Stado z cukru i… tektury?

Ja to umiem w tytuły! Myślicie, że jakoś wyolbrzymiam? Że przenośnia jakaś? Skąd! Zaraz się przekonacie, że to wszystko prawda najprawdziwsza, w dodatku pozbawiona jakiegokolwiek tyciego kłamstewka.

Historia zaczyna się tak, że jakiś czas temu nasi jeździli w jedno miejsce, gdzie mieszkała pewna dwunożna wśród masy niepotrzebnych rzeczy, a za towarzystwo miała stadko zwierzątek psich mieszkających w byle czym i jedzących byle co. W miskach był nawet karton, boooo…. że niby miał chronić przed robalami? Różne już nasi rzeczy słyszeli, kiedyś nawet jedna psiolaska dostawała do picia wodę po ogórkach i to bynajmniej nie świeżych, też ochronnie.

W każdym razie nasi tam pomagali tej dwunożnej, co tam mieszkała razem z tymi psiundelkami, ona obiecała nie karmić papierem, co nawet jej się udawało, nasi z nią rozmawiali, co by tak po kawałku może zabierać psy, żeby im wetka robiła zabieg odkulkowujący, co by dzieciaków tam nie było, bo mieszkały razem z psiolaskami.

I tak trafił do nas Bambaryła:

Nie myślcie, że nasi tak mu imię nadali i że wielce im przeszkadza, że on okrągły! Wszystkie przyjechały z takimi imionami, nasi tylko jedno ciutkę zmienili, żeby nie było obraźliwe bardziej, bo się mogło kojarzyć z tym i owym… W każdym razie Bambaryła przyjechał zdezorientowany trochę, ale nie ma się co dziwić, skoro jakimś cudem znalazł się w większym szumie niż miał na podwórku przy jego zgrai. Nie przeszkadzało mu to jednak uśmiechać się do każdego i merdać ogonkiem w podziękowaniu za miliony głasków.

Drugim z papierowego stadka był Posio:

Jesli myślicie, że to już szczyt cukru w cukrze, to jeszcze poczekajcie… Posio to maciupki, zasierściony do granic psiutek, który z miejsca pokochuje wszystko i wszystkich.

Psideał do kwadratu! Na spacerek chętnie pójdzie, piłeczką pobawi się uprzejmie…

na kolankach się wylegnie…

…a to wszystko okraszone piętnastoletnim wiekiem. No, może to ostatnie to nie jest dla wszystkich zaleta, ale już ja wiem, że są tacy, którzy tylko czekają, żeby takiemu dać dom…

Bo jak można nie chcieć Posia??

Niestety się wzieło i okazało, że ten kurdupsielek ma problemy z pompką… Taaak, kolejny. Za mocno mu pompuje czy coś. I od tego problemy z oczami się stały, bo w ślipkach są tak maciupcie żyłki, że z tego napięcia popękały… Nie wiem, czy to jest powodem, czy nie, ale Posio już nigdy nie będzie widział… Mało tego – jedno oko to mu tak dokucza, skubane, że się psiundelek irytuje przez to, a przecież to oaza spokoju! I tak to widzicie, jest… Mimo wszystko futrzak radzi sobie świetnie i nadal z tym samym uwielbieniem na ryjku oddaje się mizianiu.

Jak to było dalej? Nasi próbowali się jakoś porozumieć, żeby przywieźć kolejne zwierzaki, ale coś ta dwunożna przestała być taka zgodna… Nasi więc czekali, a w tak zwanym międzyczasie okazało się, że tak czy siak psiundle nie mogą dłużej u niej zostać, bo ona sama nie jest w stanie zadbać ani o nie, ani o siebie. Zadzwonili więc tacy urzędniejsi dwunożni i powiedzieli, że stadko trafi do nas, bo miejsca dla niego nigdzie indziej nie ma.

I właśnie w ten sposób całkiem niedawno przyjechał do nas Sadełko:

Pisałam już, że to nie nasi te imiona wybierali, a że futra takie już znają i na takie reagują, to im nikt zmieniać nie będzie. Przypominam zanim się kto obruszy, że się tu komu co wypomina…

Razem z Sadełkiem przyjechał Psiutek:

Ten to jeszcze starszy od Posia! A nie widać, ha!

Z chłopakami przyjechała jeszcze Dredunia:

Iii wisienka na torcie stada – Wesołka:

Nasi to są tak zachwyceni wszystkimi, że ja to się boję, że jeszcze cukier im skoczy…

Nowa czwórka jest jeszcze nieśmiała, ale są dzielni i na pewno dadzą radę. Nie mają innego wyjścia… Sadełko trzyma sztamę z Psiutkiem, Wesołka z Dredunią, jakoś się futrzaste kartofle trzymają razem, raźniej im. Wszystkie się uczą chodzenia na spacerki, wszystkie wolą uciekać niż pokazywać ząbki, jak coś jest nie tak, ale skoro Bambaryła i Posio są tak fantastyczne, to i te będą, niech tylko się przekonają, że nic tu im nie grozi…

Wszystkie futra czekają na nowe domy. Wszystkie są malutkie ciałkiem, ale ogromne sierściem i sercem, wszystkie są już w wyższym wieku, niektóre to nawet dość bardzo, ale miałyby nie zasługiwać na wreszcie porządny dom, własne, puchate posłanko, w które się wtopią i wreszcie odpoczną…? Potrzebny im spokój, zwłaszcza ślepaczkowemu Posiowi go brakuje, bo szum, hałas, jak coś słyszy, to zaraz wstaje, żeby sprawdzić, a co on może… Tylko ryjek w kratki wcisnąć…

Nie bój się adopcji starszego psa, nie bój się adopcji ślepaczka. Wszyscy pokochamy tak samo i zadziwimy Cię nie raz i nie dziesięć. Po prostu daj szansę cukierkowemu stadku, czy to w jakimś pakieciku czy oddzielnie. Może nie być łatwo na początku, ale to po prostu będzie strach. Trzeba nauczyć się spać w spokoju, trzeba poznać ścieżki spacerów, trzeba przywyknąć do głaskania miętkiego futerka, które właśnie dzięki Tobie stanie się najcudowniejsze na świecie.

Jeszcze usłyszysz niedowierzanie, że taki psiundelek ze schroniska jest. Przecież takich cudów tam się nie znajdzie!

A owszem, znajdą się… Czekamy.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *