nas zgłupły całkiem, ale mu starsi stażem wyjaśnili, co i jak, i przestał się bać. Szybko znalazł dom.

Widzicie, co tam napisane jeszcze jest? Że mamy być zaopiekowani, poszanowani i ochronieni.

I to właśnie oznacza, żeby trzymać nas całe życie na łańcuchu, aż ogniwka się przecierają?

Czy może tym, że dostajemy resztki z najgorszych resztek, zepsutych, kwaśnych, spleśniałych, zalanych wodą dla lepszego efektu?

Albo…..

…………

Muszę dać to zdjęcie.

….oto poszanowanie, opieka i ochrona według jednego z dwunożnych.

Nie widzicie wszystkiego. Ran, roju much, larw, pcheł, kleszczy… Nie widzicie patyków, trawy i piachu w pysku… Nie wiecie, ale się dowiecie zaraz… ten pies zasnął kilka minut po przyjeździe naszych…. Więcej żeberka się już nie poruszyły… Dwunożnego nie było na miejscu, bo obawiam się, że spotkania z tymi najważniejszymi dwunożnymi w czarnych ubrankach w bardzo ważnym budynku by nie doczekał. ….ale się tam nasi z nim spotkają…

…a przecież jedni ważni dwunożni zapisali, że żyjemy, czujemy, cierpimy… Wciąż są tacy, którzy mają to za nic, którym ja nie wiem, w życiu nie wyszło i kiedy komuś jest gorzej, to się satysfakcnojuną czy jak?

Dzięki tym wszystkim naszym prawom i obowiązkom dwunożnych, których jest tam dużo-dużo, nasi mogą za nas walczyć o sprawiedliwość, bo skoro jest napisane, że bić nie wolno, to nie wolno; skoro napisane jest, że trzeba dawać odpowiednie jedzonko, to trzeba; skoro nazwali znęcaniem trzymanie w takim brudzie i robakach, w nieocieplanej budzie, w tak tragicznym stanie zwierzaka, to to JEST znęcanie i kara za to musi być!

Sierściuchów to się też tyczy, i kopytnych, i skrzydlatych, łaciatych, kudłatych, wszystkich zwierzaków, nawet kolczastych! W tym spisie praw jest nawet specjalne miejsce dla dzikich zwierzaków i tutaj muszę wspomnieć, bo to taka pół-schroniskowa sprawa. Chodzi o sierściuchy, które sobie żyją w mieście, na ulicach.

Napisane jest:

Zwierzęta wolno żyjące stanowią dobro ogólnonarodowe i powinny mieć zapewnione warunki rozwoju i swobodnego bytu.

Co to oznacza? Ano to, że jak sobie taki sierściuch chodzi po ulicach i czuje się dobrze, wygląda i zachowuje się całkiem sierściuchowo, to się go nie łapie i nie przynosi do schroniska! Problem z tym czasami jest, zwłaszcza w zimie, bo przecież biedny mruczuś marznie. Mruczuś sobie poradzi, bo pewnie jest z dziada pradziada mruczusiem dzikim, a zamknięcie go w klatce tylko dlatego, że przecież ulica taka straszna, jest dla niego złem największym i najokropniejszym! Taka to różnica jest, że my – psy – kochamy dwunożnych zwykle bardziej niż szwędanie się, a sierściuchy ukochały wolność, polowanko, buszowanie w krzakach itepe. Pewnie, że jak mają swój dom, to do niego chętnie wracają, coś jeść trzeba, wyspać się na kolanach, przynieść łup półżywy w darze, ale jak mogą wychodzić, to znikają czasem na całe dnie, a jak już są całkiem dzikie, to już w ogóle nie ma dla nich wartości większej od wolności!

Nawet u nas przecież w schronisku była sierściucha żyjąca poza kociarnią i nasi to szanowali. Do czasu… Oto Gruba, ale żeby mi się nie oberwało, jak poprzednikom, nazwiemy ją tak, jak prosiła kiedyś – Helenka.

Helenka mieszkała sobie na dachu biura, schodziła, kiedy chciała, nasi jej tam sypali jedzonko, co jakiś czas łapali tylko na sprawdzenie, czy wszystko w porządku i wypuszczali. Niestety ostatnio znaleźli ją zupełnie zagubioną i nieswoją…. Okazało się, że oczy już ślepawe, że nereczki średnio filrtują i Helenka na dach wrócić nie może. To jest jedyny powód, dla którego łapie się dzikie sierściuchy! Kiedy zdrowie im szwankuje, kiedy coś nie tak, to można łapnąć, sprawdzić, wyleczyć i, jeśli można, wypuścić. Jak choróbsko wyjątkowo wredne, to trudno, trzeba zatrzymać… Ale tylko wtedy!

Napisałam to o sierściuchach, ale oczywista oczywistość, że się to tyczy wszystkiego, co dzikie! Tylko to zwykle wiadomo, a z nadgorliwymi mruczkolubami bywa różnie, dlatego wyjaśniam. Dokarmiać (NIE KARMIĆ! To ogromna różnica, bo przecież one mają szamać też to, co biega i szkodzi, i rodzi się na potęgę…), leczyć, pilnować, żeby nie było sierściuszątek  – to tak. Ale nie łapać i nie zamykać, jak sobie nie życzą. Pamiętacie o poszanowaniu? Właśnie.

…znów jest dużo tekstu, a tyle do napisania… Jakoś streszczę, trzymajcie się dzielnie.

O tych prawach naszych zapisanych, to nie będę aż tyle klepotać, bo Wy je dobrze znacie, a ci, co mają je gdzieś i tak nie czytają bloga, także jak ktoś chce więcej, to może je po prostu znaleźć. Ustawa o Ochronie Zwierząt się to nazywa. Ci się rozpisali bardziej niż ja! Ale same bardzo ważne rzeczy.

Jeszcze o tych niepisanych prawach napiszę, bo ważne są też. Nie wiem, dlaczego ich jeszcze nikt nie spisał, może dzięki temu w innych schroniskach byłoby tak, jak w tych, gdzie są nasi i innych tak samo superowych? Wiemy, że nie wszędzie tak jest przecież…

Otóż przypominam i krzyczę, że mamy prawo do spacerów i czasu spędzanego z wolontariuszami, a przecież w tylu miejscach się ich nie wpuszcza… Siedzą potem te biedaki czterołapne w klatkach, mają sypane tylko jedzenie byle jakie, nikt nie głasknie, dobrego słowa nie powie, domu nie poszuka… Musimy spacerować, poznawać dwunożnych, uczyć się, bawić, obwąchiwać nowe miejsca, sprawdzać, czy coś się w starych nie zmieniło… Przecież nasz świat to nie mogą być tylko kraty.

Jak już trafiliśmy do schroniskowego kojca, to przecież nie chcemy w nim zemrzeć. Mamy prawo do nowych domów! 

…a niepisanym obowiązkiem dwunożnych jest nam ich szukać i już. Zdjęcia zrobić, w internet wrzucić, na słupie powiesić, do gazety iść i szukać, szukać, szukać… Przecież niemożliwe, że można patrzeć na zakratowanych nas i nie myśleć o tym, że tak będzie wyglądać nasza codzienność przez kilkanaście lat, albo i mniej, aż nie padniemy z tęsknoty czy jakiejś zarazy…. 

Właśnie, jak już mowa o zarazie, to to jest co prawda zapisane, że nie można nie leczyć i trzymać w brudzie, ale ja nie wiem, niektórych schronisk to się zupełnie nie tyczy, czy jak… Znaczy wiecie, bakterie czy inne takie nie wybierają za bardzo i mogą się pojawić w nawet najlepszym schronisku, ale bywa, że ktoś kogoś użre albo girkę złamie przypadkiem, albo się przeziębi i udają, że nie widzą; czekają, aż się problem sam rozwiąże… Albo wrzucają do kojca ze stadem psów bidę i rano tylko patrzą, czy udało się przeżyć…. Naprawdę są takie miejsca…

…i takie nasze, mimo wszystko, szczęście, bo mieszkamy tutaj…

Mamy prawo do radości, do patrzenia z nadzieją, do uwierzenia w siebie i w to, że będzie dobrze.

Każdy tego chce, i my, i Wy, nawet dla siebie, więc dlaczego my mielibyśmy być inni? Prawda, potrzebujemy Was do tego, sami siebie nie natchniemy, ale dobrze wiecie, że dostaniecie DUŻO w zamian.

…że nie wspomnę o najważniejszym prawie – DO SZCZĘŚCIA.

Widzicie, jak tego dużo? Trochę szkoda, że wciąż trzeba o tym przypominać, że to wciąż nie jest oczywiste, że skoro dwunożni tak bardzo domagają się różnych rzeczy, to mogliby też pamiętać, że z nami jest tak samo… Czujemy, cierpimy, bywa nam smutno, źle, straszno; bywamy chore, trzeba nam wody dolać, posprzątać po nas, bo się nafajdało, ale przecież niespecjalnie…

Zależymy od Was, wiecie… A wbrew pozorom pod niektórymi względami wcale nie jesteśmy tak różni. Czujemy, żyjemy, chcemy mieć to swoje miejsce w świecie, najlepiej przy Was…

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *