– Halo, czy to schronisko?
– Tak, czym możemy służyć?
– No więc mamy trudną sytuację i musimy oddać do was naszego psa.
– A jaki to pies?
– Jamnik.
– A jaki jest powód tej decyzji?
– Moi rodzice i brat przeprowadzają się do nowego mieszkania. Na piętrze. Pies nie poradzi sobie ze schodami.
– Można go przecież wnosić!
– Tak, ale rodzice nie są już młodzi, a brat nie chce się nim zajmować.
– No a pani?
– Ja wyjeżdżam za granicę.
– A nie pomyślała pani, żeby zwierzę wziąć ze sobą?
– Pomyślałam, ale on nie przeżyłby pewnie podróży. Nie w jego wieku.
– To ile on ma lat?
– Osiemnaście.
– …
– Rodzice zdecydowali, żeby go nie usypiać, tylko oddać do was…
– Jak długo ten pies jest u państwa?
– Od szczeniaka.
– …
– To weźmiecie go państwo? Zapłacimy, pieniądze mamy.
– A serce?
– …Co proszę??!
– Serce, wie pani…
– No co pani?!!…
…
– Schronisko dla bezdomnych zwierząt, dzień dobry. Czym możemy służyć?
– A bo wie pani, przyplątał się do nas do ogrodu taki biały kotek. Coś mu się stało w łapkę, złamana chyba…
– Dobrze, proszę czekać i – jeśli można, obserwować kota, żeby nie uciekł…
(Po paru dniach i kilku rozmowach)
– Dzień dobry pani. Tu schronisko. Dzwonię do pani w sprawie tego kotka, którego odłowiliśmy na państwa ogródku…
– A właśnie! Już sama chciałam dzwonić. Co z nim?
– Łapka, na szczęście, nie złamana, tylko zwichnięta. Ma opatrunek, teraz będzie w szpitaliku jakiś czas, później go wypuścimy, bo to dziki kot.
– A będziecie go kastrować?
– Oczywiście!
– Bo ja bym go wzięła, jak już dojdzie do siebie i wykastrujecie go…
– No właśnie, wiemy od sąsiadów, że ten kotek jest już u pani dość długo. Karmi go pani, do domu zaprasza… Dobrze mu u państwa!
– Pewnie! Wie pani, staramy się! To miły zwierzak, dobrze mu u nas.
– A jak znów mu się coś stanie i trzeba go będzie leczyć, to pewnie zadzwoni pani do nas?
– …Co?…
– Leczenie kosztuje…
– No co pani!…