Piękny haski! Chcę! …albo nie…

Nie wiem, skąd to się bierze, ale jak internet zobaczy haszczaka szukającego domu, to jest szał. Trochę jak ze szczeniakami, ale jednak inaczej, bo wszyscy chcą go adoptować tylko internetowo. Znaczy nie, że wirtualnie, ale tak, że każdy pisze, że taki ładny i bierze, a potem nic z tego, bo to jednak haszczak i potrzebuje ruchu dużo i wogóle…

Tak ostatnio zauważyłem, jak pojawił się u nas Hasik.

Oczywiście został „wrzucony na fejsa” i nasi mówili, że miał bardzo dużo „lajków”. Nie wiem, czy to zjeść się da i czy chrupiące, bo jak pytałem, to Hasik udał, że nie wie, o co chodzi…

W każdym razie ruszyło dwunożnych! Opowiadała też jedna z naszych, taka kropkolubna, że jak ona znalazła takiego szarego z niebieskimi oczami, to nawet jak znalazł się właściciel, ludzie dalej posyłali zdjęcie w świat w ilości hurtowej! Akurat ta nasza ma jeszcze jednego psa do adopcji i jakoś Didi nikt tak nie udostępnia masowo, a psiolaska piękna podobno…

Wracając do tematu – Hasik wywołał całą falę ochów i achów pod jego adresem, i dobrze. U nas jednak jest taka zasada, że każdy zwierz gdzieś znaleziony czeka dwa tygodnie na właściciela i dopiero potem może wędrować do nowego domu. Hasik więc czeka niecierpliwie na swojego człowieka… Zadbany jest i całkiem pocieszny, na pewno ten jego dwunożny gdzieś jest…

Ci wszyscy, którym się tak spodobał mam inne propozycje jeszcze. Może nie całkiem takie typowe haskie, ale domieszkę mają haskowatą na pewno. Wystarczy w oczy spojrzeć i na spacer zabrać.

Na przykład Karma.

Niby owczarek, a jednak niby haski, ale jednak owczarek… W niebieskim oku ma haszczaka i w duszy jej też wędrówki grają. Ktoś ją kiedyś bardzo skrzywdził… Nie chce teraz mówić, chociaż na wspomnienie samo smutnieje. Nie warto do tego wracać, bo i po co? U nas, kiedy już przekonała się do ludzi, stała się rewelacyjną kumpelką! Zwłaszcza dla tych, których dobrze zna. Naszego behapsiorystę to kocha nad życie! Nie dość, że bardzo ładna, to jeszcze inteligentna i pozytywnie szalona! Aż żal, żeby kolejny rok mieszkała u nas…

Inna haskowa to Azera.

Wielu naszych nie może zrozumieć, że ona jeszcze u nas mieszka. Pewnie, że trzymają kciuki za wszystkie, ale w Azerze niejeden wolontariusz już się zakochał, zaraz kolejna wiosna minie iiii co?? Azera ma doczekać kolejnej? Nie może tak być przecież! Ona jest tak pocieszna, tak zaraża dobrą energią, że po prostu MUSI znaleźć wkrótce dom, bo inaczej zjem własne posłanie! Ta jedno-błękitno-oka psiolaska mieszkała kiedyś w komórce bez dostępu do światła. Mało kto już o tym pamięta, ona sama to mam nadzieję, że już zupełnie nie. Teraz może codziennie oglądać niebo, codziennie ma kontakt z ludźmi i ona to po prostu kocha. Kiedyś bez możliwości przebiegnięcia dwóch kroków, teraz gdyby mogła, szalałaby codziennie po kilka godzin! Potrzebuje bardzo kogoś, z kim będzie mogła dżogingować codziennie, biegać po lasach, łąkach czy nawet po mieście! Każdy teren jest dobry, byle droga uciekała spod łap!

No i nie można wspomnieć o najpiękniejszym chyba kawalerze u nas! O Felku było niedawno, więc przypomnę tylko jego zdjęcie:

 Felek zasługuje na super dom, razem z Zonią, z którą do nas przyjechał.

Aż się zdziwiłem, bo myślałem, że będę pisać i pisać, i pisać przez kolejne dwa dni jeszcze, a tu koniec! Bywało przecież, że mieszkało u nas kilka sztuk, i to takich prawdziwych prawie, nie że tylko oko niebieskie i łapy same biegają, ale były takie szare i wilkowate…

Przecież wiem, że na świecie jest dużo tych, co biegać lubią. Weźcie sobie kompana do biegania, bo oni tutaj usychają z braku swojego człowieka i codziennych długich biegów! Wolontariusze się starają bardzo i wybiegują, kiedy mogą, ale wiadomo, że taki spacer raz w tygodniu to nie to samo co codzienne biegi…

Uwaga, hasło reklamowe!

Biegaczu drogi,
bierz haszczaka i w nogi!

Dziękuję za uwagę
Dżokej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *