O rajuśku, jak tu miętko, sucho i nieswędząco!

– HEEEEEEEJ! HEEEEEEEEEEEEEEEEJ!!!!

– Kto mi się tu tak drze?!?!

– JAAA!!!

– Co za JA?? Kto to widział tak paszczę drzeć! Gdzie to JA???

– TUUUUUU!!! TUUUUTAAAJ!!

…………faktycznie. Znalazłem paszczę, z której się te wrzaski wydobywały…….

– I ktoś ty??

– Psiolaska!

– ……toż widzę…. i słyszę…. A jakoś na Ciebie wołają?

– Tak! Hecia! Ładnie, nie??

– Ychm, ładnie. …w odróżnieniu od fryzury. Kto cię tak urządził, do licha?? Nasi muszą zdecydowanie poćwiczyć to machanie maszynką…

– Ja tam nie wiem, siebie nie widzę, ale wiem, że mnie letko jest teraz i nieswędząco, a nie wiem, czy ciebie kiedykolwiek coś tak skrobało, jak mnie……. No dramat! A czekaj, bo se zdjęcia pochowałam tutaj pod kołderką… O, paczaj, tu mieszkałam:

– eeee, no Hećka, toż to całkiem klawa miejscówka!

– ta… tylko nie widać, że do tej budy to ja mogłam ledwo głowę wsadzić i łapę jedną… Widzisz, że ja wielka jestem, a buda jak dla Spacji, co to mieszka naprzeciwko, na balkonie! Miałam za to taki dach z jakiegoś jeździdła i tą gombkę. W sumie nie tak źle, ale tak chłodnawo było trochę jednak i jak padało, to mi ta gombka nasiąkała trochę i tak jakby zimniej było. Trochę tak mieszkałam, ale któregoś dnia przyjechali tacy dwunożni w niebieskich ubrankach, a potem ta blond laska i oni wszyscy się tak litowali i mówili, że to źle i nie może tak być… Bo i do misek pozaglądali…

– …a tam, wiesz, no tak jakby NIC. Trochę wody, ale się jakoś nią najeść nie mogłam. I na około trochę tam śmieci czy szkła, ale starałam się ostrożnie dreptać, żeby nie wdepnąć, bo tak mi się tam samemu mieszkało, to kto by tam zauważył, że pomoc potrzebna…

– Jak to samemu!? To gdzie miałaś dwunożnego??

– Mój dwunożny pewnego dnia znikł. Mówili, że odszedł na zawsze czy coś. Nie wiem, o co chodzi, ale więcej go nie widziałam… Trochę tam ktoś przychodził inny, ale niezbyt chętnie. No i jak ta blond i ci niebiescy do mnie przyjechali, to ja byłam tak miła, jak tylko mogłam!

– A oni tylko wyliczali, co tam źle było i mnie też macali trochę. Próbowali się do skóry domacać, ale łatwo nie było.

– Co ci się stało z łapami!? To jakaś choroba?!

– Eeee, nieee, to sierść. Się tak zdredziła i się majtała przy palcach. Jak miałabym to sobie sama obciąć… Ci dwunożni stwierdzili, że mnie trzeba odebrać, bo w takich warunkach i w tym stanie, to tak nie teges, wiesz… Zapakowali mnie więc do jeździdła i pojechaliśmy do psiowetów.

– Dramat!! Jak mogli!! Nic ci nie zrobili!?!?

– eeee, nieeee, psioweci byli spoko! Obcięli mi ten wielki filc z sierści, obmacali, pozaglądali tu i tam, podumali, popisali. Miło wspominam! W każdym razie potem mnie powieźli już tu, do schroniska. Wtedy to się zaczęło! Zaraz się nasi pozbierali, zaraz przynieśli to burczące coś i takie metalowe ciachające cosie, obsiedli mnie i się zaczęło odsierścianie:

– Jedni obcinali te gorsze dredy, inni poprawiali jeszcze tym burczydłem, a na około rosła góra brudnych kłaków.

– Było całkiem zabawnie!

– Ufff, potem mi dali odsapnąć, jak szykowali mi miętką miejscówkę.

– I tak właśnie zamieszkałam tu, gdzie właśnie darłam paszczę. I tu jest tak fajnie, i miętko, i sucho, i nieswędząco, i w odwiedziny przychodzą codziennie, i głaszczą, i na spacery chodzę, i las, i krzaczki, i tyle się dzieje!

– Hećka, ale dramat, jaka ty chuda jesteś…..

– E tam, 20 kilo mi zapisal! To całkiem sporo przecież!

– Nie, Hecia… Ja jestem od ciebie niższy a ważę dużo więcej… I nie gadaj mi tu, że jakby nie golili, to by było akurat, bo dalej by było za mało… Mi się w ogóle w głowie nie mieści (a małej nie mam!), że tak można zwierzaka na pastwę losu zostawić… Że tak bez jedzenia, z resztką wody i to pewnie tylko jak deszcz popada…

Bo mi się nie mieści, że jak zwierz traci wszystko, co miał, że jak traci tego swojego dwunożnego, to NIKT nie chce się nim zająć, że to taki balast, że ciężar, że po co, że problem…. Że niech siedzi, może też odejdzie………

…a my wszyscy czujemy, wiecie? Bywamy smutni i samotni… I to tak bardzoBARDZObardzo samotni… Kiedy mija kolejny dzień, kiedy znów wieczorem czterołap zdaje sobie sprawę, że nikt nie przyjdzie… że to kolejny dzień głodu i nic się nie zmieni… że nikomu nie jesteś tak naprawdę potrzebny, że nie ma po co żyć, nie ma dla kogo, że nikomu nie zależy, że jest się tylko problemem, ciężarem, jedną z najmniej potrzebnych rzeczy w czyimś świecie… 

…a nam bywa tak bardzo samotnie….. kiedy już straciliśmy niemal wszystko, kiedy już prawie cały świat jest tak czarny, to dwunożni sprawiają, że tracimy jeszcze więcej, te ostatnie, najostatniejsze resztki nas i naszych światów…

…i tylko dwunożni mogą nam te światy odbudować….

Ty też, wiesz…?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *