182 dni szczęścia.

Przede wszystkim po pierwsze – przygotować dziś chusteczki. Po drugie – więcej chusteczek. Albo w rękaw, jak tam wolicie. Zaleca się posiadać przy sobie swojego zwierzaka, co by jedną ręką przesuwać tekst, a drugą międlić kudełki.

Po drugie – ten wielki biszkopt, któremu zaraz oddam głos, jest jeszcze bardziej wylewny niż ja! Wyobrażacie sobie?! Już nikt nigdy nie będzie narzekać na długość moich postów!

…tak swoją drogą to bardzo dobre zagranie z mojej strony łohohoho, dzięki niemu moje teksty już nigdy nie będą najdłuższe…

Iiii oddaję głos Herbiemu!

Hej wszyscy! Tu Herbi! Dziś mija moje pierwsze pół roku w domku, i oby pierwsze z wielu jeszcze co są przede mną! Jest psiantastycznie! Od pół roku mam swój najprawdziwszy dom, swoich ludzi i nawet swoją świnkę morską!

Tylko moje zabawki, miski i legowisko (no dobra jak trzeba to się czasem podzielę z małym białym kuzynem jak wpadnie albo z kotem jak jedziemy do niego, ale ten sierściuch to nawet nie czeka aż mu pozwolę, sam stwierdza, że mu się to należy! Bezczelnik!). Fajnie tu tak jest. Ciepło, spokojnie, cicho w końcu. Dbają, karmią, tulą i kochają. Jedyne kraty jakie mnie ograniczają to te balkonowe jak się wyleguję i nasłuchuję, co na dworze ciekawego i o czym kto szczeka.

Kocham każdy dzień i z niego korzystam pełnią życia zarówno w domu, jak i na spacerach czy wycieczkach!

Nawet taplam łapy w wodzie ale czekamy aż będzie wyższa temperatura, to mówią, że wejdziemy kawałek dalej popływać.

Same plusy ale muszę też i naskarżyć na dwunożnych!

Jedyne na co muszę ponarzekać to to, że wydzielają mi jedzenie! Jak tak można?! Tłumaczą się zawsze, że więcej nie mogę, bo pójdzie w boczki, a że stawy stare i słabe to łapki mnie nie będą chciały nosić. Trelesrele! Dwa razy dziennie zjadam magiczne leczące różne kulki to nie powinienem mieć żadnych limitów w misce! Już nawet nie kradnę ze stołu i blatów! Taki to ja dobry jestem a oni do mnie z czymś takim. Dobrze, że te wszystkie smaczki jeszcze są, bo ja nie wiem jak to można kilka godzin nic nie jeść?! A i kolejne co narzekają tym razem oni- to jak coś smakowitego znajdę na dworze. mmmnnniiiiiaaaammm!…. i wiecie co wtedy pańcia robi? Bezczelnie mi wyciąga z gęby właśnie upolowane smaczności nadal zdatne według mnie do spożycia, a ta znowu twierdzi inaczej. Słyszałem nawet groźby, że będę chodził w kagańcu, bo się czymś struje ale później pańcia rezygnuje, bo to mordką właśnie wszystko badam, jakoś muszę sobie radzić przecież jak oczy nie działają. Jeszcze z jedną rzeczą się nie zgadzamy z pańcią… Bo jak w trawie tupta JEŻ… chcę ja jeża szybko zjeść! A tu znowu nie wolno… No masakra, Wam mówię… I wtedy gadanie że tak ładnie nauczyłem się chodzić, i że grzeczny, i nie ciągnę wcale, zawsze się słucham… ale przy jeżu to nie dość że ślepy, to nagle robię się do tego głuchy i silny jak ciągnik! bla bla bla… gadanieeee…

Tak poza tym to bardzo dobrze sobie już radzę zarówno w terenach miejskich, jak i w parku czy w lesie. Ludzie czasem nie wierzą, że nie widzę nic a nic, bo tak szybko czasem pędzę przed siebie. Pytają jak to możliwe?! A ja Wam odpowiadam- ślepa ufność.

To pełne zaufanie do pańci daje mi pewność siebie, wiem że jeśli trzeba skręcić, zatrzymać się czy wrócić to pańcia zawsze mnie dobrze skieruje. Tak samo jak mówi hop czy dół to wiem, że mnie w konia nie robi tylko trzeba podnieść teraz właśnie łapy do góry czy szukać tym razem podłoża nieco niżej. Czy wpadki i potknięcia się zdarzają? Tak, jak każdemu przecież.

A czy wiecie jak to super poczuć wolność po tylu latach? Najwspanialsze uczucie pod słońcem. Normalne spacery na tej mojej dłuuugiej smyczy są super, ale to bieganie po łąkach daje mi największą frajdę!

Tam pańcia mnie puszcza, bo nie ma drzew, krawrrrrężników ani innych przeszkód, na które bym mógł wejść, samochody i obcy ludzie, psy też daleko. Zawsze się słucham. Świetnie się biega i szaleje jak szczenior ale wiem, że jak pańcia woła to trzeba ją szybko namierzyć po głosie gdzie jest i do niej pędzić! Jak daleko jestem to nasłuchuję wołania biegnąc po łuku ale jak już wiem, w którą stronę iść to już zaraz jestem i się tulę całym wielkim cielskiem aż nie raz kucających obalę na 4 litery.

Ze zdrowiem różnie bywa ale trzymajcie kciuki żeby było wszystko stabilne tak jak jest i tylko żeby nie było gorzej. Każdy dzień jest fajny i z niego się cieszę. Do większości rzeczy się przyzwyczaiłem i są już dla mnie normalne. Większość, ale nie wszystkie. Mam nadal niektóre swoje lęki np. metaliczne dźwięki mnie przerażają, a najgorszy z nich to dźwięk łańcucha, jak babeczka przypina swój rower- wtedy o niczym nie myślę tylko dzika panika… Stopniowo jest coraz lepiej i mam nadzieję, że kiedyś już będzie całkiem dobrze, że w przeciwieństwie do blizny wokół szyi, to że psychika w końcu się zagoi po wątpliwej przeszłości.

Podsumowując – to przyjemnie się nie martwić o każdy dzień. Wiedzieć, że zawsze wróci się do domku, będzie można odpocząć czy iść na godzinkę czy dwie na spacer, że zawsze będą chętni do głaskania i dania smakołyka. Nie trzeba się bać, można spać spokojnie.

Ale teraz dość już o mnie bo ja mam się znakomicie. Martwię się za to o moich psiumpli, szczególnie o takich jak ja- mających małe szanse na domy… nie wiem czemu większość dwunożnych nas skreśla już na starcie. Najgorsze uczucie będąc tak długo za kratami to bycie niewidzialnym.

Jak macie kawałek miejsca w domu i w sercu na czworołapa to nie zastanawiajcie się. Idźcie do schroniska i dajcie szczęśliwcowi najlepszy dom jaki jesteście w stanie mu stworzyć. Jeśli nie macie siły czy czasu na bieganie i skakanie z młodym psiakiem to weźcie staruszka, też chcemy zdążyć pokochać i być kochani, poznać co to prawdziwy dom… Pańcia pierwszego swojego psiaka wzięła z ulicy jak ten miał koło 3 lat, Medor się nazywał. Myślicie, że jak bierzecie młodego to, że zawsze taki będzie? Pańcia dwa razy mrugnęła, a on już zrobił się 17-letni dziadek, i przyszedł czas się pożegnać. Minęło szybko jak nie wiem, a serce jej pękało na milion kawałków… Niestety, nikt z nas nie będzie wiecznie młody, żałujemy. Jeśli nie mogliśmy mieć radosnej młodości to pozwól nam mieć chociaż ostatnie lata, miesiące czy tygodnie radosne i bez trosk. To przykra prawda, że większe szanse są, że będziemy z Wami kilkanaście miesięcy niż kilkanaście lat ale ten czas co nam pozostał to przy waszym boku będzie często naszym najszczęśliwszym.

Nie zastąpimy nigdy Wam przyjaciela, który kiedyś odszedł i nie będziemy się nawet starać, każdy z nas jest inny i zobaczycie, że może przez pierwsze dni z nami będzie Wam przechodzić przez myśl „a mój stary Burek by to zrobił inaczej”… My nie jesteśmy dawny Burek, my jesteśmy Azor, Reks i Misiu, każdy z nas otwiera nowy rozdział byś znów poczuł jak wspaniale mieć czworonożnego przyjaciela

Boisz się niepełnosprawnych psów, bo nie widzi, nie słyszy czy nie ma łapy? Niepotrzebnie! One się nie boją, przyjmują to na klatę, żyją z tym i radzą sobie po swojemu ciesząc się każdą chwilą! To czego Ty się boisz? Przecież nie zrazisz się ślepotą czy nie odpadnie Ci ręka… One dają sobie radę więc Ty dasz tym bardziej! Czasem potrzebują tylko pomocy z pokonaniem schodów czy wolniejszego tempa, ale czy to taki problem?

(ja to myślę, że Herbi coś solidnie udaje, że nie widzi nic a nic… Tutaj przyłapany na wyglądaniu przez okno! – przyp. JA)

Pańcia kiedyś najbardziej się bała czy pies łańcuchowy, który całe życie spędził na dworze i jest po przejściach, to czy zaaklimatyzuje się nagle w mieszkaniu. Odpowiedź brzmi – tak. Tym sposobem dom znalazł Blake, mój poprzednik. Całe życie spędził na łańcuchu, głodzony, bity i jak się na badaniach okazało – potraktowany również jako tarcza strzelnicza… wszystkiego było trzeba się nauczyć od zera. I tak, stare psy się potrafią doskonale uczyć i dostosować do nowych warunków! Owszem, trzeba czasem wejść w naszą skórę. Gdy mamy już naście lat i zawsze byliśmy na dworze, to nie wiemy, że są miejsca gdzie nie wolno się załatwiać, bo skąd niby? Tak samo Blake, jak i ja, jak przyszliśmy tu do domu to zaczynaliśmy od około 8-10 spacerów DZIENNIE, żeby nie zdążyło nam się nawet zachcieć siku i żeby pęcherz się przyzwyczaił do takich nowości. Czy zdarzają się wpadki? Różnie, ja akurat 3 razy siknąłem w domu, co po 13-16 latach jak to moje takie pierwsze zadanie to myślę, że jest świetny wynik. Już nikt nie pamięta, nikt nie wypomina. Szczeniak za to potrafi przez wiele tygodni załatwiać potrzeby gdzie popadnie, więc jeśli zaczniecie z dziadkiem i dorosłym psiakiem od pierwszego dnia częste (ale krótkie bo nie mamy kondycji) spacery to będzie dobrze, co parę dni o jeden spacer mniej i jest cacy.

Czego jeszcze się boisz? Że któryś mój psiumpel jest po przejściach lub nie znasz jego przeszłości? To też jest w większości do ogarnięcia, a jak nie wiesz jak sobie z czymś poradzić to są fachowcy, którzy pomogą, trzeba tylko zagadać co jest na rzeczy! Dla mnie taką rzeczą jeszcze nie do przeskoczenia jest dźwięk łańcucha. Do tego konieczna była nauka kulturalnego jedzenia czy chodzenia na smyczy – z racji wielu lat na łańcuchu wyrabia się odruch ciągnięcia i biegania na uwięzi w kółko, gdzie środkiem jest oczywiście pańcia. Chodzenia bez ciągnięcia nauczyłem się po paru dniach – jak ciągniemy to pańcia stoi w miejscu i się nie ruszy, my jak odpuszczamy i smycz jest luźna to można iść dalej. Wiem, że jak się ciągnie to nie idziemy ani o krok dalej, że się nie opłaca szarpać – jedno to że się nie dotrze tak szybko tam gdzie się chce, a po drugie, że się wygląda z pańcią jak ostatnie głupki i wszyscy się gapią (dwa kroki do przodu, stop, trzy kroki, stop, jeden, stop… ale grunt, że to działa!). Wszystko wymaga też czasu, cierpliwości i pracy ale dacie radę!

Czego jeszcze się boicie i jakie macie ALE żeby psiaka nie brać? Że nie ma domku z ogrodem? No trudno. Owszem, fajne by się biegało dodatkowo po swoim podwórku i wychodziło na dwór kiedy się chce ale to nie jest niezbędne do szczęścia. Powiadam Wam, że 30 – 40kg owczarkowate duże czworołapy  takie jak ja, łapą by się podpisały, że czują się po stokroć lepiej w trzydziestoparo metrowej kawalerce niż w kojcu. Warunek zawsze jeden – codzienne zabawy i spacery na tyle długie żeby się zmęczyć. Dla każdego ten czas potrzebny jest inny. Ja na przykład bez problemu idę na 2 godzinny spacer w normalnej temperaturze, jednak jak dni robią się ciepłe to po 10 minutach wolę wracać do domu. Tak samo jeśli chodzi o zostanie w domu – wolę rano na spacerze się wyszaleć i mogę wtedy poczekać na pańcię te 8-9 godzin. Milion razy lepsze niż siedzenie w kojcu samemu i spacery co kilka dni.

Zapraszam Was teraz do schroniska, opowiedzcie o sobie i o swoich oczekiwaniach co do energii, charakteru czy wielkości psiumpla. Tam Was wysłuchają, pomogą, pokażą najodpowiedniejszych kandydatów. Poznajcie nas, zakochajcie się. Tylko nie pytajcie czy rasowy, bo to nie wystawa rasowców, tak samo nie drążcie dziury w brzuchu czy będzie grzeczny w domu – wielu z nas nie wie co to dom, więc my sami nie wiemy co to będzie, a co dopiero wolontariusze czy pracownicy. My w schronisku mamy się okazję uczyć raz na parę dni to trochę mało, choć niektórym wystarcza, większość jednak korzysta z namiastki wolności zanim znowu na parę dni będzie siedziało za kratami. Wszystko się da, trzeba tylko chcieć podzielić się szczęściem, przyjść, porozmawiać i się zakochać w którymś z nas. Tych idealnie zgranych duetów dwu i czworonożnych życzę każdemu!

Pozdrawiam,

Wasz Herbi

KONIEC!

Uwierzcie mi – SKRACAŁAM! To tak o połowę dłuższe by było… Jednego całego akapitu nie ma, chociaż ważny był, aaaaleeee będzie cały post o tym, bo mnie zainspirowało, to co będę dwa razy o tym samym… Herbi mi wybaczy, to równy psiumpel, poza tym od razu na wstępie mi zaznaczył, że mogę to długościowo przystosować. Ale pisać umie, nie? Jakby w biurze zamieszkał wcześniej, to byłby wrrredaktor idealny! ….aż mi konkurencją zapachniało, ale na szczęście Herbi już zad grzeje w domu, to się o posadę martwić nie muszę.

To jak, ile kto chusteczek zużył? A już na filmie, to chyba podwójnie! Cuda, cuda… a może być ich więcej, ale to już od Was zależy…

Jeden komentarz

  1. ???????☘

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *