Brać, wieszać, podziwiać!

……………………………

……..o matulu…………..ych….

…….ała! moja gira………..

……niech to ……….

…..uch…….

…..uff, dobra, jestem…

Skandal jakiś. WYPROWADZILI MNIE. Znaczy nas. Musiałam się dostać przez okno, teraz mnie stopa boli, ale no post być musi, to jak to tak miałam pozwolić na to, żeby nie było?

Dlaczego tak się stało, może ktoś zapyta. Zeżarłam o jedną paczkę kulek z regału za dużo? Ależ skąd! To mnie wybaczają zawsze.

Ech…

Ktoś przytargał takiego zarazka, jakim jest.. ee.. włosowa główka. Miał jeden pies, potem drugi, gdzieś jeszcze się to pojawiło i to się tak obrzydliwie roznosi, że tego no…. w nas też zamieszkał… Ale to nie my byliśmy pierwsi! Rykoszetem się dostało! Teraz nasza psiowetka zarządziła, że zamykamy całe schronisko, spacerów nie będzie, żeby to się nie roznosiło… Póki co to do odwołania będzie trwać… Już tam słyszałam, że szykują dla nas jakieś kulki odwłosogłówkujące, ale wiecie, że to muszą WSZYSCY my przyjąć… a nas jest DUŻO. Ech… W każdym razie nas wykolegowali na wiatę, ale dostał się nam kojec nad kojcami, nie byle jaki, po… HA! O tym jeszcze nie.

W każdym razie nie było łatwo się tutaj dostać po nocy, także wiecie – doceniać za me poświęcenie.

Teraz przejdźmy do tematu, który miałam co prawda obmyślany już wcześniej, ale się łączy bardzo z tym, z czym się teraz zmagamy, aaale to też za chwilkę…

Pamparampammmm, kalendarze mamy! HA! Kto się spodziewał?? Na tych kalendarzach to już jesteśmy taaaaak pięęęęękniii, że strach!

No więc mamy trzy rodzaje kalendarzy. Takie, co mają wymiar jak dwie kartki takie do drukarki. Nasi na to mówią „rozmiar atrzy”. Skoro zamawiali, to chyba wiedzą, nie?

Nie będę pokazywać wszystkich stron, bo przecież musi być jakiś element niespodziewanej niespodzianki, ale na przykład okładka prezentuje się tak:

Na niej jest trójca z przedszkola – Pućka, Biedul i Dares. Właściwie są tacy sami, ale różnica jest taka, że Pućka mogłaby przejść pod Daresem i nawet by uchem nie zahaczyła.

I w związku z tym, że każdy mówi, że w styczniu rok jest jeszcze młody, to nasi dali na pierwszy miesiąc Ryszarda:

W lutym swoje ślipia będzie w Was wgapiał Dadek:

I nie tylko w lutym, ale o tym za chwilę.

Ja wieeem, że co rusz pisze, że o tym czy o tamtym będzie za chwilę, ale teraz to już jedno takie „za chwilę” się wyjaśni.

Oto bohater czerwca:

Tyson. Postaruszkowiało się mu, prawda…? Jedenaście lat w schronisku. JEDENAŚCIE. Sam ma chyba z rok czy dwa więcej. Właściwie to prawie jedenaście, bo bez jednego dnia. Nie doczekał tej rocznicy. Nie doczekał tych swoich zupełnie nieobchodzonych, schroniskowych urodzin. Zabrakło jednego dnia.

I BARDZO DOBRZE, boooooo dzień wcześniej OSTATNI RAZ PRZESZEDŁ PRZEZ BRAMĘ SCHRONISKA, wyjechał DO DOMU!!! O Matko Suczko, no ryczę! Ile to ryczeć można nad tym, a tu mnie znów się zbiera! Tak, kiedysiejszy wrrrredaktor bloga, postrach schroniska (sprzed wielu lat, już dawno nie było to aktualne), psiumpel nie do zdarcia, wyjątkowy i niepowtarzalny Tyson wyjechał razem z dwunożnymi, których znał najlepiej i którzy byli jego już od wielu lat…

Przygotowali wszystko specjalnie dla niego, obmyśleli z każdej strony, specjalnie… Może o tym kiedyś napiszę, jeśli zechcą się podzielić chociaż kawalątkiem wspólnego życia…. Może małe pozdrowionka chociaż za jakiś czas… Nie wiem, czy mnie czytają…

I właśnie my teraz mieszkamy w kojcu Tysona. Nie byle jaki jest, podwójny, on jedyny miał taki luksus.

Doobra, lecimy dalej, bo wyjdzie, że nie umiem trzymać się tematu…

W lipcu będzie przepuchaty Blanek:

Akurat go uchwycili, jak się nie darł… Rzadki widok!

Podczas najładniejszego miesiąca jesiennego będzie się do Was uśmiechać Luis:

…a w grudniu uroczy reniferek, Cezar idealnie dopełni dekoracje świąteczne!

Nie myślcie sobie, że w kalendarzu tylko tyle miesięcy jest. Wcale nie! Normalnie jest, trzyn…eeee…. dwanaście, ale przecież wszystkich nie będę pokazywać.

Za to zareprezentuję jeszcze dwa kalendarze. Drugi jest taki idealny do pracy, bo widać na nim trzy miesiące i pomiędzy są takie najważniejsze informacje dla nas i dla Was, a u góry przez cały rok będzie ozdabiał ścianę Łabek i sierściuch nasz wolno biegający. W schronisku mieszka, ale jest jednym z dwóch, które nie siedzą w klatkach i akurat ten udaje, że wcale go dwunożni nie obchodzą, ale ciągle się obok nich kręci, śpi w samochodach, pozuje do zdjęć i jak psów nie ma na wybiegach, to się wyleguje na posłankach… W każdym razie, oto i fragment kalendarka biurowego!

A teraz przedstawię trzeci rodzaj, jaki nasi przygotowali. To taki malutki kalendarz, ale nie taki maciupeńki, co się wkłada do portfela, większy jednak. I do niego są takie doklejki osobno, żeby go można było albo na magnes do lodówki przyczepić, albo gdzieś do szafki na taką tasiemkę specjalną, co sama się trzyma. I ten rodzaj jest z Dadkiem i Miśką:

Tylko nie wiem, czy te daty wyglądają identycznie, bo to taki wiecie – monfototaż, żeby tylko Wam pokazać, jak to wygląda mniej więcej.

Takie cuda to nasi mają w biurze, więc jakbyście chcieli, to zapraszamy psierdecznie! Jak tak patrzę na kartkę z napisem Cennik, to przy pierwszym jest napisane 30, przy drugim 25, a przy trzecim 15. I pamiętajcie, że tak w nieskończoność to ich nie mamy! Jakby ktoś miał za daleko, to może pisać do mnie, ja naszym podsunę karteluszkę, żeby wysłali… Jeśli jeszcze będą!

Pisałam na początku, że temat związany z tym, co się u nas dzieje, a chodziło mi o to, że będziemy potrzebować jeszcze więcej monetek niż zwykle…. Za kalendarze to stała cena jest, ale jakby ktoś chciał jeszcze dołożyć cołaskę, to będziemy wdzięczni bardzo…


Ci nasi, co to są na mapie niżej niż my, też mają całą zgraję fajowskich psiumpli (i kilka sierściuchów) i też mają kalendarze!

Tam są dwa rodzaje – atrzy i do biura z trzema miesiącami i dla odmiany od tego właśnie zacznę:

On tylko tak krótko wygląda, ale ma całe trzy miesiące, tylko już nie chciałam tutaj wstawiać takiego metrowego zdjęcia. Na tym jest psiolaska Tija i sierściuch Śrutek.

Teraz czas na drugi kalendarek!

Na rozpoczęciu jest jamnikowaty Rico:

W marcu Morus wypatruje lepszej przyszłości: 

W maju znów będzie Śrutek, któremu ciutkę się za dużo pożarło kulek… ale niech będzie, że to sierść. DUŻO sierści.

W lipcu na ścianie będzie tak samo słonecznie, jak za oknem, w dodatku paszczę będzie z niej szczerzyć Joka:

A sierpień z pewnością nie będzie smutny dzięki Raselowi!

W październiku, kiedy liście złocieją, na ścianie będzie złoto-biała Bona:

Aaaa reszta jest niespodziewaną niespodzianką!

Te też można kupić w biurze tego schroniska, co to na mapie jest niżej niż my! W zakładce „Gdzie mieszkamy”, znajdziecie obydwa adresy, więc już nie będziecie mogli nigdy powiedzieć, że byście odwiedzili jakieś schronisko, ale nie wiecie, gdzie jest. Ja podaję i zapraszam. Do obu! …tylko u nas akurat to chwilowo bezspacerowo i bezwstępowo na wiaty…. to może jak się już zarazka pozbędziemy, to wtedy do nas też…


PeeS. Tylko u mnie i wyjątkowo specjalnie dla Was mam zdjęcie może nie zza kulis sesji, ale taki mały przykład, przez co trzeba przejść, kiedy chce się mieć chociaż jedno dobre zdjęcie… Oto inna wersja fotencji z pierwszej strony naszego kalendarza…

Wdzięk, elegancja i przystojność…


PeeS 2. Bo ja mam jeszcze jedną nowinę i skoro zaczęłam niezbyt dobrą, to zakończę taką piękną, że ach…. Otóż, nie tylko Tyson wymaszerował ten ostatni raz przez schroniskową bramę…. Jeszcze ktoś mieszkał długo, chociaż może nie jedenaście lat, a pięć.

Zdążył posmutnieć.

Jego oczy zdążyły się zepsuć na tyle, że ostatnie, co widział, to schroniskowy świat.

Najważniejsze jednak, że zdąży nacieszyć się ŻYCIEM.

Herbi od tygodnia drzemie we własnym domu…

Jeden komentarz

  1. Kaja Wioletta Broniszewska

    chcę, pragnę a nawet pożądam, przybede po Ten cudny kalendarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *