Idź z tą wilgocią!

Podobno to dla dobra naszego, podobno to konieczne, żeby jeden z drugim był na pewno zdrowy, ale relugarnie się wszyscy po kolei oburzają, że muszą trafić do białej, wielkiej miski, gdzie są nacierani czymś bąbelkującym, a potem zmaczani od końców uszu po sam czubek ogona.

Wszystko dlatego, że jak się nam przytrafi taki robal uparty, to może on zostawiać co nieco na sierści, więc poza działaniem od środka, wetka zarządza też leczenie odfutrzaste.

Sporo zwierzaków zalicza takie kąpiele i bywa podczas nich różnie bardzo… Letsa za wszelką cenę stara się trzymać z daleka od wody:

Ale nie z naszymi takie numery! Jak mus to mus i koniec. Letsa trafiła do nas jako zupełnie mały dzieciuch, potem poszła do adopcji, a jeszcze później z niej wróciła… Okazało się, że wystawały jej żeberka i w ogóle była z niej chudzina, a dwunożni, co ją adoptowali myśleli, ze to jej samo przejdzie, że wyrośnie. Ja się nie znam, ale mnie się zdaje, że jak się rośnie, to trzeba mieć z czego… Tak Letsa wróciła i nadal czeka na dom.

Roku jeszcze nie ma, także wielki z niej dzieciak, którego trzeba świata nauczyć; całe życie przed nią.

Wandal jest za to niezwykle grzeczny! On rozumie, że nie ma co walczyć, trzeba odmoczyć zadek i tyle:

Wandal przyjechał do nas cztery lata temu i też jakoś szczęścia nie ma. Wtedy to fakt, że miał dużo swojego zdania, niekoniecznie takiego samego, jak dwunożni, ale to już się zmieniło, tylko co z tego, skoro fafle zrobiły się siwe, a wiek dwucyfrowy?

Złagodniało mu się za kratami, tylko siła została, ale jak długo jeszcze? Ten wypłowiały pręgus tylko grał, że chciał być panem świata. On potrzebuje ciepełka i rąk do głaskania… Teraz już to rozumie, oby nie było za późno…

Myślicie, że tylko psy są atakowane wilgocią? Sierściuchy też! One może nie są narażone aż tak na robalstwo odśrodkowe, ale są takie wirusy, które niezwykle chętnie przysiadają na czym się tylko da, żeby siać spustoszenie od środka. I jak taki sierściuch zachoruje, nawet tylko trochę, to potem może jakiś zabłąkany kawałek wirusa zostać przypadkiem na sierści, więc żeby się to nie roznosiło dalej, to się zmywa całe futro i już jest bezpieczniej.

Nie uwierzycie, ale sierściuchy są jeszcze bardziej niezachwycone od psów! Patrzcie na Lejzera:

Albo Kumkotkę:

 

Nijak nie idzie im wyjaśnić, że tak lepiej, że tak być musi, bo jak kto ich liźnie albo one same siebie, albo nasi pogłaszczą, to potem się to przenieść może i nigdy nie wygramy z tymi paskudztwami! Ale nasi swoje, a sierściuchy swoje, łatwo nie jest…

Żeby nie było, że psy pokazuję, a miałki tylko w takich niekomfortowych sytuacjach, to bardzo proszę, oto Lejzer:

Kocur to dostojny, stateczny i grzeczny, nic go nie przeraża i nie wzrusza, nawet z psami mieszkać może, tylko inne sierściuchy trzeba trzymać z daleka i to bynajmniej nie dlatego, że ich nie lubi czy coś. Lejzer ma w sobie takiego wirusa, którego żadnymi sposobami się nie wypleni, nie zmyje się też z sierścia. Może przechodzić na inne sierściuchy, dlatego albo ten czarny mruk będzie mieszkać sam albo z innym, który też będzie to mieć. Kiedyś się o tym rozpiszę szerzej, żebyście wiedzieli, że tak naprawdę to bać się nie ma czego.

Jeśli zaś chodzi o Kumkotkę…

Jest jednym z idealniejszych sierściuchów, bo i pobawić się może, do pogłaskania się nadaje, jak się chce, to i porozmawiać można, a jak już jej wystarczy towarzystwa, to sobie pójdzie i już, także do całego kompletu zalet dochodzi własne zdanie. Może być lepiej? Kumkotka czeka na dom od kilku miesięcy już i powoli przestaję rozumieć, dlaczego tak długo… Na początku sobie tłumaczyłam, ze wiadomo – sierściuch, kto by chciał mieć, ale teraz to już jednak zaczynam się dziwić.

Na koniec zostawiłam Wam najlepszy film kąpielowy, jaki kiedykolwiek byście gdziekolwiek zobaczyli! W roli głównej Zolka, która nawet mimo wyjścia z wody, na wszelki wypadek ze wszystkich sił łapkowych stara się nie utopić:

 

Zolka jest jedną z bardziej uroczych psiolasek u nas:

Trafiła wychudzona obrzydliwie, pełna kołtunów, pcheł i innych paskudztw. Naszym trochę zajęło, żeby ją doprowadzić do ładu, odkarmić i wzmocnić, i zdaje się, że już zaraz będzie mogła do domu maszerować. Może nawet ktoś na nią tam już czeka? Nic dziwnego, bo to bardzo grzeczna, czasami aż nieśmiała psiolaska, która pewnie przeszła niejedno i wiele razy oglądała jedynie dno miseczki….

Takie to, widzicie, nasze życie schroniskowe jest. Nie żeby ze złośliwości ta wilgoć w sierściu, niby wiemy, że to dla naszego dobra, ale jakby… no mogłoby jej nie być… Wieeeem, że to inaczej nie można, że to wirusy, że robalstwo, że walka, że dla dobra nas wszystkich, wszystko wiem! ….ale mam nadzieję, że mnie ominie…


Jak już tak rozmawiamy o kąpielach i wirusach, to nie byłabym porządnym wrrredaktorem, jakbym nie napisała, że do tego wszystkiego potrzebne są takie specjalne, gumowe ubranka na ręce, w których nasi się zajmują wszystkimi chorymi i nie tylko. Potrzeba ich u nas całą górę, a przez zarazę to nagle trzeba pięć razy więcej monetek na to wydawać, a przecież skąd nasi mają mieć nagle więcej…? Trzeba nam tyle rzeczy kupować i opłacać tak bardzo wiele różnych spraw, a worek w monetkami bez dna nie jest…

Jeśli macie jak kupić jakieś pudełeczko albo i dwa z takimi gumowymi ubrankami na ręce, to nasi by byli bardzo wdzięczni, a my razem z nimi. Wetka to już całkiem skakać pod niebo będzie! Można też dorzucić trochę monetek w płynie TUTAJ.

Dziękujemy bardzo psierdecznie!

Jeden komentarz

  1. ☘☘☘??????☘☘

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *