Nie szkodzi, jeśli jeszcze tego nie widzisz.

Dziś o czymś, co tylko pozornie jest oklepane. Nie patrz oczami, najważniejsze jest dla nich niewidzialne, zobacz sercem, takie tam. ktoś by powiedział, że to zwyczajne blaaaablaabla, ale ja powiem, że nie i mam na to dowody. To jest właśnie post inspirowany opowiastką Herbiego, której nie dałam w jego poście, żeby nie miał aż tylu kilometrów, ale to świetny fragment do wykorzystania właśnie dziś. Właściwie to codziennie, ale staram się urozmaicać, bo inaczej co byłby ze mnie za wrrredaktor, więc dam to dziś, a kolejny post o tym będzie za ohohohoho, ile dni, także czytać, zapamiętywać i puszczać w świat, żeby wszyscy wiedzieli.

To się wciąż dzieje. Wciąż są brane do domów psy, które są uważane za śliczne, rasowe, a dwunożnych nie obchodzi, czy one potrzebują czegoś szczególnego, czy może dużo chodzenia, dużo biegania, może muszą się czymś zająć, bo inaczej to myślą o głupotach. I potem one są nieszczęśliwe, bo się nudzą, albo odbijają od ścian, i ich dwunożny też, bo przecież taki śliczny pies, a „głupi, nieposłuszny” i w ogóle nie taki, jaki ma być.

Herbi opisał mi historię, jak to pewna dwunożna, której co prawda nie chcemy wieku wyliczać, ale jednak wspomnieć muszę, że już trochę tych lat przeżyła i już tyle ani sił nie ma, ani chęci na jakieś długie spacery, bo sama też nie bardzo chodzi, tylko musi się podpierać takimi kijkami dwoma, wzięła sobie psa. Ale jakiego! Spodobał jej się jasny, kuleczkowy, puchaty psi dzieciak, z rasy psów, co to są stworzone do biegania z saniami, haski czy coś. Sprawiła sobie takiego właśnie, bo śliczne przecież, a że z dzieciaka wyrośnie całkiem spore, czekające na wielokilometrowy bieg psisko, to o tym już chyba nie zdążyła pomyśleć w tym zachwycie. Haskowy puszek wychodzi sobie na mały ogródek, ale już wszystkie kąty zna i co dalej…? Przed ślicznym psem całe, nieśliczne życie…

A inna nasza opowiadała naszym i bezczelnie podłuchałam, że na jej osiedlu mieszka psiolaska rasy takiej myśliwskiej – duża, rudo-biała w kropki i łaty, łyżew czy coś. I ona za dzieciaka to jeszcze ganiała po łące, ale jak wyrosła, to już tylko na sznurku prowadzana, więc talię pożegnała lata temu i teraz to chyba najprędzej żółwia by na polowaniu dogoniła… Nie mówię, że koniecznie potrzebuje łapania kaczek, ale biegania i takich podobnych na pewno.

Dlatego właśnie bardzo ważne jest, żeby spojrzeć na coś więcej niż kolor futerka, różne kolory ślipek, grubowatość, kutłatość i tym podobne. Przecież charakternie to zupełnie może do Was nie pasować, a pies, który idealnie wtopi się w Waszą rodzinę może dziś wyglądać zupełnie nie tak, jak w Waszych marzeniach, ale wiecie, że pewnego dnia zobaczycie w nim najpiękniejszego psa na świecie…?

Może i Hakuro jest pozornie nijaki z wyglądu, może już siwizna mu się pojawiła, bo zaraz druga cyferka mu do wieku dojdzie, ale jak spojrzycie w te ślipia…

Nie zasługują na swojego człowieka do wpatrywania się? Hakuro nie jest wylewny, może i nie rzuci się z miłością, ale przy takich psach wiecie jak dużo znaczy merdnięcie ogona? To milion razy ważniejsze niż u takiego, który na prawo i lewo rozdaje te zamaszyste uśmiechy, możesz się o tym łatwo przekonać, tylko cierpliwym trzeba być. Hakuro wciąż ma sporo mięśni i jak ktoś za wolno idzie, to czasami pociągnie, ale zwykle całkiem grzecznie trzyma się dwunożnego i wcale smyczki nie wyciąga na wszystkie możliwe metry, umie się zachować. Nie ciągnie też do innych psów za bardzo, innych ludzi omija bez poruszenia chociażby brewki. Czeka już ponad 2 lata, a chociaż był znaleziony w naszym mieście i nawet obrożę miał, to się nikt przez tyle czasu nie przyznał… Może to dlatego uśmiech się nie chce pojawić na faflach…? Może być statecznym, starszym, stonowanym przyjacielem, skoro nie szukasz może zwariowanego szczeniaczka potrzebującego uwagi…

Z Maszką jest odwrotnie. Ona urodę ma owczarkową, uszka sterczące, talia i figura jak ta lala…

Ktoś by powiedział – chcę owczarka, chcę Maszkę, jest śliczna, będzie super, jadę, podpisuję umowę, wyjeżdżamy do domu! A ja powiem… znaczy nie ja… nasi powiedzą – hola-hola, nie tak prędko… Co ją spotkało kiedyś? Nie wiadomo i pewnie się nigdy nie dowiemy, ja się pytać nie zamierzam, po co to wywoływać przykre wspomnienia. Wiem, że Maszka woli towarzystwo innych psiumpli od tego dwunożnego, ale ani ociupiny agresji w niej nie ma. Jak kogoś dobrze zna, to owszem, ogonem merdnie, potem trochę się pokręci zanim pozwoli sobie szelki zapiąć, ale żeby jakoś wylewnie po owczarkowemu się zachować, to nie… I kąpać się lubi!

Czego prawdziwie nie lubi? To dziwne może być, bo wszyscy pchamy się do domów, a Maszka jakoś tak… nie… Raz jak ją mieli zważyć u Tabletkowych, to takiego dramatu narobiła, że musieli dla niej wagę wynieść. Nasi to nawet mówią, że chyba najlepiej, jakby poszła do domu z ogrodem, w którym mogłaby mieć wybór. Mieszkałaby na dworze w porządnej budzie i, jeśli trzeba, w ogromnym kojcu, a może latem, jakby drzwi otwierać, jakby sobie luzem biegała, to może by wściubalała trochę nos? Taka jest i już, co zrobić. Śliczna, ale szczególna od środka i zapomnieć o tym nie wolno.

Lubisz dłuuuugie wycieczki, aż język będzie do brody sięgał? Axla potowarzyszy, a przy jej ozorze żaden nie będzie wydawać się długi.

Wiem, że ciągle to samo zdjęcie, ale przyjdźcie i zróbcie jej więcej, zapraszamy. Tylko weźcie ze sobą porządne buty, wygodne i w ogóle, bo jak zaciągnie Was na leśne ścieżki, to i pół dnia możecie nie wrócić, tyle ta psiolaska ma energii w łapach. Może i też taka zwyczajna z wyglądu, czarna podpalana, wzrost średni, uszka oklapłe, na szyi elegąski żabot, ale przecież jak szukasz takiego czworonoga do chodzenia do upadłego, jak lubisz ruch i brakuje Ci towarzystwa, to właśnie Axla będzie najidealniejsza!

Albo jak właśnie nie przepadasz za chodzeniem, ale żeby już tak całkiem nie zgnuśnieć jednak chcesz mieć więcej motywacji, to adoptuj staruszka, który już nie ma tyle sił i chęci na długie spacery, a najbardziej będzie sobie cenił czas spędzony przy Tobie w ogrodzie czy obok fotela, jak na przykład Moko.

Ile on już lat w schronisku mieszka? Lepiej nie zaczynać liczyć, bo chyba łapki nie starczy i zrobi się jeszcze smutniej. Moko już zębów prawie nie ma i wyobraźcie sobie, że już nawet aż tyle nie szczeka, a przecież jakby były u nas rozdawane nagrody Bezdomnego Burka i byłaby kategoria „Najbardziej rozgadany bezdomniak”, to Moko by wygrywał i to nawet inni wytypowani nie musieliby przychodzić na galę, bo nie byłoby dla nich żadnych nadziei. Szelki za wolno ubierane? Za szybko? Psiolontariusz przyszedł? Wyszedł? Drzewo? Krzak? Inny pies? Trzeba było komunikować światu całemu, że Moko to wszystko zauważa. Już mu przeszło, milknie coraz częściej… To właściwie smutne…

Wielu próbowało się zachwycać Świdrem…Co trudne akurat nie jest.

A jaki uroczy potrafi być!

…i cóż z tego, skoro pod tym miętkim futrem kryją się takie rogi, że potem z adopcji wraca… Świder od wielu lat już mieszka w schronisku, miał małą przygodę z domem, ale jak zaczął się upierać, że albo on rządzi, albo pokaże, co ma pod faflami białego, to za bardzo rady nie było i zawędrował z powrotem za schroniskowe kraty. Oczywiście, że potrafi się przywiązać, potrafi być lolajny, kochany, oddany i w ogóle, może pozwolić dać ze sobą zrobić wszystko ale musi tak bardzo się zakochać w dwunożnym, że nic innego ważne nie jest, nawet on sam. Ktoś musi zechcieć pokochać nie tylko to jego futro i wygląd misia-pysia…

Także widzicie, nie futro zdobi zwierzaka, nie oceniaj psa po sierści jego i takie tam przysłowia mądrością narodów, to wiadomo nie od dziś i sprawdza się każdego dnia. Jeśli szukacie zwierzaka, to przede wszystkim zastanówcie się, co ma lubić, ile ma mieć kondycji, jakie upodobania, wiek, miłość do szaleństw albo leniuchowania. Wiemy, że inne rzeczy też są ważne, ale wierzcie, że do szczęścia się wędruje przede wszystkim niuchając sercem, a nie patrząc oczami, już ja wiem. Porozmawiajcie z naszymi w biurze, powiedzcie, kogo szukacie, co lubicie, ile macie sił i jakie możliwości spacerowe, nasi pomogą, a może odeślą do konkretnego psiolontariusza? Nie zrażajcie się, jak zobaczycie coś zbyt kudłatego, czarnego, długołapego, nijakiego… Poczekajcie, poznajcie, zamknijcie oczy i dajcie się ponieść (no dobra, czasem podglądnijcie, żeby się nie potknąć), a z czasem zrozumiecie, że to najpiękniejszy zwierzak na świecie. WASZ.


Na koniec kilka zdjęć dla zachwytu i zwrócenia uwagi. Tutaj pokazuję, jak bardzo regał na dary jest pusty. Dość dosadnie i ostentatucyjnie pokazuję. Całą sobą.

Aaaaa jakby leżały na tym rękawiczki, ręczniki, koce czy podkłady, to bym się nie zmieściła. Ale nie leżą… Może myślicie, że już nie trzeba, ale od razu zdementuję – trzeba, zwłaszcza, że o, takie parchatki ciągle napływają:

I na koniec zagadka, któż to jest?

Nieee, to wcale nie jest nowo przybyły psi dzieciak czy coś i jak komuś szczeniak przyszedł na myśl, to niech teraz doda mu lat jakieś… naście… To jest, Drodzy Czytaciele, Diego we własnej psioosobie! Taaak, to to futro, co dzieli z nami biuro, tylko bez futra. Zostawili mu czuprynę i miotełkę na ogonie. Na zakończenie Wam zamerda dla pokazania uroku:

2 komentarze

  1. ….będzie mu o niebo lżej….bo te futerko to juz miał…hmmm…za duże….a teraz na wymiar super!!!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *