Duże misie też potrzebują ciepła.

Po raz kolejny przypomnę, że dni stają się coraz chłodniejsze, a większości z nas wcale kudełki porządniejsze nie chcą wyrosnąć. Oczywiste jest więc to, że potrzebujemy wszyscy domów najlepszych, bo trzeba będzie się wciskać w sianka w schroniskowych budach… Dziś jednak będzie o czymś mniej oczywistym – o kudłatych misiach, którzy potrzebują ciepełka jak my wszyscy. Może i im niestraszny ziąb i zawierucha, ale tak odśrodkowo to im bywa jednak samotnie… Chociaż nie wyglądają.

Dual mieszka u nas od ponad 6 lat… W życiu byście nie powiedzieli, że tyle! Patrzcie tylko:

Niech go licho, przystojniak jakich mało… I ten profil!

Jakim cudem mieszka jeszcze u nas? Bo to niesforne było strasznie psisko… Znaczy jak ktoś go znał i wiedział, że najbardziej ze wszystkiego Dual potrzebuje wybiegania do upadłego, to po porządnym wymęczeniu miś wracał do kojca jak po sznurku. Jak uważał, że spacer był za krótki, to się buntował i potrafił nawet chwycić za rękaw, bo przecież jakże to… Dlatego nasi na przykład potrafili brać takie jeździdło na dwóch kołach, smycz z Dualem w rękę i pedałowali po lesie, niedźwiadek potrafił przepięknie przy tym jeździdle biec, ale nie ma się co dziwić, bycie owczarkiem zobowiązuje przecież.

Lata minęły, dziś Dual ma ich dziewięć. Już nie jest tym szalonym wielkopsem, uspokoił się. Jak kogoś dobrze zna, to jest misiem do przytulania! Żeby nie było – jak nie zna, to chętnie pozna i krzywdy nie zrobi nic a nic; już nawet z nie-wolontariuszami wychodzi.

O, a tu macie takie zdjęcie Duala w naszym prywatnym, najprawdziwszym jeździdle na kołach czterech, które uczy nas, że nie trzeba się go bać.

Owczar nie ma problemu, wsiądzie z każdej strony.

Kolejnym futrzastym misiem jest Sezamek.

Koło wiosny pałętał się po naszym mieście, więc go nasi zgarnęli, żeby postrachu nie siał, chociaż u nas się okazało, że to jedna wielka przytulanka! Nie ma jednak się co dziwić, że dwunożni nie chcieli tego sprawdzać. Wkrótce właściciel się odnalazł, ale tam się okazało, że chory bardzo (dwunożny, nie pies) i że nie ma jak się już zajmować Sezamkiem, więc ten został za schroniskowymi kratami… Smutno, ale co zrobić…

U nas się szybko okazało, że to miś do kochania, a nie wcale jakiś groźny niedźwiedź. Na spacer chętnie pójdzie, przy jedzeniu nie marudzi, chociaż trzeba mu dawać miękciejsze, bo nie ma za bardzo jak gryźć; dwunożnych kocha bez wyjątku!

…tylko tego domu jak nie było, tak nie ma…

Kolejnym puchatym misiem, jaki u nas mieszka, jest Cząber.  

Cząber to jeszcze psi dzieciak, ale już widać jego zacną kudłatość.

Przyjechał do nas w wakacje, jak ktoś zgłosił, że pies siedzi zamknięty w garażu i nie było nikogo, kto by miał się nim zaopiekować. Może ktoś sobie nie radził, bo wyszło, że Cząber ma energii za całe stado! Agresji zero na szczęście, ale przecież psiur tak się nakręca na zabawę, że nic innego wtedy nie jest ważne, więc i może chwycić za rękę, ale to nie jest specjalnie wcale a wcale! Trzeba go nauczyć delikatności po prostu, żeby nie przewracał dwunożnych przy zabawie i nie kłapał szczęką tak, też oczywiście w zabawie…

Nie trzeba też dużo szukać kudłatych…  

Taaak, to Diego. Mój współpsiolokator. Ostatnio dostał takie wielgachne posłanko i mieści się w nim tak bardzo, że nawet dla mnie jest miejsce! Wtedy zapominam, że zwykle mam do niego jakieś warki i pozwalam mu się cieszyć moją obecnością. Poza tym on jest ostatnio taki biedniejszy, bo tylne girki to już nie bardzo mu chcą działać, więc i zdarza mi się na niego spojrzeć z troską, jak nie patrzy…

Ach, bo widzicie, to nie jest ważne, czy ktoś jest bardziej sierściasty, czy mniej, czy akurat jest mu zewnętrznie ciepło, kiedy na dworze wieje i śnieg pada. Od środka wszyscy my potrzebujemy ciepełka, zainteresowania, poczucia bezpieczeństwa…

I tylko Ty możesz nam to dać i tylko dzięki Tobie możemy się czuć najlepiej i najcieplej na świecie…

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *