Jakoś nie mogę dziś….

Próbowałam.

Miałam pisać o spacerach, że nie można do lasu, więc i z nie-wolontariuszami nie można, bo dziki są bardziej dzikie niż zwykle i zakaz jest.

Miałam pokazać zdjęcia spacerowo-leśne, miały być psie uśmiechy.

Miałam napisać, że nie możemy się doczekać, ale że też nie wiemy, ile to potrwa, bo to nie zależy ani od nas, ani od naszych.

Miałam…. ale siedzę i gapię się którąś godzinę przez kraty, a tu już czas się zbliża, kiedy to trzeba będzie chować ekranik, na którym sobie paluchem dotykam literki, a ja tu jeszcze nic nie mam…

A nie mam, bo… bo siedzę którąś godzinę i gapię się w kraty, i co się rozejrzę, to jakoś tak połowa z nas nie śpi, tylko taka wszystkich niemoc dopadła. I każdego drapanie nachodzi, chociaż niby nas nic nie swędzi…

Kilka godzin temu dwie nasze wzięły schroniskowe jeździdło i pojechały w dal siną. Rzadko się zdarza, że jadą we dwie, więc coś musiało być na rzeczy. Minęła godzina. Potem druga. Zaczęła się trzec… i o, wróciły.

Wysiadły, otworzyły tylne drzwi, a w środku? Precelek.

Potem poszły coś sprawdzać do środka, a mnie zdziwiło, że nie na wiaty? Może chorszy jakiś, ale żeby tak od razu przywileje? Fiufiufiu!

I wiecie co? Potem było jeszcze dziwniej, bo zamiast otwierać klatkę i prowadzić czterołapa, to się ta jedna nasza zaczęła ubierać we folie! Jak smaczki kocham, ubrała skafander biały, potem takie rękawy aż po pachy, a na to jeszcze dodatkowe takie ochronniki gumowe. Myślałam, że padnę i początkowo ogon mi się rozmerdolił, ale jakby….

no….

….przestał…

…jak tylko wyciągnęła tego precla z paki….

Znaczy najpierw to mi w świetle mignął grzbiet.

Oj, łysawy troszkę, faktycznie. To zimno by mu było na wiacie, prawda.

Potem mi ślipia spadły na łapki….

……………….

…prawda…?

Łyso, czerwono i tak przeraźliwie swędząco, że ciągle ten biedak girkami przebierał, żeby się drapnąć to tu, to tam. Ciągle.

Drapudrapudrap.

Drapu.

Drap.

CIĄGLE.

O nieszczęśniku – myślę sobie – pchełki tak cię pożarły!

Ale żeby nasi się tak bali pcheł? Ile to już do nas przyjeżdżało z różnych stron takich zapchlonych i jakoś się nasi tak nie ubierali.

I wtedy łepek się oświetlił…..

……….

…i kiedy mnie wszystkie włosy dęba stanęły, kiedy mi ślipia całkiem wyschły, bo tak się wybałuszyły, to się biedaczyna odwróciła……..

………

….i tylko się huk rozszedł po wiacie, tak wszystkim szczęki do samych desek opadły…..

Nikt się nie ruszył. Ani o ociupinę. Nikt. Nie byliśmy w stanie.

Rozjaśniło się. To drapanie, ta folia na rękach…. ta skorupa na głowie to wcale nie była rozlana farba czy inne coś. To jego skóra… Gruba jak u słonia skóra, w której pewnie żyją już całe kolonie czegoś, co z samego rana wetka będzie oglądać w takim specjalnym urządzonku, które powiększa tak, że i pchła będzie wielkości ciułałki. Od rana zacznie się leczenie, jutro będzie już coś wiadomo…

To ostatnia taka noc prawie bez snu, bo ciągle SWĘDZIswędziSWĘDZI tak koszmarnie bardzo!

Drapudrapudrap.

Drap.

Drapu.

Nasi sami nie wiedzą, czy on ma łapę uszkodzoną, bo mniej jej używa i nawisa ona w powietrzu, czy już naszykowana jest do dalszego rozdrapywania niegojących się ran….

Ale co ja podsłyszałam! Że tam, skąd został zabrany ten biedak, to że tam dwunożny mówił, że to raptem z tydzień może….

TYDZIEŃ.

Natura to niesamowita jest, żeby w tydzień taką skorupę wyhodować!

…i że akurat jutro mieli iść do weta…

Ehe. A mnie kaktus na łapie rośnie.

…żebym ja jeszcze wiedziała, co to kaktus, ale nasi tak mówią.

Słyszałam, że na strychu biedak spał, że na dzień to go wypuszczali tak samopas. Jak nasi przyjechali to tak go też znaleźli, więc od razu w skafanderki się ubrali, psa zapakowali i poszli rozmawiać, jakby było o czym, ech….

A to taka chudzinka…

I tak się telepał na dworze, tak mu było zimno….

I swędząco…

…drapudrapudrap…. I tak każdego dnia, przez wiele tygodni…

Teraz już będzie dobrze.

Musi.

…znaczy nie wiem, czy dla tego dwunożnego to się dobrze skończy… Ale dla Maksia na pewno.

…ech, no i tak siedzę dalej i gapię się w te kraty. Szczękę już z dech pozbierałam. Inni też. Ale jakoś tak nam… Melancholijnie zbyt…

…i tylko czasem ktoś się drapnie nie wiedzieć czemu. Komuś sierść stanie na grzbiecie. Zupełnie nie wiedzieć czemu… Zupełnie.

…ech, będzie dobrze.

MUSI.


PeeS. Jeśli chcecie wesprzeć Maksia, któremu nasi dali na imię Precel (nowe życie, nowe imię, stare wyrzucamy do kontenera z tym wszystkim, co wypada nam z podogonia….), to naciśnijcie w dowolne zdjęcia u góry i przeniesiecie się magicznie do zbiórki dla chłopaka…

7 komentarzy

  1. ??????????????????☘

  2. Ja wiem, że ludziom źle się nie życzy, więc nie życzę. Ja życzę besti, która doprowadziła do takiego stanu zdrowia tego biedaka! A żebyś ty dostał skrętu kiszek, i NIKT absolutnie NIKT ci nie pomógł! A Maksiu jest już w najlepszych rękach, teraz już będzie dobrze.

  3. Ni wiem co napisac poprostu brak słów . Jak mozna doprowadzic zwierze do takiego stanu ? . Czy własciciel jest lub był niewidomy ?

  4. anna pokrzywko

    Oby odpowiedzial za swoje czyny

  5. Po prostu słów brak…:(

  6. Biedne dziecko, łzy same napływają

  7. ;( ;( ;(
    Jak mogę pomóc po zakończeniu zbiórki? Czy będzie jeszcze dodatkowa?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *