…straszno nam…

Wiecie, jak to jest się bać? Ale tak bardzo-bardzo, że girki się trzęsą, ślipia boją się spojrzeć wyżej niż na ziemię? …tak bardzo-bardzo-bardzo, że aż podłoga robi się mokra, bo tego… no tak jakby nie można już wytrzymać tego napięcia…? Niektórzy z nas niestety wiedzą.

Smoła albo została porzucona albo sama się zgubiła i chyba jej znaleźć nie mogą (albo nie chcą), bo mieszka u nas już ponad miesiąc i… nic.

Przyjechała do nas zmoknięta i trzęsąca się z zimna. Dobrze, że ktoś na nią zwrócił uwagę i zadzwonił do naszych, za kratami mimo wszystko jest lepiej niż na ulicy. Smoła jest młodą psiolaską, bardzo kochaną, ale też nieśmiałą i trzęsącą girkami tak bardzo, że moczyła podłogę, ale nasi nic a nic jej nie mówili na to, posprzątali i tyle. Nigdy nie mają pretensji, tacy są fajni! Smoła na widok dwunożnych zamerda ogonkiem, ale żeby tak od razu podbiec i włazić na kolana, to nie jeszcze… Zbyt straszno.

Leta ma dłuższe i czarno-białe kudełki, ale poza tym tak odśrodkowo jest bardzo podobna do Smoły.

Też potrafiła zmoczyć podłogę ze strachu, też trzęsie girkami, też czasami nie wie, gdzie ma ślipia podziać. Zmienia się, bo o ile na początku wolała nie wychodzić z budy, a w jej interesie zgłaszał się Sewerus…

…to teraz już nawet wychodzi, przymila się, łapki wyciąga…

Jednak kiedy nasi wejdą do kojca, chowa się i nieśmiało łypie ślipiem, tylko za kratami taka odważna, ale mamy nadzieję, że i to się zmieni. Póki co smycz jest przerażająca, spacer niemożliwy do przejścia, a jak kto na ręce weźmie, to jeszcze też może być.. tego.. no.. zmoczony od rąk po buty, ale też nikt by nic na to nie powiedział złego i nie skrzyczał nikogo! Psiolontariusze wiedzą, że najlepszych ubranek się do nas nie przynosi i tyle. Leta się wszystkiego nauczy i pewnie stanie się odważniejsza, chociaż są takie psy, z którymi nieśmiałość pozostaje do końca, ale trzeba po prostu w tym zobaczyć urok. Pewnie byłoby jej lepiej z drugim psem, ale jak ktoś nie ma, a by chciał, to Sewerus w pakiecie zawsze iść może!

Orinar też czystej podłogi po sobie nie zostawiał na widok dwunożnych…

Ten to jeszcze bardziej nie wie, co tu robi i czego od niego chcą niż Leta i Smoła razem wzięte! Smycz to już  w ogóle zło największe, bo z jakiej racji ma cokolwiek założone na szyję, kto pozwolił, z jakiego prawa to?? Nie wiem, gdzie on żył wcześniej i jak; nasi go złapali, kiedy ktoś zgłosił, że od kilku dni łazi po jednej z wiosek. Że był podwórkowy, to nie ma wątpliwości skoro nie zna spacerów, ale czy go tak kiepsko traktowali czy może po prostu wrodzona nieśmiałość do obcych? Kiedy się wejdzie do jego kojca, to łypnie z ukosa, wyjdzie z budy nawet, ale dystans na kilka kroków trzyma, podejść nie chce, a jak ktoś w jego stronę chociaż pół kroku zrobi, to zaraz zwiewa! Krótko u nas jest, ze dwa tygodnie może, praca natychająca nadzieją i wiarą w siebie dopiero się ledwo zaczęła…

Nie myślcie jednak, że to trzeba czekać, aż się wszyscy ośmielą i staną pełnymi werwy i ufnymi psami. Tak już z nami jest, że czasami na zawsze w nas zostanie ostrożność, a poza tym kto powiedział, że Smoła, Orinar czy Leta mają się ośmielać w schronisku? W domu byłoby łatwiej, ciszej, spokojniej… Pewnie, że trzeba by było przyjeżdżać do nich, czasu spędzić trochę na zapoznaniach, ale jeśli zobaczyliby Was kolejny raz, to też by w ich głowie się pojawiło „o, znam ich, nic złego nie robią, jednak podejdę jeszcze krok”. Byli też tacy, którzy zabierali do domu jeszcze większe strachulce (te tutaj to przy niektórych odważne, że ho-ho!) i dopiero w domu psy wychodziły ze skorupek; czasami to trwa miesiącami nawet, ale właściwie nigdy nie wiadomo, jak będzie. W takich przypadkach nie napiszę, że one Cię pokochają zanim Ty zdążysz coś poczuć do nich. Tutaj to Wasza miłość, cierpliwość i w ogóle CHĘĆ do pomocy może zdziałać cuda. Prawda, wszystkie te psiundki są jeszcze u nas krótko, mogą niedługo same stwierdzić, że dobra – nie jest tak źle, już się nie boję. Bardzo im tego życzę, ale po co czekać i się przekonywać? Niech poznają swoich dwunożnych choćby dziś!


W związku z tym, że ostatnio dostałam (JA – osopsiście dostałam!) maila z opowiastką, jak wyglądała droga do pewności jednego z byłych mieszkańców schroniska, to ja ją tutaj zostawię, żebyście wiedzieli, że nawet, jeśli ta skorupka jest gruba i nawet, jeśli się ją przebija w schronisku miesiące całe (a bywa, że i lata), to w domu może stać się cud.

Jeszcze 5 lat temu mówiłam sobie, że psa nie będę mieć, że nie mam czasu, nie mam serca też wejść do schroniska i wybrać TEGO spośród innych które też są przecież cudowne i najwyjątkowsze na swój sposób… Aż do pewnego momentu… Dokładnie kiedy postanowiłam sobie zrobić spacerek w wietrzny dzień (akurat data specjalna bo dzień matki) i…. pod komisariatem natrafiłam na ulotkę z psem poszukującym domu. Zdjęcie było smutne- pies z tak bardzo podkulonym ogonem, że aż go nie było widać,  przerażone oczy…

coś we mnie pękło. Przyszłam z tą ulotką do domu. Pani domu też była negatywnie nastawiona na psa, ale tak samo jak ja, zobaczyła tą kluskę uznała- TAK, MUSI BYĆ U NAS! Więc wykonałyśmy telefon pod podany numer w ogłoszeniu. I tak rozpoczęła się nasza przygoda. Nie było to takie hop siup. Okazało się, że chłopak cierpi bardzo psychicznie. Zamknął się w skorupce i na nikogo się w pełni nie otwierał.  Każdy dźwięk powodował u niego mocne stany lękowe.

Wiedziałyśmy, że czeka nas sporo pracy. Byłyśmy na to gotowe. Bo jak nie my to kto? No i proces się zaczął- pierwsze spotkanie, pierwszy spacer bez kontaktu fizycznego, każde kolejne spotkanie to była praca nad tym by choć troszkę zaufał. Okazało się, że las to jest to co Egor kocha, tam czuł się sobą, a to dużo pomagało, wielogodzinne siedzenie na ziemi ze smaczkami (w szczególności parówkami), spędzanie z nim czasu razem aczkolwiek osobno, bez dotyku. Jeszcze wtedy nie był adoptowany, bardzo dużo czasu zajął proces, chłopak przychodził do naszego mieszkania, poznawał teren, zaczynało się od godzinki, potem ten czas się wydłużał. Bardzo tęsknił za swoja tymczasową opiekunką, ale powolutku się oswajał, aż do momentu gdy pierwszy raz się przyszedł sam pogłaskać i jeszcze tego samego dnia położył się spać na boku! Popłakałam się…. AUTENTYCZNIE PŁAKAŁAM Z RADOŚCI!
Małymi krokami było coraz lepiej! W końcu, po długim i żmudnym procesie opiekunki doszły do wniosku, że to jest ten moment- Egor prawnie zostanie już częścią naszej rodziny- jest na to gotowy! Po podpisaniu umowy nie było raju od razu. Duuuuużo pracy nas czekało…. Lęki od tak sobie nie zniknęły. Siusianie z powodu szelestu, pisku, ruchu ręką nagłego od tak nie zniknęły.
Bardzo długo pracowałyśmy nad jego zaufaniem do nas… aż się otworzył! Teraz jest chodzącą kuleczką radości!
Nie panikuje (no chyba, że przy przejściu dla pieszych jeszcze odrobinkę). Obudził się w nim szczeniak, a pomimo kilku lat na karku jest wulkanem energii!
Hasa po łąkach jak gazela, węszy, nawet ugania się za piszczącymi zabawkami! Świetnie dogaduje się z kotami, inne psy toleruje i unika konfliktów, lecz jak trzeba- pokazuje swoją warkolącą stronę. Wielokrotnie podczas wieczornych spacerów odstraszył natrętnych ludzi pod wpływem alkoholu warkoląc i szczekając na dystans. Okazał się też ponadprzecietnie inteligentnym psem-
  Umie otwierać sobie drzwi, każdą zabawkę na inteligencję rozgryza w bardzo krótkim czasie, bardzo szybko łapie komendy (siad, leżeć, łapa, obrót, turlaj się, do nogi nie sprawiają mu najmniejszego problemu a teraz coś co nas rozbraja-  urocze i adekwatne „pufanie” czyli gdy coś mu się nie podoba po prostu tak śmiesznie pufnie i wiadomo co ma na myśli ? to samo z jego „marudzeniem”.
Dosłownie! Jak coś nie idzie po jego myśli wydaje dźwięk podobny do zawiedzionego dziecka ?  Jedyny jego „kłopot” to lęk przed morską wodą, jednak  po 2h przebywania na brzegu i biegania równolegle do mnie w morzu uznał, że pora się zbliżyć i łapki zamoczyć, szczególnie że mam pyszne smaczki w ręce.
W przypadku „wód stojących” nie ma takich obaw.Także małymi krokami do przodu!
Jesteśmy z niego ogromnie dumne!
Tak, życie z Egorem (w szczególności początki) to życie wyboiste, pełne wyzwań, ale zarazem przepełnione radością i satysfakcją! Choć było i bywa trudno nigdy nie żałowałyśmy tego, że chłopak do nas trafił .
Dziękujemy za możliwość adopcji tak cudnego psa!
A każdej osobie, która obawia się adopcji psa, nie oszukujmy się, trudnego mogę śmiało powiedzieć- WARTO!!
Rodzina Egora
Pees. Egor kazał pozdrowić każdego psiokumpla i każdą psiokumpele- nie ważne czy przebywającą już w domku stałym, czy też mieszkającą w schronisku dalej <3 Liże uszka i trzyma pazurki za najlepsze domki na świecie!

3 komentarze

  1. ☘☘☘☘??????☘??

  2. Ten post nadał mi energii do pracy nad swoim psem. Dziękuję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *