Cudni od zewnącz i środka!

Dziś zachwyty nad zachwytami, a na końcu to już będzie taki wzrusz, że chusteczki do przygotowania. No przynajmniej ja to po same pazury, wiecie… ale to zaraz, bo tak na mokro to się nie da czytać.

Im szybciej przejdziemy do tematu, tym szybciej do końca, a że dziś o takich psideałach będzie, co to tylko z miejsca brać do domu i kochać, to na pierwszy ogień Popsia:

Radość w czystej postaci, a że przykudłacona jest troszkę, to w ogóle zachwyca większość dwunożnych! No mnie też, bo zapuszczam już 10 lat te włosy moje i jakoś nic… Popsia przyjechała do nas razem z tą dużą wycieczką, o której pisałam jakiś czas temu, a której nie miałam jak w całości przedstawić. Idealnie się tam w innym schronisku nią zajmowali, bo nic a nic smutku w niej nie ma, doskonale wie, o co chodzi w spacerach i w przymilaniu się do odwiedzających. Tak merdoli ogonem, że się grzywki jej współpsiolokatorom rozwiewają! Bo ma dwóch i się z nimi dogaduje też idealnie.

Jamcia też jest z tej samej wycieczki, ale idealnie pasuje do tematu, dlatego koniecznie musicie ją poznać.

Może i na zdjęciu nie widać, bo się nie uśmiecha, ale to tylko świadczy o tym, że przy tym całym pozytywnym szale jest grzeczna i umie się zachować! Jamcia jest niezwykle prodwunożna, nic się nie liczy, jak ktoś jest w pobliżu i chociaż mieszka ze współpsiolokatorką, to zaraz Rotka biedna jest odstawiona na bok, bo oto przyszło mizianie! Na szczęście nasi rozdzielają swoją miłość na wszystkich po równo i obgłaskują wszystkich sprawiedliwie. Jamcia jest mała i młoda, raptem ze dwa lata jej liczą, więc tym bardziej coraz bardziej jest psidealna dla większości odwiedzających…

Właściwie to zaraz wyjdzie, że same te wycieczkowe dziś przedstawiam, ale zaraz się przekonacie, że nie tylko. Póki co jednak przed Wami Bertil…. z tego samego miejsca, co te dwie psiolaski wyżej.

Taki zawadiacko-potargano-przystojny, prawda?? Do średniego wieku można go już zaliczyć, ale nic a nic po nim tego nie widać! Może poza tym, że zachować się umie, przez wiatę przechodzi wzorowo, wcale się nie stresuje i nie boi, ogonem merda, pozdrawia wszystkich i w ogóle tylko poznawać i się zachwycać! Kto by nie chciał mieć takiego rudzielca? Jakbym była dwunożną to właśnie że bym czem prędzej biegła do schroniska go poznać!

I teraz uuuwaagaa, Rambut przed nami, a musicie wiedzieć, że wcale nie przyjechał z tego miejsca, co te 3 psiundki wyżej!

Zapewnić muszę, że on MA uszy, tylko się chłopak starał wyglądać jak najbardziej uroczo i stąd tak bezuszaście wyszło. Mieszka u nas już ponad miesiąc i żaden dwunożny nie przyjechał albo nie zadzwonił ze słowami, że to jego pies, i że wreszcie się znalazł. Szkoda! Rambut jest całkiem młodym i całkiem niewielkim kulkiem sierści, która powiewa jak szalona na wietrze, kiedy psiurek leci do dwunożnego się przywitać i wleźć na kolana. Może i na początku poudaje, że wcale nie, że nieśmiały jest, ale to krótko, bo zaraz mu się zadek zaczyna kręcić z radości i paszcza uśmiechać. Z takim żadne chmury nad głowę nie napłyną!

Ja Wam wszystkim życzę tyle radości, ile możecie unieść, ale jeśli chcecie ją podkreślić jeszcze bardziej, albo jak czasami tam jakaś chmurka na horyzoncie się pojawia, to dawajcie do nas na spacer albo wręcz się zapoznać bliżej z tymi naszymi wszystkimi bez wyjątku psiundlami. Niektórym z nas też bywa smutno, niektórym tylko czasami bywa wesoło, ale razem się możemy idealnie zgrać, już ja wiem. Zawsze tak jest… Z Wami inaczej nie będzie, tylko chooodźcie do nas, cooo…?


A teraz trochę o wzruszu.

Na pewno kilka ładnych razy trąbiłam (albo i poprzednicy też) o Luisie. Zostawił go jego dwunożny, dał smyczkę psiolontariuszowi na chwilę iii tyle go widzieli. Luis po pierwszym szoku okazał się psem idealnym, ale tak jakoś się nie złożyło, żeby ktoś miał go adoptować.

Z czasem Luis zaczął chorować. Pompka mu szwankowała, ale to tak, że mu się woda zbierała w środku, w ciałku. Nie wiem, jak to jest możliwe, bo tak normalnie to jak się coś wypije, to to sobie zwykle troszkę zostanie, a reszta idzie w las. No, przynajmniej u nas. U Luisa mniej szło w las, a więcej się rozchodziło po brzuchu. Przeciekało mu tam co, czy jak…

W każdym razie z Luisem było coraz gorzej, psiowetka musiała coraz więcej płynu szczykawką wysysać, Luis był smutny, wyglądał jak siedem nieszczęść… Jeździł też do jednej takiej wetki od pompek i tak wspólnymi siłami doczekaliśmy lata…

Luis zamieszkał w takim pomieszczeniu, z którego może wyglądać na zewnątrz, widzi więcej dwunożnych, wiaterek cieplejszy go podwiewa i wiecie co… Nasi to już nie raz łzę z policzka wycierali, jak do niego zachodzili, bo było kiepskawo całkiem… A on z tej całej radości, z tego wychodzenia na częste spacerki, z tego doglądania, z tego patrzenia na uśmiechy naszych…

….patrzcie…

Czy to nie psiękne?? Tyle sił ma chłopak, tak sobie drepta i na wybiegu był ostatnio, bo to zdjęcie, co widzicie, to właśnie z wybiegu. I sobie w rurkach pochodził, i po trawie tak beztrosko luzem, i nauśmiechał się tak bardzo, że mało zawiasy w szczęce mu nie poszły, a nasi to tylko focili i focili, coby chwilę zatrzymać na zawsze, a potem jak to psiolontariusz na fejsa wrzucił, to i dalsze wzrusze były…

…chwilo trwaj!

6 komentarzy

  1. Jestescie wspaniali! Szkoda, że nie.moge zabrać psiaczka, bo kilka lat temu wzięłam takiego rozkoszniaczka że schroniska. Życzę wszystkim bezdomniaczkom tego samego, a Wam przyjaznych Ludzi.pozdrawiam

  2. zawsze potraficie tak pięknie pisać o zwierzakach :;) nigdy nie mogę się doczekać środy i niedzieli. ja też mam psiaka ze schroniska, już 9 lat, i nigdy nie żałowałam że go mam;) Pozdrawiam serdecznie

  3. Mało Luisa….to oglądajcie go tutaj 🙂
    https://photos.app.goo.gl/k4LDzomnij24WJd69

  4. A z kim mieszka Bertil? 🙂

  5. ??????????????

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *