Do serca przytul, na kolana weź!

Co to jest za data dzisiaj! Jedna z najważniejszych w kalendarzu wszystkich łapnych i skrzydlatych, robali też, chociaż do niektórych to akurat jakoś nie pałamy miłością. Dzień Zwierząt mamy dziś, w kalendarzu nawet zaznaczone, świętować można! Jak nie macie z kim, to ja zapraszam psierdecznie, u nas znajdzie się z pewnością niejeden czy niejedna, którzy bardzo chętnie właśnie tego dnia rozpoczną z Wami wspólne życie.

Jeśli chodzi o temat, to taka piosenka była kiedyś, która wciąż jest aktualna, a w refrenie stało tak:

Do serca przytul psaaaa, weź na kolana koootaaaa….

…dalej coś o pchłach jest, ale jak już wspomniałam, dziś się nimi nie zajmujemy. Fuj.

W każdym razie na początek postu w tak ważnym dniu przedstawię wieści z domu od pewnego psa… Oddaję głos jemu Dwunożnemu:

25. września mija dokładnie rok jak od Was ze schroniska trafił do naszego domu Set. Pewnie pamiętacie go. To pitbull po przejściach. Odebrany interwencyjnie w bardzo złym stanie. Jako ludzie tylko możemy domyślać się jakie tortury przechodził, zanim w asyście policjantów został odebrany. On tego nigdy nie będzie w stanie nikomu opowiedzieć. Wiem, że jego stan był taki, że mógł umrzeć. Trafił do Was i na szczęście został odratowany. Potem zadziałała Agnieszka (jedna z naszych – przyp. wrrredaktor), która namówiła mnie, abym go adoptował. Stawiałem opór tłumacząc, że przecież mam już dwa psy tj. goldenkę Sabę i labradorkę Figę i trudno mi będzie nad takim stadem sprawować prawidłową opiekę. Na szczęście Agnieszka (pozwolę sobie przejść na ty mając nadzieję, że nie będzie miała nic przeciwko) była uparta i mnie przekonała. Potem nastąpiła cała procedura związana z adopcją, która świadczy o tym, jak odpowiedzialnie do tego podchodzicie.

I wreszcie w dniu 25. września 2019r. Set został u nas. Ja, moja żona i syn lękaliśmy się trochę tego, że nie poradzimy sobie mając w głowie to, że w domu są już dwie suczki a pitbull to groźną rasa psów (tak sądziliśmy, znając tylko przekazy medialne).

Na szczęście słuchaliśmy tego co nam mówiłyście, uwierzyliśmy Wam i teraz mamy tego wspaniałe efekty. Set jest wspaniały. Fizycznie zmężniał. Jest typem wspaniale zbudowanego atlety, który zdaje sobie sprawę ze swojej siły. Jednak nigdy nie wykorzystuje jej do złych celów. Ma piękną aksamitną sierść, błyszczące oczy. Jest zrównoważony, spokojny. Jednocześnie skory do pieszczot i zabawy. Nie boi się już naszego dotyku, co dało się na początku zauważyć.

Z pozostałą dwójką moich dziewczynek tworzy wspaniałe stadko.

Np. żadne z nich nie podjada z cudzej miski. Czasami zdarza się zapomnieć najstarszej Sabie, ale bez żadnych konsekwencji ze strony pozostałej dwójki-może szacunek dla wieku, tego nie wiem.  Szefem jest Figa chyba ze względu na siłę i ognisty temperament. Setowi to ani trochę nie przeszkadza. Oczywiście w żaden sposób nie wyróżniamy żadnego z naszych zwierzaków. Każdego kochamy i traktujemy tak samo.

Set został także ciepło – co ja piszę – gorąco zaakceptowany przez naszych rodziców, którzy co jakiś czas nas odwiedzają. Set także ich zaakceptował. Nigdy nie zapomnę widoku tulącego się do mojej mamy (z całkowitą wzajemnością) Seta, która wcześniej bała się do nas przyjechać będąc przekonana, że pitbule to zabójcy – jak uważała czerpiąc wiedzę z mediów i od ludzi, którzy się na tym kompletnie nie znają. W mojej rodzinie i w szerokim kręgu znajomych przypadek Seta spowodował to, że coraz więcej ludzi adoptuje psy ze schronisk lub poważnie rozważa taką możliwość. Set stał się niejako ambasadorem tych sierotek, którym pomagacie przeżyć.

Wiem, że się rozpisałem, ale chciałem Wam zdać relację z tego co zaszło przez ostatni rok z Setem. Jesteśmy Wam niezmiernie wdzięczni za Seta. Dzięki Wam dostaliśmy znacznie więcej dobra niż mogliśmy sobie nawet wyobrazić. Z całego serca dziękujemy.

Jaki widać – nie taki diabeł… znaczy… amstaff, pitbull czy inny wielkoszczękowy straszny, jak go malują. Nie przedstawię Wam dziś jednak żadnego z tego typu, bo to nie jest Dzień Paszczy-Jak-Szuflada, tylko zwierzaków wszystkich, a skoro u nas mieszkają psy i sierściuchy, to właśnie o nich będzie. W związku z tym też, że to święto, a po opowieści o Secie powinniście być bardziej podatni na adopcję szczególniejszych zwierzaków, to właśnie takie Wam pokażę.

Spiryt przyjechał do nas w stanie dość…. szczególnym….

Stary jak trzy światy, chuuudyyy, że kosteczek nie trzeba macać, widać wszystko. Sierść…. hmm… nooo, tak jakby…

…jakby to powiedzieć… Nasi na początku myśleli, że mu się coś na nie wylało i tak mu wszystko zlazło, ale nie – wyszło, że to od pasażerów na gapę i w ogóle koszmarnego zaniedbania. Spiryt zamieszkał u nas na początku wakacji, więc już ta nasza wetka i tabletkowe doprowadziły sierściucha do całkiem dobrego stanu, chociaż z tym wiekiem nie zrobi się z niego młodziaka. Wygląda jednak o wiele lepiej:

….no i zębiszcza mu też już nie odrosną…

Trudno, jakoś memła jedzonko i radzi sobie całkiem dobrze, więc nie ma co wypominać. W miałczeniu też mu nie przeszkadzają.

Mimo tego, że Spiryt ma tyle lat, że ma braki w uzębieniu, że ma pewnie zdrowie niezbyt sprawne już, że zdanie swoje ma czasami, bo zdaje się, że się naszym ostatnio oberwało od niego, to jednak warto go adoptować, zasługuje na dom, jak każdy, tylko w odróżnieniu od bardzo wielu – jemu zostało o wiele mniej czasu…

Za to przed kolejnym zwierzakiem całe życie, chociaż o mały włos, a nie byłoby go już wcale…

Jakiś czas temu do naszych ktoś zadzwonił, bo znalazł psa -podobno chudy, podobno łapę ma postrzeloną. Nasi ze schroniska pojechali i nie to, że nie wierzyli, ale doskonale wiemy, że dla wielu dwunożnych chude zwierzątko to też takie, które ma ładną talię, bo zdrowy pies jest serdelkiem. W każdym razie nasi się spodziewali co najwyżej bardzo szczupłego psa, ale zastali to……

Jeszcze nie widzicie, jak bardzo to jest CHUDE, ale jak pokażę tutaj…

Taką psiak miał szerokość… Jak go nasi na wadze postawili, to musieli kilka razy spojrzeć i pytać, czy aby na pewno dobrze działa, bo pokazała niecałe 10kg, a przecież zwierzak był kilkumiesięcznym prawie-owczarkiem… Tyle to ważą kundelki poniżej kolana, a nie cielątka!

….i wiecie co…. jak ta nasza siedziała w poczekalni na przyjecie do wetów, to inni dwunożni biadolili, że taki biedny, taki chudziutki…. …..a jedni, to wiecie… wyciągnęli w tej poczekalni jedzenie…. dla siebie jedzenie, kanapki czy coś…. może czekali od wczoraj, czy jak, no nie wiem, ale w każdym razie zaczęli jeść na oczach tej chudziny….

…nasza, jak już mowa jej wróciła z tego szoku, poprosiła, żeby jednak powstrzymali się w tej sytuacji….

Nasi nadali mu imię… żebym dobrze napisała… B u t t e r f l y, o. Butterfly, się czyta Baterflaj, a oznacza Motylka. Uroczo, prawda??

Jeśli chodzi o ten postrzał, to faktycznie girka wyglądała bardzo nieszczególnie, ale to nikt do psa nie strzelał, musiał mieć po prostu jakiś czas temu koszmarny wypadek, nikt go nie opatrzył, zamiast się goić, to się psuło coraz bardziej, o:

Spuchnięta jak balonik, dziurawa i cieknąca, a zapach taki był, że kwiatki w poczekalni ledwo się trzymały prosto. Mam tu nawet takie specjalne zdjęcie od środka, na którym widać, jaki tam był bałagan w środku, patrzcie:

I to nie był jedyny problem, bo Butterfly albo sam znalazł i z tego wszystkiego się obżarł, albo ktoś go nakarmił kośćmi, więc… jakby to napisać… się tam wszystko w środku zatkało i nijak nie chciało wyjść…

Butterfly musiał zamieszkać w lecznicy, bo go ten wet od kości oglądał codziennie. Jak go trochę odkarmili i podleczyli, to mu wyjęli z tej strzaskanej kości kawałek, który tam się już zaczął sam z siebie rozpadać i z drugiej girki musieli odciąć kawalątek innej kości, bo to się nie składała jakoś razem z bioderkiem czy cośtam takiego było. Zbyt skomplikowane jak dla mnie.

Zdrowienie w lecznicy trwało całe tygodnie, aaaleee wrrrrreszcie Butterfly mógł przyjechać do nas. Co prawda cześciowo go odsierścili, ale przytyli pięknie!

Uszka żyją własnym życiem, ale powiedzcie, że to uroku nie dodaje!

Mimo tych wszystkich strasznych przygód, Butterfly wciąż uwieeelbia dwunożnych! Tylko by się cieszył, tulił, spędzał z nimi czas na spacerach, na wybiegu, jakkolwiek, byle byli obok.

Nic a nic mu nie przeszkadzają te wybrakowane od środka girki, chodzi normalnie, radzi sobie świetnie! Nie jego wina, że na początku swojej drogi tak mu się wszystko poplątało zdrowotnie… Przed nim całe życie, oby szczęśliwe i pełne przygód, a jednocześnie bardzo byśmy chcieli, żeby jego przyszli osobiści dwunożni pamiętali, że te girki to nie są tak kompletne, jak u innych zwierzaków i jednak może trzeba będzie na nie kiedyś jakoś inaczej uwagę zwrócić. Nie trzeba się bać, trzeba kochać! …i tak wiecie, nie ma co na hura, bo już jedna dwunożna na samym początku bardzo chciała Butterflaya adoptować, ale czas mijał i teraz, jak już można, to ona ucichła… Mniej biedny już się zrobił? A może i tak lepiej, może nie była gotowa, bywa i tak.

Wszystkie adopcje trzeba przemyśleć zawsze, chociaż niektóre bardziej. Tak jak wszystkie bezdomne zwierzaki potrzebują domów, ale niektóre to wiecie, bardziej…

Mogłam napisać o zwierzakach bezdomnych, bo takich mam na około pełno, ale dziś wszystkie zwierzaki przypominają o tym, że trzeba je szanować i pozwolić żyć. Czasami trzeba pomóc, na przykład kiedy zobaczycie tego tam, kolczastego z wielkim nosem i szpiczastym ryjkiem, jak chodzi krzywo albo leży, bo go potrąciło jeździdło. Czasami można pomóc, na przykład wystawić miskę z wodą, kiedy słońce w lecie przygrzewa, albo otworzyć okienko w piwnicy dla sierściuchów, kiedy mróz szczypie w zad – zwierzaki same wybiorą, czy tej pomocy chcą. Czasami pomagać nawet nie wolno, kiedy widzicie skrzydlate dwunogi, które uczą się latać albo kiedy w lesie głębokim znajdziecie małe kopytne leżące w trawie czekające na matkę. Nie za wiele o tym wszystkim napiszę, bo co mieszkający za kratami od wielu lat pies może o tym wiedzieć? Po prostu zawsze szukajcie najpierw informacji, co robić, zanim nawet dotkniecie. Przy każdym zwierzaku trzeba być wrażliwym, ale przy tych dzikich to bardziej rozsądnie.

A nawet, jeśli ktoś nie chce pomagać z najróżniejszych powodów, niech chociaż nie krzywdzi. I ja wiem, że tacy bloga nie czytają, ale mam nadzieje, że może coś ich tknie z tyłu głowy właśnie dziś, czy coś…

Wszystkim zwierzakom, niezależnie czy mają pióra, kopytka, skrzydełka, macki, nibygirki, sierście, łuski życzę wszystkiego co najlepsze!

….a bezdomniakom dodatkowo domów najtroskliwszych, bo tego akurat życzyć będę niezależnie od wszelkich okazji, i bez okazji też. A co.

2 komentarze

  1. Na szczęście są różni ludzie, czego Wy jesteście najlepszym przykładem. Podziwiam Waszą, najczęściej, bazinteresowną pracę, ogromne serca i cierpliwość, aby wciąż naprawiać to co inni zepsuli. Z całego serca pozdrawiam. Zwierzoluby wszystkich krajów łączcie się. ??

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *