Co sześć nóg do doglądania, to nie dwie.

„Pies na wsi, do pilnowania być musi. Skoro do pilnowania – to musi być groźny, musi szczekać. Najlepiej, jak pies będzie głodny, bo przecież wtedy groźniejszy! Warunki jakieś niezłe do życia? A po co? Jak zapracuje, to dostanie.”

Nie raz, nie dwa nasi to słyszeli…

…Misiek. Chuudeee… Niewielkie, takie jakieś wyschłe, skulone w sobie. Przypięty ciężkim łańcuchem do czegoś baardzo przewiewnego, co miało być budą. Młodziak jeszcze.

Wokół szyi też łańcuch, pewnie od wielu miesięcy niezdejmowany. Po co obroże jakieś? Jeszcze będzie za wygodnie i Misiek zacznie się przymilać do obcych! Że sierść się wytarła na szyi? Ale pies stróżujący ładny być nie musi!

Takie traktowanie bynajmniej nie sprawiło, że Misiek był najostrzejszy w okolicy… Stał się wystraszonym, nieufnym psiakiem, któremu w głowie tylko kołatało się „jeść…zjadłbym coś…”.

Nasi próbowali się dogadać z właścicielem, ale ten niebardzo się przejmował, przecież każdy tak psa trzyma! To jego pies i on doskonale wie, jak o niego zadbać! Cóż, od tamtej pory Misiek mieszka w schronisku. Na początku było ciężko, ale nauczył się, że człowiek to nie znaczy tylko zło, że codziennie można się najeść, że po lesie można pospacerować… Można napisać – zmeżniał, wyrósł, zaokrąglił się. A sierść jaka! Błysk, jakby go polerowali codziennie!

Szalony przy tym! Jak mógł wytrzymać tyle miesięcy na łańcuchu? Misiek do biegania i zabaw jest pierwszy! Byle coś robić, nie stać w miejscu! Czeka na dni wypełnione spacerami, głaskaniem, kontaktem ze swoim dwunożnym kumplem.

…Dinos.  Nieduży psiak. Ludziom do kolana, ode mnie wyższy o dwie głowy. Znaleziony na polu, przywiązany krótkim łańcuchem blisko garnka. Garnek nie był po to, żeby wypełniać go jedzeniem, ale po to, żeby na Dinosa nie kapało na głowę w czasie deszczu. Taka blaszana, okrągła buda, szał… Do tego w misce mętna, gęsta breja, która kiedyś była wodą. Przecież pole za daleko, żeby świeżą donieść!

Po co komu pies w takim miejscu? No jak to! A kto odstraszy ptaki czy dziką zwierzynę, żeby nie zeżarły tego, co rośnie? Szczekałka duża być nie musi, ważne, żeby głośna była!

Na to zgodzić się nikt nie mógł, Dinos pojechał do schroniska. Nie byle jak, bo na tylnym siedzeniu, pełna kultura, grzecznie.

Na smyczy może i chodzić nie umiał, ale w mig się nauczył! Co miał nie załapać, skoro u nas niecierpliwych nie ma, wszyscy pełni zrozumienia dla psiej przeszłości… Czeka na swoje posłanko, byle nie blaszane, na zainteresowanie i codzienne głaski.

Niby nie można inaczej? Bo wieś, bo i ojciec i dziadek chude psy na łańcuchach trzymali?

Bardzo proszę!

…Fiołek. Szczeniak znaleziony w kartonie, przyniesiony z rodzeństwem (i z kartonem) do schroniska ze dwa lata temu. Rozkoszny, śliczny, słodziachny!

Przyszedł pan w średnim wieku. Mieszka na wsi, ma gospodarstwo, kawałek pola, niedawno odszedł mu (na zawsze…) piesek i szuka drugiego, szczeniaka. Fiołek był podobny do tamtego psa, więc razem z panem odjechał w siną dal…

…dnia pewnego, wolontariuszka była u znajomych, na wsi. Słyszy traktor, widzi z oddali – jedzie, pomaluśku, ledwo-ledwo. Na traktorze siedzi Gospodarz, obok stoi pies! Podpytała – a owszem, ten pan zawsze tak jeździ, prawie zawsze tak pomaluśku, bo prawie zawsze z tym pieskiem. Kiedyś miał innego, ale psiak odszedł, więc kolejnego przygarnął ze schroniska, jak czterołapek był szczeniakiem. Tak, to Fiołek we własnej psiej osobie!

Tworzą z Gospodarzem bardzo zgrany duet. Cała rodzina Fiołka lubi i Fiołek ich, ale co jego pańcio, to pańcio! Razem płot budują, razem majsterkują, gospodarstwa doglądają. Gdzie pan, tam jego pies. Psiurek sobie szczeknie też od czasu do czasu. Wiadomo, jest na swoim, tyle czasu dba, żeby wszystko było w porządku, to i pilnuje!

Pewnie, że Fiołek i na wypoczynek ma czas. Patyczka obgryzie, pośpi pod drzewem albo na posłanku w domu. Kiedy jednak czas w drogę ruszać… Gospodarski pies ładuje się na traktor i ruszają razem pomaluśku, ledwo-ledwo.

Można? Można! Co sześć nóg do doglądania gospodarstwa, to nie dwie, ale można tak po psioludzku, po kumpelsku. Wiecie jak fajnie być cześcią takiego zespołu? Każdy pies Wam powie, że nic lepszego nie ma od robienia czegoś ramię w ramię ze swoim pańciostwem! Czy to jest rozwiązywanie krzyżówki, czy lenistwo przed telewizorem wieczorami, czy szukanie grzybów (modne o tej porze roku!), czy biegi po leśnych ścieżkach, czy… naprawdę dużo rzeczy jest do wykonania razem, na cztery łapy, dwie ręce i dwie nogi. Chcieć trzeba, ot co.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *