…więc chodź, pomaluj mi futro na… niebiesko?

Słuchajcie, co to mi się tu w burze odtentegowało! Nasi już do domu poszli, psom się szczekać odechciało, tylko JA na straży byłam, znaczy wiecie – JA, o, ta we własnej osobie:

Uprzedzam, bo przecież Szarik pisywał ostatnio, ale że chrapie, a ja mu przed nosem paradować nie mam zamiaru, bo mi życie miłe jeszcze, to napiszę JA. A bo co, gorsza jestem? Właśnie udowadniam, że nie! Także witamy na blogu Oczami Bezdomnego Psa pisanym przez sierściu…eee… kota.

ha

hahah

hahahaha

haha

….tak… co to ja miałam… Ach, wiem!

Jak już wspomniałam na początku, oko mi się już jedno przymykało prawie, a tu drzwi się otworzyły do biura, weszła Luśka z Munią i zaczęły jedna przez drugą mi miałczeć, że one teraz tu i natychmiast wnoszą o przefarbowanie ich futer na niebiesko! Że nie wyjdą dopóki ostatni biały, czarny i szary kudełek nie zniknie, a u Luśki dodatkowo nos na czarny trzeba przekleić, a w ogóle to na naukę angielskiego trzeba je wysłać czem prędzej, bo tak, bo inaczej to one do telewizji pójdą, że im się prawa odbiera! I w ogóle wolność, równość, te sprawy tam takie…

Łypałam to jednym okiem, to drugim nie mogąc za bardzo pojąć, co im nagle tak odwidziały ich własne futra! Uszy też nastawiałam i obydwa, i na przemian, i ta cała abstrakcja nie mogła mi się poukładać… A one miałczały jedna przez drugą, że futro, że na niebiesko, że skoro to taki trend teraz, to one muszą, bo inaczej nikt po nie nie przyjdzie. W końcu musiałam solidnie MIAAAŁKNĄĆ, żeby wreszcie powiedziały, dlaczego takie głupoty im po głowie chodzą! …zeszło z nich wtedy powietrze i tylko zamruczały cicho pod nosami, że no przecież Furia…

Wtedy mi się wszystko rozjaśniło…. Zanim jednak i Wy zrozumiecie, opowiem o Muni i Luśce.

Otóż…

Luśka przyjechała do nas ze dwa miesiące temu.

Jest ideałem – pazurów nie wyciąga, ale łepek i owszem, kiedy tylko zobaczy chętne ręce do głaskania; zawsze gotowa na nadstawienie biało-szarego futerka. Jest jeszcze całkiem młoda, nasi jej dali półtora roku, to właściwie ledwo z czasu dzieciuchowego wyszła. Myślałby kto, że fiubździu ma w głowie, aaaleee tu od razu sprostuję, że właśnie, że nie! Spokojna i grzeczna, nawet przy jedzeniu nie grymasi. Pisałam, że ideał? Pisałam.

Muni zaraz stuknie rok w schronisku.  

I wtedy miała tyle, ile Luśka ma teraz, czyyyliii Munia ma rok więcej, czyyyliii…. oojeny, co to takie trudne… DWA! Munia ma teraz dwa lata! A mówią, że koty to takie nie do uczenia, a tu proszę! Ta damesa w rękawiczkach białych przyjechała do nas z pacholętami swoimi z takiego miejsca, gdzie dwunożni głównie siedzieli i pili, a jak już trochę w siebie wlali, to caały świat wirooował i kto by się kotami, w dodatku chorymi, przejmował… Nasi pojechali i tak cała trójka do nas przyjechała. Dzieciaki już dawno w domach, Munia już dawno na głównej kociarni i jakoś nikt o nią nie pyta… Kitka nie jest może tak wylewna, jak Luśka, ale jest zwyczajnie nieśmiała, widocznie nie zaznała za dużo czułości od dwunożnych, chociaż jak już poczuje dotyk na futerku, to zaczyna baaardzo doceniać płynące ciepełko…

Także widzicie – dwie zupełnie ładne kicie, grzeczne, potrafiące w kocią toaletę, mięciutkie i do głaskania czekają na domy słuchając kilka razy dziennie pytań odwiedzających o… Furię. Niebieską, brytyjską Furię.

A oto i ona w całej swej furiowatości:

Była znaleziona pod koniec lutego i rodzina, która ją przygarnęła z ulicy nawet chciała ją zostawić u siebie, ale kitce rogi spośród sierścia na łepku zaczęły wyrastać, i to tego samego dnia! Jak im tam syczeć zaczęła, łapami machać, pazury wystawiać,  a potem jeszcze ich z zębami gonić po własnym domu, to im miny zrzedły. Tam były też małe dwunożniątka, ale niezależnie od wieku i wielkości, każdemu dostawało się tak samo! Ci dwunożni zadzwonili do naszych, że chcieli dobrze, ale taka sytuacja… Zapakowali jakoś złośnicę i przywieźli do nas. Myślicie, że u nas lepiej było? Od samego wejścia już takie syczące groźby szły z pudła, że innego imienia niż Furia nasi nadać nie mogli.

Potem się trochę uspokoiła, ale żeby okazała się nagle nakolankową kicią do miziania, too… hm… jednak nie. Nasi ją zanieśli do weta, wszelkie szczepienia i czipowania zniosła…. sycząco, a jakże, ale nie ma zmiłuj, każdy musi u nas to przejść na wejściu! Potem jeszcze Furia przeszła operację specjalną, więc jak ktoś widzi takiego rasowca i już liczy monetki, bo ile to dostanie za dzieciaki, to już uprzedzam – nic z tego!

Po tym wszystkim kitka trafiła na główną kitkar…. znaczy kociarnię, ale zupełnie nie mogła się tam odnaleźć. Jakoś jej było za pełno, za ruchliwie, za kocio, za źle, więc nasi ją dali do kawalerki. Szkoda, bo mniej miejsca, ale skoro tak jej lepiej…

I widzicie, Furia jest jaka jest. Nie jej wina, coś musiała kiedyś przejść przykrego. Może nie ma dobrych wspomnień z dwunożnymi, może nie dawali jej przestrzeni, której potrzebowała, może ktoś ją krzywdził… Nic o niej nie wiadomo, z nikim rozmawiać nie chce, a i ja do niej nie pójdę, bo brytyjskiego nie znam przecież.

Tymczasem dwunożni szukający miłego kotka do głaskania dzwonią z pytaniem o Furię, ale słysząc, że potrzebuje ona czasu do oswojenia, że nie może mieszkać z dwunożniątkami, że najlepiej bez innych zwierząt wszelkiej maści, wycofują się, a przecież są inne koty u nas… Dlatego właśnie idealna Luśka i nieśmiała Munia przyszły sftrustforowane do biura, bo chcą być niebieskie i chcą znać angielski, bo może o nie też ktoś zapyta, a nie tylko o Furię…

Czy Furia zatem nie nadaje się do adopcji? Przeciwnie! Ona baaardzo potrzebuje domu, ale takiego, który zrozumie kota z potrzebami, który da jej dużo przestrzeni, kryjówek i miejsc do obserwacji. Potrzebuje dwunożnych, którzy tylko czasami na nią spojrzą z daleka, a nie będą za nią chodzić albo oczekiwać niecierpliwie, że ona do nich przyjdzie. To może trwać tydzień, miesiąc, dłużej. Będzie trwało tyle, ile ma trwać. Być może będzie trzeba się skontaktować z behakociorystą, być może… Z pewnością jednak brytyjska, niebieska Furia nie potrzebuje dwunożnych chcących brytyjskiego, niebieskiego kota, ale chcących uratować skrzywdzone, kocie życie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *