Takie mam grube łapska, że mi ciągle w tytule wychodziło „żuje”, a nie „żyje”… O ile sierściuchy żują sierść regularnie, o tyle psy jednak mniej, a już w przypadku dzisiejszych zwierzaków, to żucie tego, co mają na pleckach zupełnie by na dobre nie wyszło… O kim dziś mowa?
O kolczastych, grubo-i-wyjątkowo-długołapych, śmiesznonosych, ciamkających przy jedzeniu… jeżach! Nasze schronisko co prawda jest dla psów i sierściuchów, ale czasami kolczastego można spotkać, a niejeden maluch się już ładował do kojców, co nie raz i nie dwa by się skończyło… smutno dość. Bywa też, że i ktoś przyniesie takiego, bo malutki taki, bo potrącony, bo kuleje i przecież sobie nie poradzi. No nie poradzi, a w dodatku trzeba takim sierotkom pomagać, bo tacy mądrzy dwunożni, którzy siedzą gdzieś wysoko zarządzili, że jeż to taki zwierz, co trzeba go ochraniać, bo ich mało jest, a że małe są, to trzeba dodatkowo. Niestety żaden nie nosi ze sobą legitymacji uprawniającej do nieprzejechania czy coś i pewnie mało kto wie, że jeże są chronione odgórnie papierkiem specjalnym, dlatego ja tu też trąbię – NIE WOLNO JEŻOM ROBIĆ NIC ZŁEGO! I to, że nie wolno żadnym zwierzakom robić, to wie każdy (albo powinien), ale jeże są tak szczególnie-bardzoBARDZObardzo chronione, że ani przenosić nie wolno, ani wyłapywać (chyba, że chory), ani nie wolno im niszczyć tego miejsca, w którym mieszkają i w ogóle dużo nie wolno. No. Także ten. Widzisz zdrowego jeża, który idzie w niezwykle ważnej sprawie gdzieś albo własnie ćlamka robaczka jakiegoś? Zostaw. I już. Chyba, że chory, to wtedy szukaj pomocy! Ale tak to patrzaj z daleka.
Się rozpisałem oczywiście, ale to tak ważne, że musiałem napisać na początku, bo może nie każdy z Was by doczytał do końca i by nie wiedział…
Nie tylko to mam do napisania, bo byłoby dość… nieciekawie jednak, prawda? W związku z tematem napiszę więc o miejscu, gdzie uszkodzone jeże mają szansę na wydobrzenie i wrócenie na wolność, gdzie sierotkowate jeżątka mogą wyrosnąć na wielkie i, co najważniejsze, samodzielne kolczaste czterołapki, które też potem rozpoczną samodzielne życie, gdzie takie rasowe jeże (no widzicie, się porobiło, rasowe jeże są!) mogą oddechnąć po czasach, kiedy nie miały szczęścia i dobrej opieki… Napiszę o miejscu, gdzie taka jedna dwunożna ma w sercu miejsce nie tylko dla miętko-sierściastych (a wiem, że ma, znam osopsiście), ale też dla takich kolczastych i ani trochę jej to serce nie boli, kiedy kolejny jej się wpycha z prośbą o pomoc, taka jest! Napisałbym, że ma serce porośnięte nie tylko sierścią, ale i kolcami, ale tak mi to jakoś nie brzmiało, bo by wyszło, że jakaś wredna jest, czy coś… a nie jest. Więc nie napiszę.
…a w związku z tym, że nikt nie lubi takiej długiej pisaniny bez zdjęć, bardzo proszę…
Pisałem, że mieszkają tam rasowce. To są jeże pigmejowskie. Pigmejczyki… Pigmej…Pigmejki, o:
Takie białe albo krowiaste! Kto by pomyślał! Nierasowców do domów nie wolno brać, jak już wspomniałem wyżej, ale pigmejowskie…pigmejki można sobie kupić czy też adoptować. To nie jest jednak takie hop-siup! Potrzebne jest specjalne pomieszczonko dla niego, odpowiednio ciepluchne i przewiewne (ale też nie tak bardzo!), ze specjalnym podściółkiem. Do jedzenia to też nie może być wszystko-jedno-co, bo będą problemy, chorowanko, a jeżoweta też nie tak łatwo znaleźć…
…ten zwierzak na przykład stracił palce, bo mieszkał na mokrej podłodze i się mu wzięły i…rozpłynęły, czy jak…
…a temu wcale tylne łapki nie działają:
Niektóre mają też taki charakterek albo traumę, że nie przepadają za dwunożnymi. Taki urok pigmejskich jeży, że czasem wolą żyć tylko ze sobą i taki urok niektórych dwunożnych, że potem strach zostaje na długo… Ta jeżowa dwunożna wcale się nie zraża do tych fuczących! Rozumie i zostawia w spokoju podrzucając tylko cichaczem jedzonko i wymieniając podściółki na czyste.
Już niejednego takiego biedaka ta dwunożna przyjęła do siebie, bo inaczej to na pewno by zginął marnie! Potem niektóre wędrują do nowych domów, a niektóre mają u niej swój raj na zawsze.
Przez cały rok to miejsce jest też szpitalem, żłobkiem, przedszkolem dla dzikich jeży i jeżątek, które miały nieszczęście stracić matkę albo zachorować… Przez cały rok mniej lub więcej kolczastych grzbietków jest niesionych na łapkach od prawej do lewej.
…a trafiają tam takie malutkie, którym matka zaginęła albo zginęła, albo większe, które są jednak zbyt małe, żeby przeżyć samodzielnie, zwłaszcza zimę…
…i takie malutkie-malusie-malusieńkie…
Jakkolwiek to nie zabrzmi, ale to, na czym leży to jeżątko, to dwunożna dłoń. Podnieście swoją i zobaczcie, ile macie miejsca na niej i jeszcze odejmijcie pół. Taka to malizna!
Potem maluchy rosną, robią się coraz bardziej sierściaste…
…wydłużają im się łapki…
Superaśne, prawda?? Każdy, kto widział jeża, ten jest przekonany, że one suną po ziemi, jak nakręcane, jakby unosiły się na brzuchach, a tu takie łapiszcza!
Na początku jeżątka ćlamkają takie mleko specjalne…
Jak ktoś chce powiedzieć, że takie miseczki słoiczkowe, płytkie, dziwne takie i jak się ktoś chce zapytać, czy nie można normalnych, to od razu odpowiem – nie można. Jak są głębsze i większe, to zaraz się kolczaste pchają do środka i pływać im się zachciewa! Takie dobre mleko się marnuje… Lepiej trzy razy dolać niż wcierać to potem w ręczniki, jak jeden z drugim się przechlupta…
Jak któryś chudzieńki taki trafia i sił nie ma ani chęci samemu jeść, to i na to jest rada:
Na każdym zdjęciu może macie po dwa jeże, ale tak to bywa też…
Po mleku przychodzi czas na mięsiwo. Takie małe chuchra lepiej jedzą ode mnie! …a podejrzewam, że i ta jeżowa dwunożna bynajmniej wołowinki codziennie nie szamie… A te jeżątka owszem, o:
Mięcho już dostają w miseczkach i bardzo proszę, żadnego poszanowania, wszędzie wlezą!
Potem przenoszą się na same obrzydliwości, bo robactwo mają podawane, żeby się uczyły jeść to, co potem będą musiały sobie upolować. Tego to ja już bym ani nie liznął, bueee…. Ale jeż woła sobie raczej nie złapie, więc musi na swoją miarę coś szukać. Z tymi robalami to jest kilka etapów, bo przecież na początku polować nie potrafią, a w lesie nikt jaśnie księjeżętom miseczki nie poda. Najpierw dostają podetknięte pod nosy, potem już same muszą sobie łapać, potem przeprowadzają się do ogródka za miastem, gdzie uczą się żyć samodzielnie, ale wciąż pod kontrolą, a na kooonieeeec już wędrują przed siebie zupełnie na własną łapę! Się to pisze szybko, ale w rzeczywistości to trwaaaa i trwaaaaaa! Nie wiem, ile, ale z pewnością wystarczająco, żeby być pewnym, że jeże są gotowe.
O, a ten na przykład pchał się do jednego kojca u nas:
Jeże mają jakieś takie dziwne przekonanie, że nic im nie grozi. Pchaaająąąą sięęęę byle gdzie, byle się pchać! …a ja nie będę pisać, jak by skończył…. I ten był właśnie taki przekonany o własnej nieśmiertelności, a za mały na to, żeby sam odszedł w las. W jeżowym przedszkolu wszystkiego się nauczył!
Nie tylko maluchy trafiają do tego jeżowego miejsca. Wspominałem, że to miejsce jest też szpitalem dla bardzo chorych jeży…
…takich bardzobardzo chorych też…
Ten ma taki kołnierz, bo tak bardzo go bolało i tak się stresował, że sam sobie gryzł łapki…
I takie śmieszne historie też się zdarzają, bo napisała do tej naszej jeżowej dwunożnej taka inna, która powiedziała, że szkoda, że nie znała tego miejsca, bo sama znalazła jeżyka z chorą łapką, chyba złamaną, i że zaniosła do schroniska i teraz nie wie, co z nim dalej… Od słowa, do słowa, po zapytaniu, o jakie schronisko w jakim mieście chodzi, się okazało, że ten maluch trafił do naszego schroniska, a z naszego schroniska właśnie prosto do tej naszej jeżastej!
Taki mały jest świat!
Zapytacie może, gdzie te wszystkie kolczaste grzbietki tuptają na tych długich girkach, i gdzie się szpitalują. HA! Tu muszę pochwalić wszystkich! Bo jedni wpadli na pomysł, drudzy zbiórkę założyli, maaaasaaaaaa dwunożnych wsparła pomysł monetkami, a potem taki zmyślny dwunożny kupił wszystko i poskładał w takie bardzo fachowe i prosefionalne jeżarium! Patrzajcie:
Z wywietrznikami, z takimi podłogami, co się łatwo myje, ogrzewaniem! Tutaj to można zdrowieć, rosnąć, szamać, dochodzić do siebie! Ta wielorodzinna willa kosztowała baaaardzooo dużo monetek… Ale jak się wszyscy skrzykli, to się udało! I tak wiele dwunożnych pomogło, że zebrało się raz-dwa!
Większość tych zwierzaków, co widzicie u góry, już wywędrowało. Przynajmniej jeden odleciał niestety na kolczastych skrzydełkach…. ale walka o niego była wytrwała bardzo… W każdym razie nie myślcie, że teraz jest tam pusto. Całkiem niedawno ktoś zadzwonił, że stadko jeżątek straciło matkę dość tragicznie… Co było robić, teraz jeżątka wtulają się nie w trawiaste gniazdko, ale w miętki kocyk, o:
Tak im dobrze, że aż się rozpływają!
I wiecie co… Bo ja przy okazji to mam prośbkę taką… Bo wiecie, że kolczaste są pod ochroną. Taką bardzo ochroną, że ani palcem nie wolno ich tknąć, jak zdrowe i nic im nie grozi. I wiecie, że gdyby nie ten jeżowy raj na ziemi, to wiele z tych potrzebujących już by nie było. Nie ma co kryć, no nie byłoby. I to też nie takie proste, żeby się nimi zajmować, jak się nie wie, to też wiecie, bo pisałem wyżej. I ta moja prośbka taka jest, żeby wesprzeć te kolczaste, cooo…? Dużo nie trzeba, ale jak wielu z Was da trochę, to w sumie będzie całkiem sporo… Jak klikniecie TUTAJ, to wejdziecie na taką stronę, co to nasi ją prowadzą. Wyjątkowo zamiast zbiórki dla Burka będzie zbiórka dla jeżurka, a co. Kolczastym można też podarować kocyk albo takie podkłady, co to można je upaprać, a nie przecieknie. Się ktoś zapyta może, po co kocyki, skoro zaraz uświndrolą mlekiem albo i tym, co po przejściu przez jeża z mleka zostaje… ale podsłyszałem, że jak nie ma trawiastego gniazdka, to chociaż takie kocykowe jest fajne, bo jeżowi cieplej i bezpieczniej. Albo miętkim kocykiem można też obłożyć ściany niepełnosprawno-jeżowego mieszkanka i wtedy on sobie krzywdy nie robi, jak się rozpędzi. Jak klikniecie TUTAJ, to się przeniesiecie na stronę tego jeżowego miejsca i możecie się skontaktować z jeżową dwunożną, jak byście chcieli coś podarować.
Jeże z wdzięczności zamachają kopytkami!
….tylnymi też, a co! I będą mogły dalej spać spokojnie…
…mam taki PeeS bardzo ważny….. Poprzednio prosiłem o trzymanie za mnie kciuków… Trzymajcie dalej, chociaż te swoje oddam teraz Dżokejowi… Za Dżokeja trzeba trzymać o wiele, wiele mocniej, ja sobie jakoś poradzę, a on… on sobie radzi coraz jakby mniej… Nie jest kiepsko… Jest bardzo źle… bardzo……. …żeby nie bolało…
I mam też drugi PeeS. Pisałem, że mamy nowego kolegę, Leona. Leon to takie mikre chuchro, chuuudeeeeeee byyłooo, że aż się dziwiłem, że to żyje jeszcze. Już zgrubł. Zamieszkał w biurze na odkarmienie, pcha się na każde krzesło, zasypia w sekund pięć. Ciche to i bezproblemowe. I zakochane. W Tabletkowej zakochane. Bo na krześle śpi się w dechę, ale jak między Leonem a krzesłem są kolana Tabletkowej tej szczególnej, to śpi się niebiańsko!
…i wybacza się wszystko, byle nie zniknęła spod ciałka…
Może Leon próbuje tak przez zasiedzenie stać się JEJ Leonem…? Nie wiem, czy mu się uda, ale bardzo mu się marzą takie kolana do leżenia…
PeeS trzy… nie, nie biorę udziału w żadnym konkursie na długość postu………..