Tu podetnie, tam wyczesze i PUFF… cuda!

Daawno, daawno temu… kiedy naszych jeszcze tu nie było, a psy mieszkały na łańcuchach (tak było!) nikt nie myślał nie tylko o tym, żeby im jakkolwiek było lepiej, ale też o tym, żeby jakkolwiek wyglądały, a już z pewnością nikomu nie zależało, żeby się komukolwiek podobaky czy były psiękne. Potem nastały czasy naszych, budy z wybiegu zniknęły, łańcuchy poszły na złom, zwierzaki zalała fala miłości od Wolontariuszy, rozpoczęło się nie tylko zamieszkiwanie porządnych kojców czy jedzenie lepsiejszych kulek, ale też nauka, przekonywanie, że świat nie jest taki zły i… wypsięknianie!

Czesanko i obcinanie kołtunków to dla naszych psiolontariuszy nie pierwszyzna. Biorą zgrzebełka na spacery, żeby nam było też lżej na grzbietach, i przy okazji żebyśmy się uczyli, że to nie jest takie straszne.

Czasami jeden z drugim przyjedzie taki, że początkowo zdarza nam się myśleć, że to kolejny jakiś nowoczesny mop do podłogi, a tu nagle on sam idzie, girki się wyłaniają, a czasami i ozór różowy zaświeci i ta kupka sierści okazuje się zwierzątkiem!

Także widzicie, pełna obsługa u nas, aaaaaleeeee…… nikt tak nas nie wypsiękni jak tacy profesnojalni obcinacze i rozczesywacze dla zwierzaków! Takie elegąskie miejsca odwiedzają zwykle te domowe zwierzaki, chociaż jak ktoś z nas wybitniej kudłaty wymagał takiego porządniejszego zajęcia się, to nasi też umawiali specjalnie, aaaaleeee…….

…jakiś czas temu napisała do nas pewna dwunożna, że ma taki salon, że ma smykałkę, że fach w rękach, że chętnie pomoże, że…. bez monetek…. ale jak to…? Chce przyjąć NAS, takie zakudłacone, takie… no… pachnące inaczej niż te domowce…? Takie niepewne, ze ździebełkami słomy w sierściu, czasami błotem, a czasami… no… różne zwierzaki w różnych stanach przyjeżdżają…. A ta dwunożna, że oczywiście, że takie właśnie przyjmie i z radością pomoże im wypsięknieć i, co najważniejsze, ulżyć w swędzeniu i gorącu!

Niejeden tam już zajechał, niejeden dom znalazł, dlatego ja wybrałam te, które nadal czekają…

Cząber niedługo po przyjęciu wyglądał tak:

Nie dziwne, bo go znaleźli zamkniętego w garażu… Nasi oczywiście go wyczesywali na tyle, na ile się dawało, a łatwo nie było, przecież to jeszcze właściwie dzieciak i ciężko mu ustać w miejscu. Kudłacz odwiedził salon psiękności iiii… włala!

Jak bum cyk cyk, że to ten sam Cząber! Ach, niejedna psiolaska się za nim oglądała, jak wrócił….. dwunożni też gwizdali z podziwem. Cudo, nie pies!

Mogłoby się wydawać, że Gałus wcale aż tak nie potrzebował wizyty w salonie, bo właściwie całkiem porządnie wyglądał…

Tak się jednak tylko wydawało, bo terierskie kudełki też potrzebują szczególniejszego traktowania, bo one sztywniejsze i się to sierście inaczej zachowuje. Się je wyskubuje, czy coś…. W każdym razie Gałus dzielnie przeszedł kąpiel:

…a po wysuszeniu, wyskubaniu, wyczesaniu i wszystkim innym, co tam się jeszcze działo, wyglądał jak szczeniuś!

Patrzcie, co udało się z niego wytargać:

Tak, wiem, że Gałus jest czarny, a Wam pokazuję jakieś szare siano, ale serio-serio, to właśnie z niego, tylko takie już nieżywe, matowe, byle jakie, fuj.

Kilka miesięcy temu był tam też dziadek Diego! Dla przypomnienia, tak wygląda zwykle:

A taki był gotowy na powrót:

Odjęli mu ze 14 lat!

Kudłasiowi też się ostatnio zarosło…

Jak go nasi przywieźli z powrotem, to myślałam, że to po prostu jakiś zagubiony przywieziony z miasta, a po Kudłasia dopiero pojadą! No bo patrzcie, ciężko było uwierzyć:

Co prawda z Kudłasiem był mały dramat, bo przecież mało się nie zapłakał tam, ale ostatecznie wszystko się udało i biedak został pocieszony smaczkami. Temu to dobrze… A czemu biedak? Bo taki wypadek miał, że mu się obie przednie łapki połamały i właściwie do dzisiaj nie może się doleczyć z tego, bo te kości takie uparte i się zrastać nie chcą…

Żeby nie było, że tylko psy jeżdżą, a przecież psiolaski zasługują na największe wypsięknienie, pokażę Becię. Tak wyglądała, kiedy ją przywieźli:

…aaaa teeeraaaaz…. uuuwaaagaaa…. pamparampammm… jesteście gotowi? Patrzcie!

Rozumiem, że teraz będziecie merdać ekranem do góry i na dół, żeby się doszukać podobieństwa, ale trudno, tutaj akurat uwierzyć trzeba, że to naprawdę, ale to naprawdę ta sama psiolaska! Ta girka, ten ogon, te brewki!

…ech, a ja się musiałam taka gładkosierściasta urodzić…

Lećmy jednak dalej, bo teraz będę pokazywać, że ta dwunożna od wypsiękniania niczego się nie boi ani nie mówi, że ten to nie, bo za brudny albo coś…

Patrzcie, Ksero wyglądał jak dwadzieścia osiem nieszczęść…

Nie dość, że kołtun na kołtunie, do tego fabryka filcu i całe plejady pcheł i kleszczy… Nasi co prawda od razu z miejsca wyprowadzili żyjątka, ale to, co po nich zostało, to cóż… Zostaje w takiej sierści. Pojechał więc Ksero do salonu iii….

Co za cudo! Co prawda psychika tak szybko na nogi nie stanie, a psiundek boi się podniesionej reki, co może świadczyć o sami wiecie, czym… ale znajomi dwunożni wywołują już lekutką radość i będzie lepiej! Musi.

Zresztą, z takim nowym, przystojnym wyglądem miałoby być inaczej??

O Komiksie już kiedyś było, ale w tym temacie niezwykle warto o nim wspomnieć raz jeszcze, zwłaszcza jak już piszemy o poświęceniu w zabieraniu znalezionych zaniedbanych bezdomniaków do postrzyżyn…

Tak wyglądał po przyjeździe…

Tak wyglądały jego boki i tylne girki…

Te przylepione brązowe grudki to błoto. Chyba. Miejmy nadzieję… Dwa dni trwało dostawanie się do komiksowej skóry, ale o wiele dłużej trwała męka psa spowodowana taką brudną i zupełnie nieoddychającą wełną! Psisko było wdzięczne po niebo za pomoc…

Z tego miejsca, to ja podziękować chciałam za tak niesamowitą pomoc moim psiumplom i psiumpelkom tej dwunożnej, która takie cuda wyczynia z tymi zakudłaconymi i nie tylko… I to bez monetek, wiecie… A przecież to czasu trzeba i zręczności, i tych tam wszystkich zgrzebełek, obcinaczek, podwiewajek do suszenia, a ile wody musi przelecieć, żeby zmyć to nasze życie z kudełek… Tyle poświęconego czasu tak z czystej dobroci serca porośniętego na pewno idealnie obstrzygniętym sierściem…

DZIĘKUJEMY, a wdzięczność nasza granic nie ma!


Jakby kto chciał się dowiedzieć, które to miejsce tak dba o tych najbardziej potrzebujących u nas, to TUTAJ znajdziecie, co i jak, i gdzie.

2 komentarze

  1. …tak więc czasy sie dośc mocno zmieniły więc jak piesa po fryzjerku to i więcej szczęscia i radości na pyszczku a i szans na adopcje wiecej bo czasem za włochatym kożuchem nie widać tej istoty rozpaczliwie czekającej na swojego dwunoznego…takie sa moje przemyslenia na temat strzyżenia…..

  2. ????❤❤???

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *