Zapraszam na film!

Dziś filmów kilka Wam pokażę, bo warto, bo dzięki nim zobaczycie chociaż ociupinę bardziej, jak to u nas jest. Zdjęcia to wiecie, nie ruszają się, tyle wiecie o psie stamtąd, ile napiszę. Wiadomo, że wierzycie bez cienia wątpliwości, ale co film, to film.

Bywa u nas tak romantycznie:

Miłość, czy też niech będzie – psiumpelstwo – rodzi się między psami i psiolaskami, między dużymi i małymi, między czarno- i rudosierściastymi. Byle znaleźć to COŚ, co sprawia, że chce nam się przyjaźnie na siebie kłapać. Na filmie widzieliście Metkę:

I Wojaka:

Dobrze, że mają siebie w tej schroniskowej niedoli, bo musicie wiedzieć, że łatwo im nie bywa. Metka przyjechała prawie rok wcześniej niż Wojak i dopóki leczyła girkę w szpitalu i miała częste odwiedziny naszych, to była wiecznie uśmiechniętą, radosną psiolaską. Kiedy przeprowadziła się na wiatę, bo wyzdrowiała i czas było oddać miejsce w szpitalu kolejnym, to z tego całego niezrozumienia popadła w rozpacz… Niby przecież codziennie nasi ją odwiedzali, bo jedzonko, bo sprzątanie, ale to było nie to, za mało, za krótko… Oczywiście, że wychodziła też na spacery, ale to już tak, jak inni, a nie że codziennie. Złość Metkę ogarnęła i przez kraty bardzo to pokazuje, a po co to tak odstraszać? Jak już wyjdzie na spacer, to znów pokazuje, że potrafi być cudowna, tylko czasem jakiś dziwny lęk ją ogarnia…

Wojak z kolei początkowo koszmarnie bał się dwunożnych, dziś już jest inny, ale też tylko na spacerze. Przez kraty razem z Metką krzyczą, żeby to ich się bać, bo jest im głupio, że sami trzęsą portkami.  W lesie Wojak zmienia się w przylepkę i z kolan by nie złaził. Widać, że łatwiej mu jest z drugim psem, dlatego dobrze, że ma Metkę do towarzystwa. Jej też raźniej, jest z kim się szczypnąć i pogadać, skoro bycie samej tak bardzo ją przerażało.

Podszczypnąć lubią się też Ajda z Sugo:

O Ajdzie za wiele pisać nie trzeba.

Jest tak samo idealna z wyglądu, jak i z charakteru. Może i starsza już, ale wie, o co chodzi w życiu, z nikim nie szuka powodów do kłótni, jest łagodna i uwielbia spacery i mizianie z każdym bez ani pół wyjątku.

Podobnie jak jej współpsiolokator, Sugo:

Ponad połowę młodszy, ale też nie ma zamiaru fafli podnosić na nikogo. Przyjechał do nas w ciasnej kolczatce i już pomijając, że taką obrożę to niech sobie dwunożni zakładają u siebie, na co tylko chcą, skoro lubią ciągłe, bolesne skrobanie skóry, ale no już żeby taki Sugo musiał być upominany kłuciem? Trochę go roznosi z tej radości do świata, ale to było uczyć inaczej, a nie tak!

Także widzicie, dwa psideały czekają na domy! …albo i jeden wspólny…

Czas na sto procent cukru w psie. O Posiu już pisałam jakiś czas temu, ale muszę pokazać coś jeszcze… Posio jest prawdziwym, pluszowym królem, bo nie dość, że sam jest jak pluszowy miś, to jeszcze ma pod sobą całą armię zwierzątek, patrzcie…

Przypomnę, że Posio jest starutki, nie widzi na ani jedno oko i już widzieć nie będzie, ale poza tym jest jednym z tych zwierzątek, które najczęściej wywołują u naszych okrzyki „ooooo….”. Posiem zachwycić się nie sposób, patrzcie jeszcze na to:

I taki to ślepaczek z pluszakiem w ryjku obija się samotnie od krat…

Aaaaa teeeeraaaaaz……. pamparampammmm…. Czas na Batmana, który nijak nie mógł się wzbić w powietrze, ale zaraz chyba naprawdę zacznie latać!

Batman przyjechał do nas po tak straszliwym wypadku jakimś, że mu psiowet musiał uciachać tylną girkę. Trudno, bywa, przecież na trzech można kicać. Problem jednak był taki, że Batmanowi nijak dwie przednie działać nie chciały tak, jakby sobie wszyscy życzyli…

Tak „chodził”, a raczej się czołgał – na łokciach, odpychając się jedną tylną. Uśmiechnięty był przy tym wiecznie, oczy wesołe, ząbki białe z radości pokazywał, jak tylko naszych widział! Batman jeździł na przeróżne badania, zdjęcia, oglądali go od środka ze trzy razy! Potem kolejne wizyty, kolejne dumania… W końcu się okazało, że to jeden organek nie chciał działać, jak trzeba, a chociaż niby wydawałoby się, że nie ma prawa się rządzić w sferze poruszania girkami, to jednak właśnie tak bezczelnie potrafi się wtrącać. Rudzielec zaczął więc dostawać leczące kulki, żeby organek przywołać do porządku, do tego jeszcze takie drugie, żeby te wszystkie nerwowe sznurki, które odpowiadają za poruszanie, chciały przewodzić prawidłowo iiiii…..

Cuda nad cudami! Można było się zryczeć po same pazury, jak pewnego dnia zamiast się czołgać, to po prostu wstał i poszedł! Teraz żeby już tak całkiem dopełnić szczęścia, dom trzeba znaleźć najlepszy z najlepszych…

Takie to rzeczy u nas się dzieją, które to dzięki MNIE oczywiście możecie podziwiać!

Muszę wspominać, że każdy z tych zwierzaków pokazanych wyżej, jest do adopcji? Do niektórych trzeba poprzychodzić trochę, niektóre można brać prawie z miejsca, po prostu zapraszamy psierdecznie. Pokaż nam, że na nas, bezdomniaków, też świat czeka…

2 komentarze

  1. julita majcher

    jesteście fantastyczni !!!

  2. …boże one tak potrzebują po prostu swojego domu ja wiem miały go utraciły…i zawsze mówię lepiej u was niż w złym domu bo tego doświadczyły czemu po co ludzie gotują zwierzaka taki los serce boli ale nie można tracić nadziei lepsze jutro jest ufajmy….?❤️?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *