Wiesz, że mały zwierz to nie jest mniejsza wartość?

Może niektórzy nie wiedzą, ja nie wiem. Może dla niektórych mrówkę zdeptać najłatwiej, słoniowi należy się szacunek, a to, co tam pomiędzy w przyrodzie występuje, to już zależy od wielkości? Im mniejsze, tym mniejszą wartość ma? Im młodsze, im bardziej bezbronne, im bardziej zależne od kogoś, tym można tym bardziej zapomnieć o zasadach, własnym sumieniu, można zagłuszyć jakiekolwiek dobre uczucia?

Jedni dwunożni wybrali się na wycieczkę na takich jeździdłach, co to mają tylko dwa koła. Nie wiem, jak oni na tym jeżdżą, przecież to się można… ale ja przecież nie o tym! W każdym razie usłyszeli piski takie dziwne, co to w lesie raczej się rzadko zdarzają, a już na pewno nie tak za dnia, bo raczej przecież zwierzyna nocami wychodzi…

Ech… SKUP SIĘ, MITKA!

W każdym razie wracając do tematu. Usłyszeli te piski, zatrzymali się, poszukali…

….sierściuszki…. Małe, wymarzłe, poklejone błotem, głodne… Kociomatka w życiu by ich nie zostawiła w takim miejscu! Same by też tam nie wypełzły. Ktoś musiał to zrobić…

Zabawnie tak? Pośmiejemy się? Ubaw po same uszy! I co, potem się wraca do domu i siada przed telewizorem, i tyle? I już? A gdzie matka tych błotnych kluch? Fajnie patrzeć, jak chodzi, szuka i woła?

Ech…

Co z sierściuszątkami? Zostały zapakowane do koszyka, ktoś poświęcił nawet swoją własną kurtkę, żeby było cieplej.

Potem przyjechały do nas. Całe szczęście, że mamy takie wieeelke puzderko, w którym można ustawić idealną temperaturę w zależności od tego, co za zwierz tam siedzi, dzięki czemu przynajmniej nie trzeba się martwić, że się zaziębi czy coś. Już one miały dość chłodu…

Nasi je jako-tako wyczyścili, chociaż idealnie jeszcze nie jest. Spróbujcie takie maciupeństwa odszorować…

W zestawie jest Tubi:

Metsi:

Miza:

I Flot:

Ślipia też miały poklejone i nasi się zastanawiali, czy one przypadkiem jeszcze nie są ślepawe, ale nie – po przeszorowaniu część się pootwierała, pozostałe to i z choroby mogą być zamknięte, bo nie wiem, czy tam kataru jeszcze jakiegoś nie ma. Wcale nie dziwne! Leż w błocie i wyjdź z tego zdrowo!

Chciałabym napisać, że teraz są już bezpieczne, nic im nie grozi, wszystko będzie dobrze, wyzdrowieją i zanim im puchatość minie, znajdą najlepsze domy. Chciałabym, żeby tak było. Muszę jednak to zamienić na „mam nadzieję, że tak będzie”. Różnie może być, chociaż nasi staną na głowach, żeby ochronić błotniaczki od wszystkiego, co złe.

Myślicie, że oj tam, to jeden taki przypadek? …a ze trzy miesiące temu przyjechał do nas taki prezent…

Zapakowane w karton, wystawione na deszcz, na ulicę. Te najmniejsze były w takim stanie, że nasi mogli dla nich zrobić już tylko jedno… Z większych przeżyła jedna sierściuszka. Tak zakończyło się czyjeś „pozbycie się problemu”.

Wyobraźni ani pół, empatia to w ogóle w dolinach świadomości leży przygnieciona przez trzy wiadra szlamu chyba. Bo jak inaczej tak można? I to też na pewno nie są tylko te dwa przypadki, przecież tego jest pełno wszędzie… A ile nie zostanie nigdy znalezionych albo będzie za późno na cokolwiek…? W upale, na mrozie, w deszczu, na głodno, na samotno, przecież aż wolę nie myśleć, co czują przed tym, kiedy zasną na zawsze…

…bo dla kogoś to życie mniejsze od jego własnego jest przecież nic nie warte…


Takie mam jeszcze przemyślenie na koniec. Bo w naszym schronisku potrzebujemy rąk do pracy, bo naszych jest za mało, więc się muszą dwoić i troić; przydaliby się im dwunożni do pomocy. I wywieszają nasi ogłoszenia, i nawet przychodzą chętni, ale wiecie co… Bo różne są powody, dla których to jednak nie dla kogoś…

…ale żeby być zdziwionym, że trzeba SPRZĄTAĆ…?

Wiecie co, no przepraszamy bardzo, ale każdemu potrzebne jest do życia jedzenie, które trzeba podać, a po jedzeniu to chyba każdy w domach też talerze myje, więc i u nas miseczki trzeba, bo żadna frajda jeść z brudnej, a poza tym trzeba pilnować, żeby miseczki tych chorszych do zdrowszych nie trafiły, to takie chyba jest zrozumiałe, prawda?

…a wiecie, że jak się je, to potem, kiedy to przejdzie przez żołądek i lelitka, to wiecie… Wiecie, prawda?

…a są tacy, którzy chyba myślą, że to wszystko zmienia się w parę i ulatuje w postaci chmurek… Przykro mi, że to ja Was muszę uświadomić, ale NIE JEST TAK.

Drodzy moi mili – wszystkim nam wyskakuje spod ogona to i owo, i to trzeba jednak sprzątnąć. Nie zacznie nagle pachnieć stokrotkami, bardzo mi jest przykro z tego powodu, ale naprawdę nie wiem, jak inaczej można wyobrażać sobie pracę w schronisku……. Tak, jemy kulki i produkujemy kulki, tak jakoś natura nas stworzyła i naprawdę nie rozumiem zdziwienia, że to w ogóle tak działa i że to trzeba przecież jakkolwiek zebrać, wymyć, zamieść, przelać, położyć czyste kocyki czy coś…

…wszyscy byśmy chcieli, żeby życie mijało na mizianiu i spacerach, ale rzeczywistość jest bardziej szara niż się wydaje, przykro mi…

2 komentarze

  1. …to tak na prawdę to brak słów bo co NORMALNY człowiek ma napisać …że czemu takich ziemia nosi????że ufam że ta sprawiedliwość i kara będzie …bo ,,karma,, wraca a wraca pewnie że trudno dojść kto porzucił w lesie te kociaki bo nawet te z zielonogórskiej ulicy trudno przypisac do właściciela bo sąsiedzi …hmmm nic nie widzieli nic nie słyszeli no mars!!!!….no ręce opadają…ale miały szczęście i to jest ważne a ile z nich go nie ma bo nie dostrzeżono nie usłyszano…itp itd…aj….

  2. Ciężko się czyta takie historie. Mam nadzieję, że takie porzucenia maluchów będą tylko incydentami, że z pokolenia na pokolenie będziemy lepsi… My ludzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *