No wiecie co? Ale żeśmy się ze Stańką zdenerwowały! Jak można tak mówić?! Przy nas!? A jakbyśmy powiedziały głośno, że absolutnie nie dajemy psów do dwunożnych bez włosów, a kotów do takich, którzy ważą za dużo, to co, miło by było?! My tak nie powiemy, bo dla nas te zewnętrzne opakowanie się nie liczy i ani nie zaglądamy w zęby ani nie słuchamy, czy komuś stawy skrzypią. Patrzymy w oczy, wyczuwamy serce, niuchamy ręce, czy dobre, i już wiemy wszystko.
…ale dwunożni to nieee, muszę coś powiedzieć takiego, że wszystko nam opada… I właśnie niedawno całkiem wszedł taki jeden, rozejrzał się i zapytał jednej z naszych, czy coś jest u nas młodego, czy same rupcie.
RUPCIE!
Czyli, że jak już jeden z drugim ma więcej niż 2 lata, to już z wiaty można go przenieść obok kontenera i wywieźć? Kto by tam miejsce dla nich trzymał, leczące kulki marnował?
NO WIECIE!?
A właśnie, że mieszkają u nas RUPCIE, zarówno psie, jak i kocie.
Rekordzistą… a właściwie to nie, rekordzista na końcu…
Takich, którzy dochodzą do wieku dwucyfrowego jest całkiem sporo niestety… Takich, co to dopiero weszli w jedynkę i zero – też wbrew pozorom niemało…
Na przykład Monka ma ze dziesięć.
A to nie jest jedyny jej problem, bo miała całkiem sporego wyrosłego w środku kartofla jakiegoś plus całą masę innych, mniejszych.
Ben ma wpisane lat jedenaście.
Można by nawet napisać, że ma na karku jedenaście lat i kilka kulek śrutu… I tylko w połowie będzie to w przenośni… Bo jego naprawdę ktoś uznał za świetny cel… Do dziś o tym pamięta, do dziś czuje to żelastwo, bo wyjąć się już nie dało…
Lecimy dalej… o rok więcej ma Miki…
Już jest zasierściony, już nie jest smutnym straszydełkiem z odpadającą skórą. Wróciła do niego radość i kudełki, tylko siwe już bardzo…
Trzynaście… od ponad dziesięciu w schronisku… Tyson.
Jeśli chodzi o największy staż schroniskowy, to rekordzistą jest właśnie on. Potem dłuuuuugo, długo nic i dopiero kolejni… A kiedy się popatrzy na niego, to w życiu nikt by nie powiedział, że już tyle lat po świecie chodzi! Nasi to się zrefrektowali jakiś czas temu, że wszyscy myślą, że on ma ze siedem lat maksymalnie, a przecież od ponad dziesięciu jest tutaj mieszka! Prawda okrutna była i jakoś sobie to w głowach każdy skorygował, ale jakoś tak… bez przekonania.
Myślicie, że koniec listy? A skąd!
Taner ma lat czternaście.
Ma też mały, drobny felerek… Sam nie wie, czego chce. Szkoda nam jest go bardzo, bo u niego to tak za pstryknięciem można wywołać uśmiech i za pstryknięciem warkolenie poważne… Nie wiemy, co tam siedzi w jego głowie i pewnie się nie dowiemy… Taki jest, trudno. Nasi mu nie mają za złe, nasi się starają, żeby wychodził na spacerki i był szczęśliwy.
Cztern… a nie, czternastolatka u nas nie ma.
Za to lat piętnaście ma Buńka – sierściucha.
Tyle lat! Nie wiem, które to już jej życie… ale to wyszło dość pechowo, skoro musi u nas mieszkać. Znajdzie dom w tym wieku..?
Szesnastolatek też mieszka. Max.
Kilkanaście lat spędził na łańcuchu, wśród szkła, na kawałku cienia, pełnym słońcu, na mrozie, w dziurawej budzie… W schronisku ma lepiej, co by nie mówić, ale jednak byłoby super, gdyby kiedykolwiek poznał, co to jest dom i swoje miejsce.
Kto myślał, że z każdym kolejnym zwierzakiem już właściwie będzie koniec? Myślicie, że Max to już jest maksimum wiekowe? Myślicie, że nie ma u nas siedemastolatka? Fakt, nie ma.
Aaaleee tu zaskoczę. Jest sierściuch z osiemnastką na karku. Poznajcie Milka.
Milkowi odeszła dwunożna tam, skąd się nie wraca… Nie miał kto się nim zająć, jakoś tak wyszło… Nie podobało mu się u nas, z domowych pieleszy, z niuniania dnie całe, trafił do klatki, gdzie samotnie spędza cały czas, nie licząc pór karmienia czy sprzątania. Może nie jest wylewny, ale dobre słowo i spokój mogą zdziałać cuda. Słyszałam, że dwunożni w tym wieku są pełnoletni, mają więcej praw, więcej mogą. Cóż, ten sierściuch tak naprawdę wciąż nie może nic… tylko czekać… Oby miał na co.
Widzicie – takie to rupcie u nas mieszkają. Stare, krzywe, chore… Czy to znaczy, że nie mają już szans na nic? Że nie warto im pomagać? Że nie ma co nawet na nie patrzeć?
…a przyjdź i mnie to powiedz prosto w nos… Im nie mów, one już i tak mają mniej wiary w sobie, a nasi na głowach stają, żeby je natchnąć nią byle więcej. Jakoś tak jest dziwnie, że wystarczy jednym słowem całe wesołe powietrze z nich spuścić, a potem psiliard jest potrzebnych, żeby napompować chęcią do życia. Dziwnie działa świat.
Także ten.
RUPCIE TEŻ MAJĄ PRAWO DO SZCZĘŚCIA!
To hasło na dziś…
Oczywiście! Ja bym w życiu nie oddała ani nie zamieniła na „młodsze modele” moich dwóch kochanych rupci! Kto się na nich nie pozna, jego strata! Pozdrawiam :*
I ja bym za żadne skarby mojego rupcia na młodszy model nie zamieniła! To już 7 miesięcy jak z nami jest! Kochany nasz!!!