Ooooooooojejujejujeju! Ja nie wiem, czy ktokolwiek się spodziewał tego, co wczoraj się wydarzyło. To było przeniesamowite, tak superaśnie niespodziewanioniespodziawane!
Od początku…
Jakiś czas temu nasi ogłosili gdzie się dało, że 6 grudnia, kiedy dwunożni się cieszą, że są jakieś „Mikołajki”, w schronisku będzie dzień otwarty i bicie rekordu.
– Jeżu kolczasty! Pozwoliłaś, żeby Rekord został pobity!? To straszne! Co z ciebie za stróż! Na której wiacie siedzi?! Pójdę, zobaczę, czy żyje!
– Na Doga, Hedar! Spadłeś ze schodów, czy co?! Się mówi tak, że rekord się bije, kiedy się robi coś więcej razy niż zwykle! I nasi stwierdzili, że zrobimy psio-kocie Mikołajki i wtedy mógłby paść rekord w ilości spacerów.
Wiecie, że stało się coś niesamowicie niesamowitego… Ja nie pamiętam, żeby AŻ tylu dwunożnych nas odwiedziło! Jeszcze nie wybiła godzina 12, a już była kolejka przy stole z takim panem w reniferowych rogach. Cierpliwie czekali mali i duzi, byli zapisywani na kartce, potem wolontariusze biegli po psy i wszyscy szli na spacer. Za jakiś czas wracali, znów czekali na kolejne psy, potem na kolejne…
Z czasem zrobiła się kolejka i do spisywania, i do czekania na psy, i do lasu, i do odprowadzenia do kojców! Nikt się jednak nie denerwował, wszyscy mieli uśmiechy na twarzach, wszyscy rozumieli i widzieli, że nasi biegają i robią co mogą!
Nasi wcale nie narzekali, że tyle osób przyszło. Wcale a wcale, nic a nic! Widzieli te merdające ogony, zadowolone paszcze, błysk w oczach. Bardzo szybko też się okazało, że właściwie to te psy, co były rano, mogą iść na kolejny, popołudniowy spacer! Nieeee, to nie żart! Niektóre psy były dwa, a niektóre nawet i trzy razy!! Jak w domu…
Mnóstwo ludzi było tego dnia zwierzakowymi Mikołajami. Naprawdę, było ich tylu, że nie wiem, czy Hedziu by potrafił się doliczyć! Nasi chodzili w takich czerwonych czapach z pomponami albo nagle powyrastały im małe, brązowe uszka i długie rogi, ale przychodzący też gorsi nie byli! Też przychodzili w takich pomponiastych czapach i jak się tak z okna patrzyło, to aż się pychol mógł rozdziawić w zachwycie…
W czapce Mikołaja chodził też Klajd! Tutaj pozuje do zdjęcia z Elfką:
Mieliśmy nawet takiego najprawdziwszego Mikołaja! Najprawdziwszy do nas przyjechał i cukierki rozdawał!
– Buulbaa… ekhem… No nie jesteś już szczeniakiem, chociaż za wielka nie jesteś, ale raczej masz już te kilka lat… Pora ci powiedzieć, że to jednak nie był prawdziwy Mikołaj… Sam widziałem, jak chłop stękał, jak się wbijał w te czerwone fatałaszki… Łatwo nie było, bo zakładał na własne ubranie, ale czego się nie robi dla małych odwiedzających!
– Właśnie, że nieprawda! Nieprawda….
– Prawda, praawdaaa… Trzeba mu było zajrzeć pod nogawkę. Niech ci będzie… Prawdziwy Mikołaj przychodzi w nocy, nie miałby czasu wszystkich miejsc tak poodwiedzać, dlatego na co dzień ma pomocników w takich wdziankach i sztucznych brodach, ale prawdziwy istnieje naprawdę, niech ci będzie, mała Bulbusiu…
– No! Właśnie!
Nie ma co ściemniać, trzeba napisać, że wczoraj był jeden z najcudopsiejszych dni w tym roku! Wszystkim, którzy byli i wyprowadzali, czy to raz, czy to kilka razy,
DZIIĘĘĘKUUUUJEEEMYYYY!!!
Jeszcze długo po zamknięciu schroniska psy szemrały w kojcach, że dawno takiego fajnego i spacerowego dnia nie miały. Warto było i jesteśmy ogromniaście wdzięczni naszym, że nam zrobili taki prezent! Nie mogli nam podarować nowych domów, ale ten prezent był (zaraz po nowym właścicielu) najwpanialszy!