Niech to licho, ależ się znów działo! Nasi zaplanowali taki spacer, że mucha nie siada! Taki spacer, co to jest dłuuuuugi bardzo i się z mapą idzie, i szuka różnych punktów, i na taki spacer trzeba zabrać psa, i można swojego, a jak się nie ma, czy też jak nie bardzo ten akurat może, to się zabiera schroniskowca! Czyli dziś o dniu innym niż inne – DogTrekkingowym.
Najpierw się dwunożni zgłaszali internetowo, a jak już przyszedł ten dzień ważny, to przyszli pod schronisko i dostawali numerki. Jak widzicie tutaj, pierwszy zwierz na starcie:
Takie bestie szły! W dodatku jeszcze nie do końca dorosłe, a już takie wyrośnięte…
A tu nasz Strączek czeka na rozpoczęcie:
Szła też jego psiumpelka, Graba:
I już-nie-nasza Borka się pojawiła!
Taaaak, Borka niedawno wyjechała na zawsze ze schroniska, po SZEŚCIU latach za kratami…
Na wieeelokilometrowy spacer czekały też takie mikropsy:
Ale nie musiały się martwić, że nie dadzą rady, bo wcale nie trzeba było przejść całości, żeby być wygranym, gdyż albowiem u nas wygrywają zawsze wszyscy! …tylko nagrody idą do trzech pierwszo-pierwszych, ale wszyscy dostają dyplom i mogą być dumni.
Niektórzy, jak Bonzo, musieli mieć namordniki. Potem mogli mieć już zdjęte, tylko przy takiej ferajnie psiej lepiej było się zabezpieczyć, coby nic głupiego nie wpadło do psiego łebka.
Niektóre kurdupsielki czekały na rękach, w końcu było wiadomo, że jeszcze się nachodzą.
I ten!
A ta urocza psiolaska:
Zgodziła się zabrać ze sobą kogoś ze schroniska! Podzieliła się swoimi dwunożnymi, więc poszedł z nimi Snejp:
Były też łaciato-chrumkające:
I łaciato-niechrumkające, to akurat nasz Łatek:
I takie pluszaki wyfryzowane były też, co tylko udowadnia, że takie też się zabiera na takie czadowe spacerki, a nie są tylko po to, żeby leżeć na poduszce i wyglądać. Brawo!
Łania z Czesiem też się wybrali i tak, jak wszystkie nasze zwierzaki, miały chusteczki z napisem ADOPTUJ MNIE.
Widzicie koszulki tych dwunożnych? U nich mieszka już-nie-nasz Belgus, tylko chłopak nie mógł przyjść na ten spacer, więc oni podarowali ten czas bezdomniakom. Koszulka natomiast była w dechę!
I tutaj tył:
…było ich oczywiście duuuużo, dużo więcej, ale mam tyle do pokazania jeszcze, że nie mogę wszystkich przedstawić… W każdym razie kiedy oni ruszyli…
… ku przygodzie…
…i spacerowali… (tutaj Bonzo bez namordnika!)
…i szli…
…i dreptali….
…i kopytkowali…
…to w tym czasie nasi rozkładali jeden z punktów, w którym było specjalne zadanie. Jak już rozłożyli, to oczywiście musieli przetestować:
Takie poświęcenie!
Ale przecież nie mogli pozwolić, żeby coś było niedograne…
Rozkładanie było też na mecie, w samym środku miasta:
I hasło naszych bardzo najważniejsze!
Było duuuuużo, dużo rzeczy do zamienienia na monetki!
Patrzcie, takie cuda:
A to dzięki naszym wolontariuszom, którzy takie najniesamowitsze rzeczy zamawiają, a musicie wiedzieć, że na tych poduszkach i kubkach to w większości MY! O, patrzcie:
…wracając do spacerowiczów. Każdy dostawał mapę, na której były pozaznaczane punkty do zaliczenia, więc przede wszystkim każdy musiał ją studiować relugarnie:
Czasami łatwo nie było, zwłaszcza w środku lasu, ale dwunożni są sprytni!
W razie czego mieli przy sobie psy, niektóre okazywały się tropiące:
Jeśli chodzi o te punkty, co trzeba było odwiedzić, to nie było tak, że na słowo nasi wierzyli, że ktoś był i już. Były tam takie wiszące namiotki z dziurkownikami i trzeba było na specjalnej karcie przedziurkować, a na każdym punkcie były inne dziurki. Takie sprytne!
Na zdjęciu powyżej dziurkuje się Kolec, a tutaj widzicie Wandala, obydwaj od nas:
I tutaj też trzeba było szukać:
Nie tylko w lesie były punkty, w mieście też. Bo to taki spacer porządny, dzięki któremu moi psiumple mogli też pochodzić po twardym, a nie tylko ciągle tymi samymi ścieżkami:
Były też przejścia przy stawach i niektórzy strajkowali, że kąpiel im się należy i dlaczego teraz mają iść dalej, skoro tutaj takie apetyczne bajoro jest!
Co jakiś czas były przerwy na drapanko…
…picie…
…i czytanie mapy! To chyba najczęściej:
I nikt nie zapominał, żeby kurturalnie zachowywać się w mieście, żeby potem miastowi nie powiedzieli, że te schroniskowce to niewychowane. Przejście tylko po białych prostokątach!
A jeśli chodzi o punkt, który został przetestowany przez naszych, to dotarł do niego na przykład Wandal:
Zaliczył slalom między pomarańczowymi guziczkami:
I do tunelu zajrzał:
Przeszedł wzorowo!
Na końcu oczywiście mizianie w nagrodę, o smaczku na pewno też nie zapomnieli:
Ufff, tyle się działo na trasie! Nie mniej w mieście. Oczywiście był obecny niezastąpiony na wszystkich akcjach dizonaur:
Rozdawał serduszka:
…czasami wychodziła z niego bestia i usiłował kogoś pożreć…
…ale nasi go pilnowali, jak trzeba, i zaraz tam spokój był!
A tutaj pozuje z dwunożniątkami, które przyniosły swoje własne zabawki pluszowe specjalnie dla nas! Takie poświęcenie!
Potem zaczęły się powroty.
Mortal uśmiechnięty jak zwykle:
Podziękowania były wylewne:
Snejp wrócił na rękach, czasami trzeba go było wesprzeć, ale to musiała być przygoda życia! Teraz będzie miał co wspominać.
Potem razem ze swoją tymczasową kompanką spacerową poszli po należną porcję wody.
Najważniejsze, że uśmiechy dopisywały!
Borka wróciła co prawda o własnych siłach…
….ale siły okazały się marną resztką…
Aż trudno uwierzyć, bo przecież to zawsze była psiolaska nie do zdarcia!
Mimo że wszyscy byli uznanymi za wygranych, nasi wręczyli nagrody dla trzech ekip, które zaliczyły najwięcej punktów i przybyły bardziej czasowo niż inne.
Na III miejscu był nasz Wandal!
Na II był Kolec i Daisy, też nasi! Aaaaa naaaa I miejscu byyyłaaa już-nie-nasza-ale-jednak-nasza-do-niedawna BORKA!
Fanfary jej się należą i w ogóle orkiestra zagrać powinna, bo psiolaska dała radę i w ogóle się sprawdziła na stodwa! Bardzo jesteśmy wszyscy dumni z niej, tak bardzo, że ohoho!
….a na potwierdzenie, że taki DogTrekkingowy spacer jest najlepszy, wstawiam film z wieczornego „spaceru” Borki…
Mam nadzieję, że wszystkie zwierzaki tak padły po powrocie, a nawet jak nie przeszły całej trasy, to przecież nie musiały i tak czy siak mają być dumne, że dały radę. Dla naszych schroniskowców to musiał być jeden z najwyjątkowszych dni, bo wreszcie zwiedzały coś innego niż te same ścieżki w lesie; teraz będą opowiadać o tym przez kilka miesięcy! …zwłaszcza tym, którzy już zapomnieli, że istnieje coś innego niż ten teren na około…
Dziękuję psiogromnie naszym za zorganizowanie takiego spaceru, za te wszystkie punkty, za rzeczy, które potem wymieniali na monetki, za rozkładanie wszystkiego i składanie, za dopięcie na guzik ostatni! Musicie jeszcze wiedzieć, że udało się zebrać ponad 2600 monetek!
Bez Was wszystkich, również tych, którzy byli, spacerowali i wymieniali monetki i banknotki na rzeczy przeróżne, nie udałoby się nic a nic…
Ufff, no to koniec relacji, nocka zarwana, w dodatku niejedna, bo zdjęć tyle… dlatego teraz mogę zasłużenie <zieeeeew> się dżemnąć….