– Buulbaa, weź wyłącz już ten komuter, na Doga! Razi, spać się nie da, klepiesz w te guziczki i klepiesz…
– jeszcze chwilkę… Sprawdzam jak się nasze psiska prezentują w tej, no… pajęczynie! yyyee… sieci znaczy!
– no przecież na naszej stronie regularnie oglądasz co jest nowego, po co ciągle to samo?
– eeee, Heduniu, to nie na naszej stronie! Niektórzy Wolontariusze (i nie tylko!) umieszczają te nasze zwierzaki też w innych miejscach! Zupełnie bez proszenia! Tacy są fajni! Przecież im więcej miejsc będzie miało zdjęcia psów, tym większe szanse, że po drugiej stronie komputera będzie siedział ktoś, dla kogo ten pies będzie tym długo szukanym…
Ogłoszenia ma na przykład Sonia. Jedna Pani ją ogłasza, która Wolontariuszką nie jest (zupełnie nie wiem dlaczego tak rękami i nogami się broni, przecież przychodzi i wyprowadza psiurki już od jakiegoś czasu!) Przy którejś wizycie poznała Sonię, która w Schronisku już 9 lat siedzi i tyle czasu już spaceruje po tych samych ścieżkach w lesie.
Jeszcze usłyszała, że Sonia taka niepozorna i przy pierwszym kontakcie trochę oschła, ale jak się ją na wybieg weźmie i pokaże pluszowego króliczka, to z Soni wychodzi szczeniaczek i biegów, skoków i tarmoszenia biednego pluszaka nie ma końca! Teraz ta nie-Wolontariuszka stara się nie tylko ją na spacery zabierać ale też poreklamować trochę na zewnątrz.
Na innym ogłoszeniu, inna Pani (już od dawna Wolontariuszka!) pokazuje z każdej strony Błogą i Straszkę. To takie dwie suczki, co chyba nikt nie wie na początku, czy one się bardziej boją ludzi czy ludzie bardziej się mają ich bać… Wszystko przez to, że one strasznie ujadają z daleka a przy „bliższym podejściu” chowają się do bud i tylko pół nosa wystaje! Kilka Wolontariuszek jednak zna te suczki z zupełnie innych stron i wiedzą, że tak naprawdę są zupełnie normalne! Tylko takie nieśmiałe i nie wiedzą, że można zaufać większej ilości dwunożnych!
(Błoga to ta z białym żabotem, Straszka mniej elegancka, żabotu brak)
Te dwie pseudo-groźne psiny siedziały długi czas razem w kojcu. Całkiem niedawno zostały rozdzielone i zamieszkały z dwoma podrostpsiakami (o nich za chwilkę…). Odwiedziłam je niedawno, co by się popytać jak im się mieszka teraz. Inne lokum, inny współpsilokator… Błoga powiedziała, że tak zgrywała groźną i niedostępną, bo Straszka tak robiła i myślała, że tak jest dobrze a Straszka powiedziała, że zgrywała niedostępną i groźną, bo Błoga………… Ech… No i teraz jest dużo lepiej! Ta Wolontariuszka też nie była pewna jak to wyjdzie, ale teraz jest bardzo dumna ze „swoich” psów! Bo przecież to tak ogromnie większe szanse na nowy dom!
Po rozdzieleniu te opisane wyżej suczki zamieszkały z Gaberem i Xanderem. Oni też są ogłaszani! Przez Wolontariuszkę, której wyjątkowo szkoda, że one takie najlepsze miesiące spędzają w Schronisku… Bo u ludzi to można mówić o straconych latach, ale u psów? Przecież one dorastają w kilka miesięcy raptem!
(Gaber jest z przodu, Xander mlaszcze za nim)
Nie miały jeszcze roku, kiedy wylądowały za kratami. Do tego czasu żyły w wyjątkowo nie-dla-psiejskich warunkach, więc właściwie Schronisko to było najlepsze dla nich wyjście wtedy, ale przecież powinny posiedzieć kilka tygodni (a i to za długo, ale dajmy szansę super-ludziom) i zaraz mogłyby powędrować do jakiegoś fajnego domu… Też są trochę nieśmiałe, ale skąd mają wiedzieć, że dwunożni są fajni skoro od małego poznawały głównie takich co psy tylko na obrazku powinni oglądać… Jedno jest pewne – niedługo minie czas, w którym potencjalni-przyszli-właściciele widzą „zdolne do nauki i młodziutkie psiaczki”. Gaber i Xander zmienią się w „przecież za stare już i się nie przyzwyczają!”. Naprawdę psy słyszą takie opinie na wiatach… Nie wiecie jakie to przykre dla kilkulatków a już dwulatki to słyszą!
Kilka dni temu tak staliśmy i szczekaliśmy o tym, że i Unia tak siedzi przecież, bo miała niespełna rok jak trafiła do Schroniska.Strasznie nam szkoda jej było, bo z wesołej suczki już się zmieniała w taką wycofaną i zrezygnowaną… Nagle drzwi się otworzyły i wkroczyła taka Pani młoda, z twarzą sympatyczną, czuć było coś pozytywnego… Usłyszeliśmy z Hedarem zdanie, przez które szczęki nam opadły do samej podłogi!
„- dzień dobry, przyszłam już ostatecznie zabrać Unię do domu!”
Gdyby nie to, że byłam na stróżowej służbie, rzuciłabym się z merdającym ogonem i wielkim uśmiechem na paszczy, żeby jej wyszczekać całą moją miłość do niej, ale wiecie… na moim stanowisku nie wypada… Pani ta przychodziła do Unii już jakiś czas i wyprowadzała na spacery, poznawały się. Tylko czekała aż będzie miała trochę wolnych dni i posiedzi z Unią w domu, żeby ta się przyzwyczaiła do mieszkania, którego chyba nigdy nie widziała na oczy. Nie wiem nawet czy znała takie słowo…
Szczęście się uśmiechnęło do Unii, Unia uśmiecha się do Was!
(to jeszcze nie są ramiona właścicielki)
Naprawdę jesteśmy wdzięczni za czas poświęcony na reklamę schroniskowców. Przecież w tym czasie można iść na działkę, można pooglądać jak Alwaro kocha Mariję, można pakować ogórki do słoików… a niektórzy tak myślą o nas… Nawet nie wiecie ile razy w szczekaniu słychać „DZIĘKUJEMY”!