Musisz tak szmerać, pompko?

Było jakiś czas temu o skórze, a dziś będzie o pompce, dzięki której żyjemy wszyscy. Znaczy każdy ma swoją i ona pompuje krew po całym organizmie, i dopóki pompować będzie, to będziemy oddychać. Znaczy dopóki płucka będą się ruszać, to i ona będzie pracować. No i cała reszta, wiecie. Powiązane to wszystko i jak jedno nie bardzo działa, to reszta niedomaga, aaaale dzisiaj będzie o pompce i już.

Jak już wspomniałam, pompka jest ważna, a nie u wszystkich podchodzi ona do własnej pracy z należytą powagą…

U Matjasa na przykład postanowiła się rozrosnąć, ale tylko z jednej strony. Może i dobrze, że nie z dwóch, bo gdzie by się to pomieściło…? Prócz tego oczywiście szmeruje sobie w najlepsze, bo się tam coś nie domyka w środku. Bo żeby tak wyjaśnić – w pompce jest kilka przegródek i między nimi jest trochę drzwiczek, co jest o tyle ważne, że krew musi płynąć w jedną stronę. Jak się drzwiczki nie domykają, to tam nie do końca płynie dobrze i wtedy wet potrafi usłyszeć przez takie sprytne zimne kółko połączone gumką z uszami, szmerki. U Matjasa przez to niedomykanie dużo się cofa z powrotem…

Ach, bo ja się rozgadałam o pompce Matjasa, a samego psa nie pokazałam, oto i on:

Wygląda miętko i sympatycznie, ale jakoś nie miał okazji chyba poznać dwunożnych od dobrej strony, bo wciąż chyba się boi, że jak okaże słabość, to zostanie skrzywdzony… Nasi się do niego uśmiechają i nie szczędzą smaczków, ale o ile Matjas chętnie je schrupie, to jednak wciąż niezbyt jest skory do poddawania się głaskom. Niełatwo się mu dom znajdzie, ale jemu pewnie właśnie potrzeba takiego miejsca, w którym by wreszcie poczuł się bezpiecznie…

Jakby Fado miał za mało zmartwień ze swoim zdrowiem…

Ten przystojniak od samego początku miał problem z podogoniem, bo tam miał jakiegoś guza czy coś i potem miał operację, a potem chyba nawet kolejną, ale nie wiem za dobrze, w każdym razie wciąż jest tam problem z trzymaniem tego i owego, ale przecież jakby ktoś go pokochał, to całego prawda…? I nie miałby problemu, żeby zadbać, jak trzeba… Nasi w schronisku sobie z tym radzą, więc co dopiero w domu!

Jak już wspomniałam – Fado ma więcej problemów i o ile o podogoniu wiedzieliśmy od początku, o tyle potem wyszły jeszcze kolejne sprawy iiii… dobrze, że Wam już co nieco wyjaśniłam przy Matjasie, to tutaj już nie muszę aż tak. W każdym razie Fado też ma przerośniętą jedną stronę pompki i też u niego można było usłyszeć szmerowość. A. Jaki jest Fado? Ach, tak samo superowy, jak przystojny! Owczarkowość zobowiązuje, więc tu niczego więcej wyjaśniać nie trzeba.

…a jakby pompkę naoliwić…? Muszę szczeknąć psiowetce, może by się wreszcie domykało, jak trzeba?

Teraz o Kuperku, który był wyjątkowym trzęzisadkiem i pierwsze zdjęcia wygladały tak:

Od razu nasi go zaczęli odwiedzać, zabierać na spacery i powoli, powoli się zaczął Kuper przekonywać, że nie musi być tak bojąco. Za kratami wciąż jest straszno, ale poza nimi o wiele mniej! Nawet się można uśmiechnąć, o:

Na spacerze można się poprzytulać i beztrosko pobiegać, jest tak ciepło od środka i ręce smyrają za uchem…

I jakby w tym całym, kuperkowym, schroniskowym życiu pełnym strachu i nieśmiałości było mało zmartwień, to jeszcze pompka dołożyła swoje pięć kulek…

Od dawna wiadomo, że Kuper ma problemy z tym jednym z najważniejszych organków. Co mu tam jest? Ech, nie będziecie chyba zdziwieni, jak napiszę, że… taaak – pompka z jednej strony jest bardziej rozrosła, w dodatku szmerzy, przez co się tam nie pompuje krew, jak trzeba i jak natura przykazała.

Do czego takie problemy mogą prowadzić? Do tego, że nie można się męczyć, nie można dużo biegać, bo kaszel i zadyszka się włączają, bo pompka nie ma siły pompować tak szybko krwi, jak tego płucka potrzebują. Albo może się gromadzić woda w środku zwierzaka i wyobraźcie sobie, że nijak nie można jej wysikać! Ona się jakoś tak zbiera, że chociaż byście cisnęli i cisnęli, to nic się nie wyciśnie, bo zamiast się gromadzić w zbiorniczku połączonym z ujściem, to tak po prostu luzem się zbiera…. Wtedy wet musi wziąć igłę, strzykawkę i… no… brrrr! I jak się taka woda zbiera, to się robi poważny problem, bo to się w płuckach może zbierać i nie ma siły oddychać… Bo płucka to takie dwa worki, które muszą być pełne powietrza. Jak zaczynają być pełne wody i nie ma miejsca na wdech, to się można udusić…

Nie piszę tego w zupełnym oderwaniu od Kuperka, bo jemu się właśnie takie coś ostatnio zrobiło… Nie mógł biedak nawet się położyć porządnie, bo miał tyle wody w płuckach, że inaczej oddychać nie mógł, jak tylko z podniesionym łebkiem… Był już tak zmęczony, tak senny, a tu chlupotało i chlupotało… Nasi tak z nim siedzieli, żeby miał na czym łepek oprzeć, żeby mógł choć na chwilę się drzemnąć…

Pewnie, że nasza wetka przyjechała, pewnie, że były konsultacje z wetką od pompek! (Jesteśmy ważni dla naszych i nic a nic nie mówią, że „oooo nie, sama będę leczyć!”, tylko współpracują, żeby nam było jak najzdrowiej.) W każdym razie wiecie, że z Kupra ściągnięto dwie wielkie michy wody….? A on taki niewielki przecież…

W związku z tym, że podczas tych kryzysowych wizyt w biurze, Kuper z Diegiem się całkiem nieźle zaznajomili i nie wchodzili w paradę, to nasi uznali, że biedaki zamieszkają bardziej na stałe razem, więc o:

Pamiętam, że kiedyś ktoś napisał, że blog jest nieszczery, bo ja ze Stańką się przeniosłyśmy na wiaty i chociaż zamierzałam się obrazić śmiertelnie za to, to jednak uznałam, że może ktoś w malignie to napisał czy coś… W każdym razie tutaj zauważyć chcę, że my jesteśmy zdrowe i już odważniejsze, nie to, co kiedyś, zanim zamieszkałyśmy między dwunożnymi. Biuro zawsze było dla takich biedaków, więc niech Kuper korzysta na zdrowie. …już my tam się przysłużyłyśmy i zdradziłyśmy najlepsze, jedzeniowe zakamarki…

Jakby zmartwień w schronisku było mało, jakby tego czekania na spacery i dwunożnych nie było dość, to jeszcze pompki muszą strajkować… Nasi leczą, kulki dają, wożą na badania, sprawdzają, czy jest lepiej, czy trzeba bardziej uważać, ale cóż – jak pompce się spodoba szmeranie i niedomykanie, to prędzej czy później żadna tabletkowa magia nie wyczaruje zdrowia…

…ale dom może czasami cuda zdziałać, wiecie…? Nagle powietrza w płuckach więcej, nagle werwa do pompowania się znajduje, nagle ma dla kogo krew płynąć…

…….to wiecie, co robić, prawda…..?

…czekamy… i oby za późno nie było….

…bum-bum… …bum-bum… ……………bum………..

Jeden komentarz

  1. Azorkowy Zwierzyniec

    Uwielbiam ten blog! Jest tu w fajny sposób opowiedziane życie schroniskowców. Czasem wesołe, czasem smutne, ale prawdziwe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *