Jesień przyszła, idą chłody, nocami już się zakopujemy w kocyki, sianko, czy co tam kto ma. Niektórym jest trudniej – Świtek mimo niemałych gabarytów, umie zwinąć się w kuleczkę tak, że nawet go nie widać w wejściu do budy. Niektórym jest łatwiej, chociaż jak ktoś się przyzwyczaił do domowych warunków, to tak czy siak w zadek zimno.
Ostatnio przybyła do nas na przykład Refa. Buro-kundlowata, kudełki ni długie, ni krótkie, ale przyznajcie, że ma coś w sobie…
Prawda?? Ledwo od miesiąca jest u nas, jeszcze się musi sporo nauczyć… Szkoda mi jej było strasznie, kiedy przyjechała, bo widać było, że kompletnie nie wie, gdzie jest, dlaczego tak głośno i co z nią tutaj zrobią… Wpakowali ją do kojca z budą, michą i kocykiem, na około od razu wszyscy wołali „nooo czeeeść, jak się masz! Nie pękaj, głaszczą tu, michy napełniają, potem spacery będą!”. Odetchła z ulgą… W lesie przy dwunożnych oddycha całkiem ulgowo! Przymila się, wtula, jakby chciała się tak wtopić na dobre… Grzecznie jednak wraca do siebie, chociaż pewnie wolałaby, żeby to nie było „jej” miejsce… Może już niedługo ktoś się zakocha w jej kudełkach…?
Fazer też po prostu MUSI się spodobać kudełkolubom!
…tyle, że duży jest, to może będzie trudniej. Ale jak się będzie prezentować, kiedy znajdzie dom i ktoś zadba o jego sierść! Trzeba będzie to wszystko, co ma teraz, ściąć i potem czesać relugarnie i wszystkie psiolaski będą się oglądać! Jego maskotkowy wygląd właściwie pasuje do charakteru. Fazer kocha wszystko i wszystkich, sam się zapoznaje, bo się nie czai tylko podchodzi do dwunożnych bez zaproszenia. Na spacerach też jest grzeczny! Choćbym chciał, to wad nie mogę znaleźć… Fazer na psiumpla dla każdego!
Panki na razie nie wygląda zbyt obiecująco…
…ale nasi chyba dopiero się uczyli obsługi maszynki do strzyżenia… Najważniejsze było, żeby zdjąć z niego skorupkę z kołtunów! Kudełki odrosną i będzie pięknie! Pankiemu nowa fryzura jednak się bardzo podoba, bo jest lżej, nie swędzi i bardziej czuć, że głaszczą. A głaaaski to on luuuuubiiiii…. Sam się podpycha pod ręce! Kiedy nie ma jak, to podszczekuje z uśmiechem na paszczy. Chyba długo się błąkał, bo nie dość, że taki był niewyczesany, to jeszcze się tak zdążył stęsknić za dwunożnymi… Teraz już się nie zgubi! Nasi mu jeszcze ucha leczą, bo się zapaskudziły od środka, ale to i w domu można dalej robić! Byle się ktoś znalazł, u kogo Panki wypięknieje tak, że sąsiedzi popadają z zachwytu…
Kudełkowy trochę jest też Sanszajn.
Sanszajn trafił do nas przez…. nadmierne zakochanie. Tak się zadurzył w jednej psiolasce, że nie mógł sobie darować i ciągle sterczał pod jej domem. Nie podobało się to innym adoratorom… więc postanowili go wygryźć. Dosłownie. Tak mu poharatali brzuch, że nie był w stanie usiąść… Kładł na ziemi głowę i przednie łapy, a zad trzymał w górze… Strasznie zmęczony był… Nasi go wprowadzili najpierw do lecznicy i dopiero, jak się tam wszystko zagoiło, przeprowadził się do nas. Grzeczny jest bardzo, ale co z tego, skoro przez czarne kudełki każdy stwierdzi, że to agresor… A jego można na ręce wziąć, z psiumplami zapoznawać, na spacerach zachowuje się idealnie! W dodatku jego imię oznacza „światło słońca”. Z takim piesem nie można się smucić! Zwłaszcza, że jest jesień, zaraz zima, dni coraz krótsze… Słońce jest potrzebne!
Takie fajne kudłacze mieszkają u nas! Może im jest cieplej w chłodniejsze dni, ale nie mają nikogo, na widok którego merdałyby ogonkami tak szczególniej, a sama myśl o tym kimś rozgrzewałaby je od środka…
Nie rozumiemy wcale, przecież każdy chciałby zamieszkać w ich sercach, zatapiać palce w kudełki, podziwiać, jak rozwiewa je wiatr…
…Ty nie…?