Znów ostatnio był szał. Wam mówię! Naprawdę szaleństwo! Zawsze jest, kiedy nasza fotografka to zrobi. Szał jest i masa udostępnień na fejsie, telefony, maile… A potem jedna, druga, trzecia rozmowa, jakaś wizyta, spojrzenie, poznanie… I powolutku, pomalutku wszystko się rozchodzi i znów czterołap zostaje sam… O co chodzi? O kogo…
O Polara. Spójrzcie tylko:
Cudo! Ta sierść puchata i misiowy wygląd! A kiedy się dotknie… Znaczy ja nie dotykałem, ale nasi przyznają, że imię Polara nie jest nadane ot tak, bez powodu. Mówią też, że Polar jakby był w jakimś kokolino wyprany! Co to jest, to nie wiem, ale jak nasi tak mówią, to na pewno wiedzą.
Co jakiś czas nasza fotografka na fejsie pisze, że Polar czeka na dom. Jeszcze teraz miał misio sesję taką pofesjonalną, więc zdjęcia są jeszcze bardziej puchate i misiowe! Znów ludziska obejrzeli foty i zaczęło się pisanie, dzwonienie i odwiedziny. Tylko co z tego…
Kiedy dwunożni posłuchają o Polarze, dowiedzą się, że jest trochę chory, że nie jest takim radosnym, psiejskim pieseczkiem od razu do tuletnia… milkną, znikają…
Może i trzeba poprzychodzić trochę do Polara, dać się poznać, dać się obwąchać, wygłaskać spokojnie… Trzeba Polara przekonać, że może zaufać, że nic mu nie grozi. Taki to zwierz, że może i ma 4 lata (na tyle go psioweci ocenili, ale kto to wie!), ale czasami się zachowuje, jakby miał 14. Taki ma świat własny… I tabletki mu trzeba jakieś podawać, ale jakie – to ja nie wiem, to Tabletkowa wie. Wszystko by jednak przyszli właściciele się dowiedzieli! …gdyby chcieli…
Futerko polarowe też na zdjęciach takie śliczne i puchate, a na żywo już widać, że tu trzeba wyczesać, tam musi podrosnąć… Ale czy to dziwne ma być, skoro czterołap w schronisku mieszka?! Tutaj dużo kudłatych i nasi się starają, jak mogą, ale wszystkich codziennie nie wyczeszą! Trzeba po prostu wiedzieć, że Polar stanie się jeszcze bardziej pięęękny w domu! Po to się adoptuje zwierza, żeby wypiękniał i żeby doszedł do siebie…
Mamy jeszcze innego psa, który pewnie znalazłby dom, gdyby był bardziej „psi” pod względem charakteru.
Tybet.
Kolejny misiaty, z może mniej miękkim futerkiem, ale jednak też puchaty. O niego nikt nie pyta. kKiedy go nasi ogłaszają, to się nie rozdzwaniają telefony ani poczta nie rozgrzewa, ale może gdyby był bardziej kontaktowy to by szybciej znalazł dom?
Nikt jednak nie chce dać szansy Tybetowi, który ma swój świat, który ufa może jednej, moooże dwóm osobom w schronisku. Najczęściej te osoby widzi, to i najlepiej zna. Inni są obcy, od innych trzeba odchodzić kilka kroków, od innych się drepta w zupełnie inny kąt placu… Bo Tybet sobie chodzi czasem sam. Zwiedza różne kąty, nie wadzi nikomu i jemu nikt nie przeszkadza. Znaczy nie przeszkadza, jeśli do niego nie podchodzi… Bo jak podchodzi, to trzeba zrobić w tył zwrot i spokojnie podreptać gdzie indziej…
Tybet też chory jest. Badania miał ostatnio solidne takie. Serce mu sprawdzali, kości i jakieś inne tam jeszcze różne rzeczy. Dopiero się okaże, co wyszło…
Nie wiadomo, czy coś przeżył przykrego, czy po prostu z wiekiem tak mu się zrobiło. Niemłody już jest, różne dolegliwości mogą wtedy wychodzić i inaczej się myśli też… I tak żyje sobie Tybet we własnym świecie. Nikt do niego nie chce się dostać…
Mieszkają więc te nasze misie w schronisku. Dreptają po placu, czasem przystaną i się zadumają… Potem ktoś przejdzie i nagle się obudzą, znów pójdą ździebełko wąchnąć, poszukać czegoś do zszamania (czasami komuś spadnie jakiś smaczek!). Nikomu nie przeszkadzają, nikt im nie przeszkadza… Tylko większość dnia spędzają samotnie, bo nikt nie chce poświęcić czasu na to, żeby mogły zaufać, żeby poczuły się bezpieczne i spokojne…
Znajdzie się ktoś, kto „nie poleci” tylko na wygląd Polara…? Kto zechce dotrzeć do świata Tybeta…? Dużo jest takich pytań bez odpowiedzi… A prośba jedna… Daj szansę…