Znów się działo! Lubimy bardzo!

Znów się działo! U nas dzieje się zawsze, ale czasami to jest takie wyjątkowe ŁAŁ. I takie łał było, ale to były dopiero przygotowania to takiego superhiper ŁAŁ-ŁAŁ! …matko suczko, jak ja plotę dzisiaj bez ładu… Ale to wiecie, tyle emocji!

Jakiś czas temu napisali do nas tacy dwunożni, co to potrafią filmy kręcić i czy by nasi nie chcieli. NO JAK NIE?! Grzech nie skorzystać! Się odezwali, przegadali temat, umówili w schronisku, jeszcze nasi skrzykli wolontariuszy i dawaj filmować!

Muszę napisać, że pełna profeska… Kręcili między wiatami…

…i obok też…

…i z bliska…

…i z daleka, i z wysoka, ale o tym za chwilę!

Kręcili to, co kochamy najbardziej – spacery. Tu akurat Maksymilian wychodził. Znaczy wybiegał pędem dzikim.

Nie ma się co dziwić, większość tak leci, byle już być w lesie. Jak się kilka dni chodzi tylko z lewa na prawo kilka kroków, to nagle tak daleko przed siebie to miła odmiana przecież i taka psiekscytacja jest wtedy.

O, pisałem, że z daleka kręcili, to tu jest takie z daleka:

Tutaj dalej idzie Maksymilian. Nie żebym znał każdy psi zad z tak daleka, ale widzę to wdzianko dwunożnej, więc żem wydedukował, że to ten sam spacer. Taki zmyślny jestem.

Na spacery to się dużo psów załapało, ale nie będę wszystkiego zdradzać. Na pewno był Ben:

Był też Wesół, który bardzo chciał pokazywać, jaki jest kochany i lubi wszystkich:

…ale udało się go też namówić do pokazania się od strony grzecznej, ułożonej i nauczonej!

A co, nauczenie dwunożnych prawidłowego wymawiania SIAD, żebyśmy ich zrozumieli i wreszcie siedli, to u nas nie pierwszyzna!

Była wizyta u Bati i Brutusa:

Takie czerwone dywany im wyłożyli, widzicie, gwiazdy! Był też mały pokaz grzecznego czekania na smaczki:

Jak już zaczęli u tych średnio-sprawnych, to zahaczyli też o innych psiumpli z leniwymi łapiszczami. Z tej okazji Roki z Tajfunem się na spacer wybrali, żeby pokazać, jak im świetnie idzie.

Roki to już niestety korzystaciel z wózka, ale za to zasuwa na nim tak, że nasi się muszą solidnie nabiegać… O, a tutaj Tajfun, który się chwalił, że jemu żaden wózek nie jest potrzebny:

 …a jak trzeba było do filmu się ubabrać, to wolontariusze też nie zawiedli. Tutaj jedna siedziała z Tunią, tą z poprzedniego posta. I to też jest ta psiolontariuszka, która potrafiła w Tuni uśmiech wywołać. Nie wiem, czy przed kamerą się ośmieliła, czy wolała zagrać melodramatycznie, zobaczymy za jakiś czas.

I wiecie jeszcze co? Bo ci dwunożni od filmowania to mieli takie coś magicznego… Wam pisze, w życiu nie widzieliście takiego czegoś! Nie wyobrażaliście sobie nawet, że coś takiego jest! Mnie się nigdy nic takiego nie przyśniło nawet… Otóż. Oni mieli takie coś, co lata i jak latało wysoko, wysoko, to można było oglądać na dole to, co to ustrojstwo widziało na górze… ŁAŁ, prawda?? Patrzajcie, tutaj nasz wybieg z Borką i Hagim tak właśnie było oglądane:

A tutaj całe nasze schronisko widać! Całe!

To wąskie długie, to pierwsza wiata. To dalej, trochę szersze, to wiata druga. Po lew…pra..le… PRAWEJ jest wybieg. Te szare kwadratowe na górze to wiata trzecia i pod nią dodatkowe kojce, a dalej idąc do dołu jest szpitalik, kuchnia, kociarnia, apartamenty, złocone klatki i MY – biurownicy. I to wszystko widać na jednym obrazku!

Nie zapomnieli o sierściuchach, też byli. Co prawda Mandi nie mógł uwierzyć…

Za to Kalani bardzo chciał, żeby jego kręcili już, teraz, zaraz, podczas gdy skupiali się bardziej na Plakim.

Wam piszę, z tymi sierściuchami to nic nie można normalnie… Na szczęście honor ratowała Mówcia korzystając po prostu najspokojniej w świecie z kolan.

Ufff, tyle się działo! Na film trochę poczekamy, bo teraz muszą przecież odpowiednio poukładać wszystkie sceny, dodać napisy, pewnie melodyjka też w tle będzie. Dużo roboty! Czekamy cierpliwie tupiąc tylko trochę łapkami… A może oni sami nie będą mogli się doczekać i zrobią nam to już jutro…? Może pojutrze chociaż…? Ach, nie poganiamy!

Superaśnie, że to wszystko wyszło i udało się ugadać, zaplanować, spotkać i że wolontariusze też dopisali, bo przecież nic by bez nich…


Pisałem tam wyżej, że byli u Brutusa i Bati. Ktoś by tam mógł powiedzieć, że stary jestem, że zapominam o Bajerze, albo że przestałem lubić, więc specjalnie nie wspomniałem… Otóż to nie tak… Bo widzicie… Bajer sobie tak żył najspokojniej w świecie, każdego dnia biegając na spacery, coraz częściej na wózeczku, ale radził sobie całkiem fajnie. Co kilka dni jeździł na rehabilitację, żeby wzmocnić te grube łapska, żeby mogły nosić to niedźwiadkowe cielsko. Jak już wspomniałem… żyło mu się całkiem dobrze, mimo tego że już ledwo-ledwo tylne łapki działały i mimo że to jednak było schronisko… I wiecie co, Bajer jeszcze pojechał w poniedziałek na rehabilitację, jeszcze sobie we wtorek rano poszedł na spacerek… Wieczorem już był w lecznicy, bo mu się takie rzeczy porobiły, że nawet nie będę pisać… a w środę to już było tak źle…. I nic nie było widać wcześniej… a tu psioweci mówią, że rak… że pęcherz… że nic się nie da zrobić… że nic… Wiecie, ile się wszyscy nasiorbali…? Nie można było nie siorbać, wszyscy tak się zżyli… Bo i psiumplem był takim superanckim… Tak naprawdę to już we wtorek Majka krążyła nad schroniskiem, ale my tego nie widzieliśmy. Mignęła mi przez chwilę, cień jakby, ale przecież do łba mi nie przyszło, że to ona, bo przecież nie miała po kogo przylecieć! …a ona już wiedziała, przyznała mi się później… W tamtą środę po prostu nasi się rozpadli w sobie wszyscy zupełnie… Bo jak to tak jednego dnia iść na spacer, a drugiego się żegnać tak po prostu? Kiedy nie było nawet czasu się oswoić z tym, że taki moment się zbliża… Powinien był się zbliżać z prędkością Piniutka, a nie Nerfki…

…i tak to wyszło…

…do zobaczenia…


Aaaa tak! Leon w niezwykle męskim ubranku przypomina mi o czymś niezwykle ważnym! Nasi zorganizowali taki bazar, aukcje takie, gdzie można wygrać różne fajne rzeczy, a wszystkie monetki, które się przy okazji nazbierają, to będą przeznaczone na nas – bezdomniaki z naszego schroniska. Dopiero się rozkręcają, będzie tego wszystkiego więcej, ale dopiero wczoraj zaczęli, to przecież wszystkiego na raz nie ogłoszą…

Jak klikniecie w to zdjęcie, to się przeniesiecie, gdzie tam trzeba:

Przybywajcie tłumnie!

Hymmm…. A może i my byśmy się dołączyli…? Tylko co byśmy mogli wystawić…? Mamy tylko siebie samych i tego bloga tu. Moooooże spacer z wrrredaktorami? Mooooże do licytacji wymyślenie tematu na wpis?? Moooże kto wygra, ten zdecyduje, czy ma być wierszem napisany, czy w formie komiksu?? Ojejku jejku… Tylko kto by tam nas licytował….

W każdym jednak razie:

 …czyli ja – Przystojny Aron, i… Leon… Krzywa Łapa… Jak mam go inaczej nazwać, no widzieliście kiedyś takie krzywe łapy!? Teraz dopiero zauważyłem, Matko Suczko… Nie mówcie mu, bo się chłopak w sobie zamknie…

Tymczasem dobranoc!        

5 komentarzy

  1. Przecież Leon to jest Snoop Dogg!

  2. Aron, znów Pięknie i dostojnie napisałeś, nawet jakiś poważniejszy byłeś wczoraj ?

  3. Leon w niezwykle męskim ubranku? dobre!

  4. Leon nie ma krzywych łap, tylko za duży sweterek, który musi przytrzymywać łokciami 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *