– hłe hłe hłe, Buulbaa, „nie czuję, że rymuję”, coo?
– żebyś Ty i bez rymowania się wypowiadał, to byłoby dobrze… a ciągle trzeba za język ciągać… doczekam się kiedyś, żebyś sam przyszedł i powiedział co słychać?
– eeech… o jakimś zawodzeniu pisałaś…
– nie o zawodzeniu, a o zawodach!
Dokładniej – będę pisać. I jeszcze dokładniej – o III zielonogórskich zawodach DogTrekkingu! Taaak, już trzeci raz psy prowadziły właścicieli przez las do różnych punktów i potem ci najlepsi byli nagradzani.
Dłuuugo się przygotowywaliśmy, trzeba było mapę zrobić, wymyślić atrakcje, pozbierać pozwolenia, zorganizować Wolontariuszy…. Sama bym sobie nie poradziła…
– Buulbaa… akurat łapą ruszyłaś…
– Właśnie, że ruszyłam! Uchem ruszyłam! cały czas słuchałam jak kompletują wszystko i pilnowałam, czy czegoś nie zapomnieli! Nie przeszkadzaj!
Wszystko się odbyło tydzień temu, ale nie mogłam wcześniej opisać, bo czekałam na zdjęcia; artykuł bez zdjęć jest nie do przyjęcia… Najpierw Wolontariusze rozłożyli nasze stoisko, żeby ludzie wiedzieli kto i co, i przede wszystkim, żeby było gdzie postawić puszeczki na monetki czy banknotki… Potem zgłaszali się ludzie z psami. Większość zawodników przyszła z własnym, osobistym czworonogiem, ale niektórzy zdecydowali, że podarują chociaż jeden, niezwykły dzień schroniskowemu psiurowi!
Był Blink i Szakla…
Blink to ten przystojniak na pierwszym planie. Szakla stoi za nim. Dziwne, że stoi, bo Szakla jak ma stać dłużej niż minutę, to od razu leży. Ona niskopodwoziowa jest, do ziemi daleko nie ma…
Był Terry…
Tutaj pewnie pędził do miski z wodą, już na wszelki wypadek język miał na wierzchu!
Była Boksa:
Boksa odpoczywa na jednym z punktów. Krzesełka były wolne, ale widocznie nie chciała tak od razu na bezczelną, wybrała miejsce na trawie…
Była Bija…
…która umie pić kulturalnie…
i Paka…
…która kulturalnie pić nie umie… Należy jednak jej wybaczyć, bo było przegorąco… Nie dziwne, że szukała w misce jakiegoś dodatkowego dna…
Na szczęście blisko był staw, z którego niektóre psy chętnie korzystały. Na przykład Kaja:
Prawie wszyscy byli amatorami, ale był też zawodowiec! Nie byle jaki, prawdziwy Mistrz Polski na 15 kilometrów! Przed Państwem Moris:
W tych całych zawodach nie chodziło jednak o czas, ale o dojście do wszystkich punktów. Psy musiały się starać wykonać różne psie zadania, a ich opiekunowie musieli ruszyć głową i oczami, bo i do odpowiedzenia coś było i do wypatrzenia… Dostawali za to punkty i zwyciężyły dwu-czteronożne drużyny, które tych punktów zdobyły najwięcej.
Trzecie miejsce zdobyła Aria:
Drugie miejsce – Boska
Pieeeeerwszeeee mieeeejsceeee zdoooobyyył…. PAMPARAMPAMPAM…
TOFIK! W swoim życiorysie Tofik niestety może wpisać pobyt w naszym Schronisku… Na szczęście teraz ma cudowną opiekunkę, z którą się nie nudzi, jak widać.
Ta plątanina tasiemek to taka specjalna uprząż dla Tofika, szyta na miarę! Dzięki temu psiurek może teraz maszerować nie bojąc się o obtarte pachy!
Fajnie było i niektórzy nie mogą się doczekać następnych zawodów! Chociaż chyba każdy ma nadzieję, że nie będzie jednak aż tak upalnie, a jak będzie, to niech chociaż w lesie będą baseniki z wodą! No bo wykopanie kilku stawów chyba będzie za dużym problemem…
Noo, a ja zacznę ćwiczyć… od jutra…
– Buulbaa… mówiłaś tak już jak były Dni Otwarte i pisałaś o Azie i Drapku…
– no wiem… ale od jutra biegam! …od jutra… tak… trzeba być wysportowanym, z dobrą kondycją, ludzie lubią widzieć, że się pies dobrze trzyma. Nie można się lenić, „pies” równa się „energia”! Wiatr w uszy, przebieranie łapami, pokazywanie, że jest się gotowym na szaleństwo! Prawda, Heda….
– Hedar! ja tu mówię o energii a ty nawet nie wstaniesz do miski!
– …hę? coś mówiłaś? miska mi się obijała o wieszak, to nie słyszałem…
….