PRST

Nikomu nie każę dykcji ćwiczyć wymawianiem tytułu, tylko tak zupełnie skrótowo określiłam, na czym się oparłam wybierając dziś zwierzaki do postu, a że jesień przyszła i ja ciągle nie mogę się z nią pogodzić, to lecimy z reklamą tak od razu i bez wstępów.

Na początek o Proximo.

Wiekiem pasowałby do poprzedniego postu, bo też ma raptem rok, a i nawet charakternie trochę, bo też z daleka już szczeka na dwunożnych, byle przyszli właśnie do niego i byle to właśnie jego wyrwali zza krat, bo mu tak źle i tęskno, i straszno. Oj, nie podoba mu się tu, ale co nasi mają z tym zrobić… Zawsze powtarzają, że lepiej tu niż na ulicy. Proximo chętnie wychodzi na spacerki, tylko taki nieśmielszy jest bardziej, więc bywa, że czegoś się wystraszy nagle i się zapiera, ale zaraz sobie przypomina, że jest terierem, więc mu nie wypada.

Od Proximo przejdziemy do Rosy.

Wydaje się, że jest małą psiolaską i owszem, jest, ale tylko na wysokości, bo na długości, to o:

Ledwo odrosłe, a długie. Ja już słyszałam historię, jak to ktoś poszedł po psa do sąsiadów (bo malutki taki, bo marznie na dworze, minusowe temperatury do szpiku kości przeszywają), a tu nagle jak wstaaaaaał, to nagle razy trzy się zrobiło wzdłuż. I tak został, bo to taki dom, że nawet koty myszy znoszą do niego, żeby zobaczyły, jaki zwierzolubny. W każdym razie Rosa musiała mieć jakieś strasznie przykre doświadczenia z dwunożnymi, bo jak nasi rękę po coś podnieśli, to ona tylko ogon pod siebie, podobnie było, jak tam ktoś przy niej coś głośniej powiedział… Nic dziwnego więc, że futrzata głównie ząbki pokazywała przy pierwszych poznaniach. I tak czeka za kratami na kogoś lepszego, kto wyprostuje jej tę jesień…

Po P i R mamy S, nie chce być inaczej, zatem teraz Slim:

Przyjechał do nas miesiąc temu i wyglądał bardziej na chudą kupkę nieszczęścia niż na dumnego prawie-owczarka… Nasi go bardzo chwalą, mówią, że taki grzeczny i spokojny, że spacery z nim to czysta przyjemność, że aż miło się patrzy, jak się zmienia, nabiera sił i wraca mu radość. Tylko uważać muszą, bo przecież zeżarłby WSZYSTKO, co tylko chociaż ociupinę przypomina zapachem jedzenie… Ile musiał chodzić głodny…? Teraz już będzie dobrze, Slimowi żeberka zarosną, ogon zacznie coraz chętniej merdać, dom się znajdzie nowy, który już nigdy nie da mu się zgubić, ani sam go nie zgubi…

Na koniec nie wypada inaczej, jak przedstawić Tupcia:

Niepozorny psiundek ze zmaszczonym czołem, w dodatku rudy i z krzywymi łapami, to pewnie i charakter nie teges? Ależ skąd! Tupcio jest całkiem w dechę, uwielbia dwunożnych, a nade wszystko ceni sobie zabawę i musicie wiedzieć, że podczas biegania za piłką umie zachować dobre maniery, bo rozumie, że trzeba przynieść i pozwolić sobie zabrać, żeby znów pobiec za rzuconą i żeby zabawa trwała dalej na całego! Mądry jest i bardzo kochany, na kolana się pcha, uwagi domaga, psiedeał! Mieszka u nas od miesiąca, przyjechał z naszego miasta, ale jakoś nikt go nie szuka…

I teraz żeby było jasne – ja rekramuję to całe towarzystwo, żeby ktoś dalej to posyłał w świat, albo zabierał chociaż jednego zwierzaka do domu, albo chociaż solidnie się nad tym zastanawiał, czy może by mógł wziąć, innej opcji nie przewiduję. Przecież po coś to piszę, prawda?

Zatem… do dzieła!

Jeden komentarz

  1. …ja też zawsze mówię lepiej z Wami niż w złym domu nooo i na ulicy to bez dwóch zdań…tu jest zawsze szansa na adopcje i dobry ?♥️☺️

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *