Stażyści są wszędzie…

Stażyści są wszędzie, w każdym schronisku. Zawsze znajdzie się ktoś, kto mieszka tam najdłużej, a czasami zdarza się nawet, że najstarszy stażem pracownik powie, że jak się przyjął, to ten czy tamten czterołap już był… Ze dwa wpisy temu wymieniałam tych najdłużej mieszkających w tym samym schronisku co ja, ale przecież nasi też są w tym drugim, co to jest niżej na mapie. Tam nawet są starsi stażyści niż tu!

Najpierw jednak o tych, które mieszkają 4 lata i ciutkę dłużej. Najmłodszy stażem z dzisiejszego zestawienia jest Raki.

Przyjechał zaraz przed końcem 2015 roku. Mimo całkiem przyjaznego wyglądu, różnie z chłopakiem bywa… Na początku był wściekły na cały świat i co prawda już mu trochę przeszło, ale jak wyczuje, że po drugiej stronie krat stoi ktoś słabszy, to zaraz pokazuje, że z nim łatwo nie będzie. Ech… I jak takiemu wytłumaczyć, że tak nie wyjdzie stamtąd na zawsze? Na spacery to owszem, wychodzi, bo się polubił ze wzajemnością z niektórymi psiolontariuszami i czy słońce, czy śnieg nawet…

…Raki wychodzi chętnie i za bramą nawet się rozluźnia zamieniając w całkiem fajnego psiumpla, ale i tak trzeba pamiętać, żeby się pilnować przy nim i przypominać, kto tu jest ważniejszy w tym duecie. I tak pół życia już mu za kratami pękło…

Raptem kilka dni przed Rakim, do schroniska przyjechał Cent…

…i Bingo:

Te dwa biedaki przyjechały z miejsca, gdzie chyba zupełnie nic a nic nie poznały dwunożnego, a już na pewno nie od dobrej strony. Nikt ich nie miział, nie okazywał czułości, nie dawał ciutki miłości. Przez dobre kilka lat nie miały zamiaru nawet wyściubolić kawałka nosa z budy… Jednak nie z naszymi takie numery! Tyle się nasiedzieli w kojcu, aż chłopaki zaczęły nieśmiało się przekonywać, że jednak może być fajniej z dwunożnymi. Dalej nie jest idealnie, bywają dni, kiedy to nawet nie jest dobrze, ale praca trwa. Cen wciąż się boi, chociaż już o wiele mniej, ale i tak jakoś domu nie widać.

Z Bingo jest trochę łatwiej, chociaż rudzielec nie jest jeszcze do końca pewny, czy aby na pewno może zaufać…

…ale jakby znalazł taki prawdziwie cierpliwy, dobry dom, to by wszystko na pewno poszło o wiele sprawniej! ….tylko gdzie taki mu znaleźć…?

Svano przybył do schroniska w maju 2015, chociaż tak na prawdę nie wiadomo dokładnie, kiedy przyjechał po raz pierwszy.

Dlaczego nie wiadomo? Bo ten biszkoptowy miś był kiedyś adoptowany i prawdopodobnie data jego przyjęcia do schroniska jest datą tego powrotu, a nie pierwszego przyjazdu. Kiedyś ktoś inny schroniskiem się zajmował i już się w papierach nie dojdzie… W każdym razie Svano mimo przytulaśnego wyglądu, wcale za nadmiarem czułości nie przepada. Może i tego nigdy nie znał, nie przyzwyczaił się, a może i ma taką naturę, że woli być obok dwunożnego, a nie zaraz do niego przyklejony? Nasi to szanują, a w zamian za to Svano szanuje ich.

Biszkopt ma już 12 lat… Znajdzie w końcu dom, zanim łapki rozleniwią się na dobre…?

Teraz czas na prawdziwych stażystów i chociaż jest ich dwóch, to tytuł Najdłużej Mieszkającego w Schronisku Psa należy oczywiście do jednego. Najpierw jednak napiszę o Brunie, który przyjechał w maju 2012.

Kolejny miś, któremu za bardzo weszła w głowę ta niedźwiadkowatość i musi koniecznie próbować rządzić. Ja nie wiem, co jest w tych niektórych psach… Przecież o wiele fajniej dać się miziać, karmić, brać na kolana niż koniecznie pokazywać kiedyś-białe kły… Owszem, da się pogłaskać, ale o wiele bardziej lubi coś robić, więc chętnie zajmie się odstraszaniem nieproszonych gości czy towarzyszeniem przy dłuuugich wędrówkach, ale musiałby mieć z kim.

Psiolontariusze to co prawda rodzina, ale taka na dochodne, a Brunowi jest potrzebny ciepły dom na stałe, bo lata lecą, stawy już nie te…

Czas na tego utytułowanego stażystę… Oto Vito.

Mieszka za kratami od lutego 2012… Zaraz będzie 8 lat… Ostatnie, co widział, to schronisko, świat w paski. Kiedyś widział, kiedyś był szczuplejszy, kiedyś lubił pobiec za piłeczką, kiedyś może pamiętał inne życie…

Dziś to urocza, kilkunastoletnia, spokojna, ale stanowcza, starsza już kluska z białymi oczami…

Vito jest średniej wielkości, ponadśredniej szerokości, z urody to taki… trochę czarny, trochę brązowy, trochę siwy, ze śmiesznymi uszkami pies. Nie wyróżniał się przez tyle lat, teraz też są ładniejsi od niego (zdaniem odwiedzających, bo dla naszych to wszyscy psiękni!), bardziej miziaści, bardziej prodwunożni. Ale czy to znaczy, że Vito nie może znaleźć swojego kąta na zawsze…? Będzie potrzebował morza cierpliwości z racji swojego niewidzenia i wiaderka szacunku dla swoich przyzwyczajeń, ale my przecież wiemy, że gdzieś tam w świecie jest takie miejsce i tacy dwunożni, tylko byle zdążyli…

Ech, widzicie właśnie, tak to jest. Rozejrzyjcie się ciutkę, czy w okół Was nie ma schroniska z takimi stażystami. Oni też zasługują na szansę. Nie raz i nie dwa okazywało się, że taki zwierz zachowuje się w domu wzorowiej niż niejeden, który za kratami krótko mieszkał. Możecie być ich ostatnią szansą…

PeeS. A może adoptowaliście takiego właśnie czterołapa? Sierściucha bez szans, co to siedział w kącie sierściuszkarni kilka lat? A może psa, który pożegnał niezliczoną ilość psiumpli, zanim sam wreszcie został pożegnany, kiedy ostatni raz opuszczał mury schroniska? Baaardzo chętnie się powzruszamy wszyscy!

Jeden komentarz

  1. jadwiga tomińska

    Miałam takiego pieska małego Misia/Nietka , był starszym pieskiem.Miał ok. 10 lat, kiedy go adoptowałam. Był moim pierwszym pieskiem i jak dotąd jedynym. Miłość nie wybiera. Tak naprawdę to nie liczy się przy wyborze wiek czy wygląd. Ja zajrzałam mu w oczy, których potem nie mogłam zapomnieć. Cięzko jest, kiedy przychodzi czas się pożegnać, ale bez tej miłości którą darzyliśmy się nawzajem moje życie nie byłoby prawdziwym życiem. Mam jeszcze Kicię, która okazała się najlepszą pocieszycielką i wsparciem. Kocham was i dziękuję Wam za miłość i za wsparcie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *