JaJaJeJo

Kto zgadnie o co chodzi tym razem? Do wygrania talon na głaskanie mnie!

….

…..już?

Kto zgadł, że chodzi o psy z imionami na literkę J, tego zapraszam na głaski; łepek i plecki udostępniam codziennie od 10 do 18.

A teraz przechodzimy do tematu!

Najdawniej przyjechała do nas Janka.

Ufff, kiedy to było? Prawie 7 lat temu! Średniej wielkości, niebrzydka, co z nią nie tak? Ech, nieśmiała jest… Tyle lat minęło, a z nią wciąż jest jak jest, chociaż nasi stają na głowach, rzęsach i na czym tam jeszcze się da. Trzeba jej domu i dwunożnego, który się nie zrazi tym, że może przez pierwszy długi czas Janka ani nie merdnie ogonem na jego widok albo że nie wyjdzie na powitanie, albo że nie będzie można się nią pochwalić tak od razu, bo każde większe i pewnie nawet mniejsze zbiegowisko będzie powodować chęć schowania się gdziekolwiek, byle dalej. Pewnego dnia zdarzy się ten mały, domowy cud…

Wiele lat po niej została przywieziona do nas Jelcia.

Ona też była na początku nieśmiała i nieufna, zwłaszcza do dwunożnych pełci męskiej nie była przekonana, ale nie jej wina, pewnie coś się stało w jej poprzednim życiu, że tak reaguje… Nie pytałam, niech zapomni. Może już zapomniała? Oby! Jelcia jest wulkanem radosnej energii i nie każdy potrafi za nią nadążyć, ale nasi i tak ją chwalą, że jest taka super i na spacerach z niej kompan idealny. Na pewno pewnego dnia znajdzie się ktoś równie szybki, kto zabierze ze sobą psiolaskę nawet i na koniec świata…

Jari przyjechał do pod koniec wakacji w tym roku.

Nie wygląda na radosną przytulankę, ale musicie mi na słowo wierzyć, że właśnie taki jest. Zdjęcie było robione ledwo po tym, jak do nas przyjechał, to nie ma się co dziwić, że pewność siebie się z niego nie wylewała. Prawie każdy u nas tak miał, a niektórzy do dziś trzęsą portkami, bo za głośno, za straszno, za obco i kanapy nie ma… Ale trzeba pamiętać, że to wciąż lepsze niż ulica, ziąb, zawierucha i mijające na pełnym gazie jeździdła.

Ostatni ze zwierzaków na J przyjechał Joven.

Chłopak się szwędał po niewielkiej miejscowości, a to dziwne, bo przecież w tych niewielkich to tym bardziej psy powinny wiedzieć, gdzie mieszkają. Ten nie wiedział, czyyyliii…. może go porzucił ktoś po wakacjach, albo i w trakcje, ale tak długo szukał pomocy? U nas do śmiechu mu nie było, troszkę mu się portki telepały, ale z czasem zrozumiał, że nic mu u nas nie grozi, że miseczka będzie zawsze pełna, że spacerki będą i wolontariusze pomiziają tu i ówdzie. Uroczy taki kundelkowy kundel musi dobry dom znaleźć!

Nie musicie mieć koniecznie imienia na J, żeby adoptować któregoś z tych zwierzaków. Nie musicie mieć wielkiej chaty, żeby znaleźć miejsce na posłanko dla nich. Wystarczy serce porośnięte sierścią, ręce gotowe do głaskania, nogi gotowe na spacer….

Masz to wszystko…? Bo my jedyne co mamy, to nadzieję, że nasz los się odmieni pewnego dnia… dzięki Tobie.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *