Ze dwa posty temu pisałyśmy o tym, że nie wybraliśmy sobie wszyscy my bezdomności, że nie mamy na nią wpływu, tak smutno było… Dzień Bezdomnych Zwierząt wtedy był. Dzień minął, bezdomność została.
Żeby nie było, że dziś znów o smutkach będzie. Nie będzie! Prawda, bezdomni jesteśmy, ale jest całe stado dwunożnych, którzy sprawiają, że mamy swoje chwile radości, podczas których staramy się naładować bateryjki na kolejne dni, kiedy to będziemy znów czekać na spacer.
I się my tak bardzo cieszymy, że aż nam się girki w powietrze same wyrzucają!
Tak jak na przykład Jelci.
Psianienka przyjechała po wakacjach w zeszłym roku i właściwie byli wszyscy pewni, że ona czyjaś, że zaraz ktoś się zgłosi, przyjedzie po nią! A tu nic…
Nieśmiała na początku, a po jakimś czasie merdoli ogonem tak, że właściwie się wtedy wydaje, że go nie ma! Jak już zna kogoś, to właśnie się przewala na plecki i daje się miziać. Tylko to musi być w lesie, dopiero wtedy może się porządnie odkrę… odprężyć i zreraksować jak należy. 3 lata ma, to tak niedużo… a przecież jeszcze rok-dwa i zaraz ktoś pierwszy rzuci „eee, za stara!”…
O Borce tak właśnie już mówią, a przecież była mniej więcej w wieku Jelci.
Już pięć lat mieszka za kratami, a właściwie sama ma niewiele więcej. Też na początku może nieśmiała, może niepotrafiąca tak od pierwszego poznania zabiegać o uwagę… Ale to przecież nie może przekreślić szans na dom. Borka potrafi być taka beztroska!
Lubi girami majtać, uwielbia się bawić, szaleć, biegać! Właściwie przez prawie całe życie jej światem jest schronisko… Że dużo energii ma? Przecież to takie psiantastyczne iść długie kilometry RAZEM! A tymczasem dwunożny jakiś gdzieś przemierza je sam, ale za to przed siebie, a Borka lewo-prawo-lewo-prawo po kojcu…
Beria też wystawia podłapie do słońca!
Miś taki, chociaż wszyscy nasi robią co mogą, żeby ją trochę chociaż wychudzić, ale nie widać, żeby się Beria przejmowała.
Beria, jak przystało na owczarkę, lubi wszystko i wszystkich, i grzeczna jest, i szybko się uczy, no psideał! Taka zadbana trafiła do nas, aż dziwne, że nikt nie chciał jej odebrać… Bo że przez tyle czasu szukał i nie znalazł, to mi się wierzyć nie chce nic a nic, a tu jeszcze kilka miesięcy i miną dwa lata…
Nie tylko u nas są tacy dwunożni, w wielu schroniskach tak jest! Na pewno jest tak tam, gdzie są nasi, a nasi są nie tylko tutaj, ale też tam niżej na mapie.
O Fifim pisaliśmy też dwa posty temu, ale przecież pasuje do tematu!
Fifi majta tylko trzema girkami…
Leżał w rowie, miał tak pogruchotaną tą czwartą girkę, że chociażby psioweci dumali i tydzień, to nie wydumaliby, jak ją uratować. Nie dało się. Teraz psiurek gania na trzech i może na początku mu nie szło, ale nie ma się co dziwić! Tyle lat dreptał z pełnym wyposażeniem, a tu nagle taki ważny brak… Fifi jednak nie poddawał się upadaniem na zadek, dzielnie uczył się skakać na tej jednej łapie. Trójłapek kocha wszystkich, czy znajdzie się chociaż jedna osoba, która pokocha jego…?
A teraz, na koniec (tak, tak! Już koniec!) najlepsze zdjęcie w całym zestawieniu. Oto wcierający się w trawę, majtajacy długaśnymi girami tak, że mało oka psiolontariuszce nie wyskrobał, Master.
Master jest z tego samego schroniska, co Fifi i jest psiogromny! Wiecie, ile energii mieści się w takim wielkopsie?? Ohoohooooooo – tyle. Aż mało kto chce z nim na spacery wychodzić, bo się każdy boi, że jak poniesie po lesie, to drogi powrotnej się nie znajdzie, ale przecież niepotrzebnie! Może i na początku Mastera roznosi, ale kogo by nie roznosiło po kilku dniach w kojcu? Nic fajnego takie siedzenie na zadzie, kiedy się jest młodym, żwawym i pełnoenergicznym. …i jak się tak Master rozpędzi i rozemocjonuje, to mu się zdarzają takie ataki, jak Derlikowi u nas… Takie, co to pies się telepie, a potem nie pamięta… Znaczy na razie tylko dwa takie były, jeszcze badania są też w trakcie, może to nic, może to przejdzie… W domu by było spokojniej, w domu inaczej się energia rozkłada (bo może to to rozentutauzjazmowywanie tak się dzieje), dom może być lekarstwem na wszystko.
Teraz, kiedy jest tak ciepło, będzie więcej okazji do wcierania się w trawę, będą powody do majtania girami w powietrzu i wyciągania ich prosto do nieba. Tylko to wciąż nie tak często, jak byśmy chcieli, jak byśmy mogli mieszkając w domach…
Może ktoś z nas już od jutra będzie mógł sobie tak w beztrosce się tarzać…? Dzięki komuś z Was…?