„…niech znajdzie swoje miejsce…”

Znów mnie tu dawno nie było, ale naprawdę to nie takie proste. Wiecie, ile tu jest do obejścia?? I jak ważne sprawy mam na głowie?? Nie żeby blog nie był tak ważną, ale no… może ja się jednak nie nadaję na wrrredaktora…  Mam dziś jednak historię taką nie za długą, ale wartą opowiedzenia.

Bo tak.

Otóż.

W pewnym mieście mieszkał pewien dwunożny. Znaczy nie mieszkał nigdzie konkretnie, chodził to tu, to tam… Pewnego dnia ten dwunożny spotkał na swojej drodze chodzącą podobnie jak on – to tu, to tam – pewną psiolaskę. Smutno mu się zrobiło, że ona tak jak on – bezdomna, więc od tamtej pory chodzili sobie razem. Kiedy jemu się udawało znaleźć nocleg, ona spała na wycieraczce pod budynkiem… Wzięli i się tak przywiązali do siebie… Szamali, co udało się zdobyć, dwunożny dzielił się sprawiedliwie, byli razem z tej niedoli.

Bezdomny nie miał telefonu, nie wiedział, gdzie szukać pomocy dla psiolaski, bo co prawda zdążył przywiązać się do zwierzaka, ale wiedział, że nie zasługuje on na taką tułaczkę. I tutaj pomogła im pewna dwunożna, która powiedziała, że pomoże i znajdzie się dla kudłatki miejsce tam, gdzie ma szansę na dom.

Bezdomny dwunożny się zgodził, chociaż przykro mu było bardzo…

…a na drogę dał jej coś, co miał cennego i co prawda mógł zostawić to dla siebie, ale chciał się podzielić ten ostatni raz… Przekazał taką zupkę, co to jest sucha, ale jak się doda wody gorącej, to się robi ciepłym, makaronowym posiłkiem…. To jej dał na nową, jeszcze nieznaną drogę życia…

…a idźcie… słyszałem o tym nie raz i co sobie pomyślę, to za plecami ktoś zaczyna kroić cebulę…

W każdym razie przyjechała kudłatka do nas i dostała na imię Miśka.

U nas się okazało, że smyczy psiolaska nie zna co prawda, ale w zamian się może przytulić i być najlepszą kompanką na luźnych spacerach na świecie! Co prawda nie z naszymi te numery i umiejętność smyczną Miśka musiała nabyć, ale dała radę, dzielna jest!

Bardzo trzymaliśmy kciuki za nią (tak jak trzymamy za wszystkich, a wiecie, że psom łatwo nie jest…) żeby nie było jej smutno, że najpierw straciła swoje miejsce, a potem dwunożnego przyjaciela, który wybrał dla niej możliwość lepszego życia, chociaż pękło mu trochę serce.

Jak już Miśka u nas mieszkała, to w równoległej rzeczywistości pewni młodzi dwunożni coraz bardziej zastanawiali się nad tym, żeby przygarnąć merdającego czterołapa ze schroniska. I tam dumali, dumali… Schroniska ledwo się otwierały po tych koszmarnych miesiącach, kiedy to ledwo tylko naszych oglądaliśmy i co prawda adopcje były, ale to ani się przejść między kojcami nie można było, a i spacery takie okrojone były… W każdym razie tak się jakoś zrobiło wreszcie, że można było się zacząć umawiać na spacery i ci dwunożni wybrali dwa psy i pojechali w piątek na spacer. Oczywiście, że nie planowali tak od razu podpisywać umowy, przecież to trzeba się poznać porządnie, przemyśleć wszystko, może zabrać jeszcze kogoś na spacer później, bo to trzeba tak wiecie, być pewnym, więc to na pewno nie miało być wszystko tego samego dnia! Szukali przecież psa, który byłby idealny na długie spacery, wycieczki, który chciałby się uczyć. Wybranie takiego zwierzaka może nie być przecież takie proste!

….ale plany planami…

…a życie życiem…

Miśka jeszcze tego samego dnia, w dzień spaceru wyjechała do domu.

I tak rozpoczęła się wspólne życie i nauka. Za nimi były pierwsze zasikane podłogi, kąpiele, leczenie, aaaleee też pierwsze wdzięczne dzielenie się ciepełkiem…

Co z chodzeniem na smyczy? Opanowane do perfekcji!

Co z wycieczkami? Cieszą, jak nic nigdy!

Zabawa? Pierwsza staje na baczność na to hasło!

Nauka i sztuczki to pikuś!

Miśka podbiła jeziora…

…morze…

…i góry!

Wszystko w zasięgu łapek Miśki, którą wołają też Lejdi, chociaż wygląda na niezłą łobuziarę… Ma cudowne życie, a śledzić je można bardzo łatwo, booo chwali się nim w internetach – jak klikniecie TUTAJ, to się przeniesiecie do jej profilu.

Każdy pies powinien być psem sukcesu. Jeden woli kanapę, dla innego zawsze jest za mało wycieczek, ale każdy musi być szczęśliwy i koniec. Trzeba odkrywać te cuda w każdym z nas i dawać szansę też nam – bezdomnym, żebyśmy potem mieli do kogo ryjki uśmiechać i żeby powody były.

Nie każdy od razu przed Wami odkryje to, co ma w sobie najlepszego. Czasami musicie temu pomóc, czasami trzeba mieć nosa, czasami trzeba przekonać zwierzaka, że świat tylko na nich czeka… Ale bez Was to wszystko nie będzie miało sensu…

Miśce się udało, wygrała w psiolotka. Teraz czas na kolejnych.

Zastanawiasz się nad adopcją? Zadzwoń, zajrzyj do schroniska, weź kogoś na spacer, potem może kolejnego i kolejnego. Dajcie sobie szansę. Czasami to potrwa, ale pewnego dnia poczujecie, że to będzie TO, że to będzie TEN zwierz.

Uda się.

………………

………a niedawno okazało się… że ten dwunożny, który w swojej niedoli dzielił się z Miśką tym, co miał, ale przede wszystkim miłością…. odszedł, skąd już się nie wraca….. Mam jednak nadzieję, że wiedział, że jego kudłatej kompance udało się znaleźć najlepsze miejsce na ziemi…

5 komentarzy

  1. Miśka super trafila

  2. opowieści trzymały mnie przy odwiedzaniu tych stron o zwierzakach, w tej chwili jest tu nudno i nie ciekawie. Proszę niech dalej będą opowieści, na pewno zyskacie więcej sympatyków i pomoc. Apeluję do nowych opiekunów o kontynuację opowieści

  3. Szkoda, wchodziłam prawie codziennie i klikałam na zwierzaki, teraz wchodzę bardzo rzadko. a środy i soboty były obowiązkowe. Pracuję zawodowo i teraz prawie wcale nie wchodzę na laptopa, blog był przynajmniej dla mnie zachętą. Pozdrawiam

    • Blog nie ma nowych opiekunów, ale nie jest bezpański, w odróżnieniu od jego wrrredaktorów…. Dziękuję za komentarz, mobilizuje do pracy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *