Przyszedł już! Przyjdzie znów! Przyjdziesz też?

Najsampierw wyjaśnię, bo zakończenie poprzedniego posta było takie dość niepokojące dla niektórych… Otóż tak – wyprowadzili nas. Nie do domu, bynajmniej… Ale w biurze już nie mieszkamy… Jakoś sobie radzimy, jedna dwunożna podrzuciła nam po kryjomu taki maciupci telewizorek, na którym tykamy łapiszczami i się na tym pisze, i jakoś będziemy to ciągnąć… Przecież Diego nie da rady! On z poprzedniej epoki, to gdzieżby tam komputer obsługiwał, jeszcze by zepsuł, zalał, potknął się… lepiej nie.

Tak więc cóż, niektórzy mogą odetchnąć – będziemy pisać dalej, aż nam zadki na kanapie czyjejś nie zalegną…

Lecimy z tematem! Dziś o czapkowym. Znaczy o tym tam – Mikołaju. Jak bum-cyk-cyk przyszedł do nas specjalnie! Ja go nie widziałam, ale byli tacy, co twierdzili, że kawałek czerwonego płaszcza im mignął, ale zdaje się, że ściemniają, bo przecież psy czerwonego koloru nie widzą…..

W każdym razie – nasi na pewno go spotkali, bo rozdawali specjalnie przez niego przyniesione SMACZKI! I to nie byle jakie!

Pierwszy zobaczył je Nuss:

Wie, że jest uroczy i ma pełne prawo z tego tytułu domagać się żarełka czem prędzej!

Bardzo proszę, proszę psa, oto smaczka Mikołaj dał:

Bliźniakowe Łania i Czesio też czekały na prezenty. Im to trzeba było dawać w jednym czasie, bo kto by się tam potem połapał, który dostał!

Czy kto siwy, czy kto nie, smaczek też należy się! Snejp skorzystał również:

Szczeniakowy Midas dba o ząbki od najmłodszych lat. Szkoda tylko, że w schronisku… Ale przynajmniej będzie mógł się ładnie uśmiechać do dwunożnych:

Również te największe i najbardziej puchate dostały!

I te pozornie niepozorne, jak Azorek:

Niektóre jadły zaraz przy kratach, jak Jovem:

…i Arsen:

Demon też pochłaniał jeszcze na stojąco:

I Dingo, ale on już tyłem, żeby mu nikt nie zaglądał w paszczę:

Strusia się nie przejmowała, tylko się położyła i chwyciła zgrabnie w łapeczki:

Eeling za to z jakim namaszczeniem jadł! W pozie dziękczynnej:

Niektóre wolą jeść na wysokościach, jak przystojny Zajron:

…czy Szarpak:

Czartek stwierdził, że najbezpieczniej i najwygodniej będzie w budzie:

Wszystkie dostały! No, prócz tych, które miały zakaz od wetki, bo mają żołądki za delikatne… Mikołaj ponoć ma jeszcze przyjść, także to nie koniec atrakcji, aaa iii mało tego! W najbliższą sobotę, czyli w dzień-po-mikołajowy odbędzie się prawdziwie marszowy marsz do samego środka miasta!

Musicie wiedzieć, że ostatnio u nas ogłosili, że nie można wchodzić do lasu, bo jakieś choróbsko panuje i by się roznosiło. Jak nie można, to nie można… Nie ma co się kłócić… Nie ma przez to jednak spacerów dla nie-wolontariuszy, tylko nasi mogą z nami spacerować, i to też w inne miejsca niż zwykle, ale dobrze, że chociaż tak.

Żeby jednak zrobić nam fajniejszy dzień, nasi organizują taki właśnie psiomarsz po miastowych ulicach, patrzcie:

Ekstra super w deche! Widzicie, że jak kto ma czapkę czerwoną, to też trzeba przynieść, żeby z daleka było widać, kto idzie.

Będzie super, także jak macie blisko, to zapraszamy psierdecznie!


PeeS. Od razu uprzedzam – nie wolno u nas bawić się samodzielnie w smaczkowego Mikołaja! Nasi mogą, bo wiedzą co i komu można dać, ale jeśli chcesz przyjść do nas (czy do jakiegokolwiek pewnie schroniska), to najpierw zapytaj w biurze, co można dać i czy w ogóle, bo to ważne, żeby nie przesadzać z ilością i rodzajami, bo tego… no… popłynieemyy i bynajmniej przyjemna to rzeka nie będzie… U nas na przykład można dawać tylko takie smaczki okrągłe z dziurką, czerwone i miętkie. Jakąś mają nazwę, ale nie pamiętam, Wy na pewno wiecie.

Te Mikołajowe to wyjątkowo bardzo, od święta były dane!

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *