Tyle zmian, ale żeby aż tak??

No wiecie co, nikt nam nie powiedział. I naszym też nikt! I żeby było zabawniej – inni tacy, jak nasi, którzy się opiekują takimi, jak my, też nie wiedzieli nic a nic, bo widzę, że to piszą na fejsie.

O co chodzi? Zaraz wyjaśnię.

Wiecie, że teraz jest na świecie, jak jest. Coś się przyplątało do jednego dwunożnego, potem do kolejnego, potem tamten zaraził kolejnych, tamci kolejni następnych iiiiii w wyniku takiej siatki poooszłooooooo na świat. Teraz dwunożni walczą pojedynczo, bo w grupach to nie wolno, a im bardziej się dwunożni rozchodzą między innymi, tym gorzej. To jak na przykład u nas w schronisku – jak jeden zwierz przyjdzie z robalem w lelitkach albo na skórze, to go nasi do innych nie puszczają i sami się też ubierają porządnie, żeby nie przenieść, i to działa. Tutaj podobnie, tylko tak jakby w większym i poważniejszym rozmiarze.

W każdym razie o czym to ja…

…aaaaa wiem.

Pamiętacie, jak właściwie całkiem niedawno pisałam o tym, że jedni ważniejsi dwunożni powiedzieli, żeby nie chodzić do lasu, bo tam choroba jakaś jest? No. To teraz jeszcze ważniejsi powiedzieli, żeby w ogóle starać się nie ruszać wcale z domów. Sklep – po najpotrzebniejsze rzeczy, praca – ile trzeba, spacer z czterołapem – najpilniejsze potrzeby i do domu, żeby nie narażać nikogo, a już tym bardziej zwierzątka, które przecież od zależne od dwunożnych, więc jak coś się komu stanie, to z kim zwierzątko mieszkać będzie?

No i ja rozumiem, że my – czterołapy – miewamy słuch wybiórczy, ale żeby dwunożni? Wychodzą na miasto, do sklepów, gdzie się da, byle wyjść. Po kolei się im zabiera możliwości, bo te mniej potrzebne miejsca się zamykają i właśnie w związku z tym…

…dochodzimy do sensu dzisiejszej mej wypowiedzi. Bo nikt nam nie powiedział, że schroniska zamieniają w… zoo! I nikt nie poinformował ani naszych, ani nas, ani nikogo prócz najwidoczniej właśnie tych, którzy w domach usiedzieć nie mogą………..

…..ano właśnie. Bo przychodzą, wiecie, przychodzą, żeby pokazać zwierzątka. Znaczy nas. Przybywają rodzinami, żeby popatrzeć na czterołapy za kratami, na ślipia wpatrzone, na merdające ogony, na wyszczerzone czasami kły.

…zabierają dwunożniątka, które przecież powinny spędzać czas w domach, tak jak to ci najważniejsi powiedzieli, i prowadzają między kojcami… „zobacz, jakie zwierzątka, widzisz pieski, fajne?”

I na nic nasi trąbią, że na spacery tylko wolontariusze, na nic, że z darami do biura i dziękujemy, ale zalecamy jednak powrót do domów. Oczywiście, że wielu dwunożnych się stosuje, za co jesteśmy wszyscy wdzięczni, ale właściwie doszło do tego, że na furtce musiała zawisnąć kłódka, bo ktoś chyba gdzieś ogłosił, że schroniska zmieniły się w zoo. I to nie tylko nasze!

…a jak nam się nasi pochorują, to kto się nami zajmie…?

Chcesz nam coś podarować? Chcesz adoptować bezdomniaka? Zadzwoń, skontaktuj się, przyjdź, ale nie tłumnie, bo i tak do biura wejdziesz pojedynczo.

Oglądaniu dla oglądania mówię NIE. A najbliższy taras widokow…ee…. zoo we Wrocławiu. Pewnie też zamknięty. I nie, tamtejsze schronisko też nie służy do obserwowania zakratowanych zwierzątek dla rozrywki.

Właśnie.

PeeS. Nie, my nie przenosimy tego choróbska, ani nie zarażamy się sami. Jesteśmy bezpieczni i dla Was, i dla siebie.


Żeby nie było, że tylko takie coś mam do przekazania, to jeszcze pokażę coś, po czym mi się poliki zmoczyły.

Kilka postów temu pisałam o Fidusiu.

Że taki najmniejszy w całym schronisku, ale też warkolący i czasami psa nie było widać, ale górka kocyków burczała na przechodzących. Nic dziwnego, takie to ledwo od ziemi odrosłe (chociaż dorosłe!), a świat taki straszny, kraty takie grube, szczek jeden wielki na około słychać…

…aż tu niedawno całkiem…

Taaaak, zgadliście! Wyjechał kurdupsiel do domu iii już po dniach kilku taka oto wiadomość…

Witam serdecznie Wspaniały Personel Schroniska 🙂

W ostatnią sobotę 14.03. adoptowaliśmy Fidusia. Jest cudownym towarzyszem prac domowych (szczególnie w kuchni nas nie odstępuje;), zresztą cały dzień chodzi za mną lub mężem), odpoczynku, a nade wszystko spacerów. Uwielbia długie spacery po lesie, jest ciekawy wszystkiego, szybki, radosny. Szaleje w ogrodzie, biegając wte i we wte:) Fiduś poznał się z naszym kotem: szału nie ma, ale relacje poprawne 😉 Na obwąchiwaniu się kończy..

Fiduś bardzo lubi się wtulać w nas, bawić się podgryzając bardzo bardzo delikatnie nasze palce. Woli taką zabawę niż pogryzanie zabawki piszczącej. Jest taki maciupeńki, kochany, śliczny. Towarzyszy nam cały dzień i noc-śpi z nami.. Od pierwszego dnia czuje się z nami tak, jakby znał nas od dawna: ufny, zadowolony.. 🙂 w jedzeniu dość wybredny, ale radzimy sobie: mamy spore zapasy dobrego jedzenia mokrego i suchego. Dzięki niemu zapominamy, że teraz jest taki trudny czas, dla nas jest radosny, pełny miłych, ciepłych wspaniałych chwil. Patrzę teraz na niego-śpi obok mnie zwinięty w najmniejszy kłębuszek, jaki kiedykolwiek widziałam:)

Przesyłam zdjęcia: na 1.rozłożył się na fotelu, tak, że dla mnie prawie nie starczyło miejsca;)

Na 2.wyciągnięty na swoim nowym kocyku na kanapie.


Dziękujemy Państwu za Wasze zaangażowanie w pracy, za serce do piesków i kotków, za wszystko 🙂

Serdeczności przesyłamy
Krystyna i Marek z Fidusiem 🙂

Prawda, że wzrusz nad wzrusze? Ten post to kolejny dowód na to, że życie w schronisku pełne jest niespodzianek, smutków i małych (oraz większych) złości czasami… Ale też radości i mokrych polików, które potrafią wymazać wszystko, co złe i sprawić, że wraca wiara, że dobrze być musi i będzie dla wszystkich nas…

2 komentarze

  1. Witam,wzrusz szczególnie dla mnie wielki bo ja uratowalam go spod pędzących kół samochodów gdy wybiegł z wielkim przerażeniem na ulice zawiozłam do schronu jak mogłam wyprowadziłam na spacer i to co tu opisane wszystko prawda jest on jest fajowy?

  2. ?????????????

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *